Akcja: eksmisja

Skomentuj (26)

zobacz więcej (47)

W Kazimierzu Dolnym przy budynku, w którym znajdowały się byłe betanki od wczesnych godzin porannych stali dziennikarze, rodziny byłych sióstr oraz całe mnóstwo ludzi ciekawych rozwoju wypadków. Mimo słabej widoczności spowodowanej gęstą mgłą, cały czas szły w eter wiadomości z Kazimierza.
Na parkingu przed klasztorem betanek długo przed wyznaczoną godziną eksmisji czekają odpowiednie służby. Komornicy, ślusarze, policja, strażacy, ratownicy medyczni, psychologowie. Nie brak antyterrorystów i specjalistów od ładunków wybuchowych. Najwięcej jest policjantów i policjantek – to one mają towarzyszyć siostrom podczas eksmisji.

Przybyli ludzie nie przestają komentować:
- I po co im to było? – retorycznie pytają jedni.
- One cierpią jak Maryja – współczująco mówią inni.

Gdy wreszcie komornikowi i policjantom udaje się wejść na teren klasztoru, rozpoczyna się wielkie oczekiwanie. Bo tak właściwie nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak zakończy się eksmisja kazimierskich betanek. Dziennikarze biegają z jednego miejsca na drugie, szukając lepszej widoczności. Okazuje się, że więcej widać na ekranie telewizora niż tu na miejscu przed furtą zakonną. Nad klasztorem krąży „Błękitny 24” – helikopter stacji TVN, poza tym teren za murem obserwowany jest z kilku kamer umieszczonych na wysięgnikach. Około 9.25 w stronę zniecierpliwionych mediów podąża rzecznik Komendy Głównej Policji, który przynosi tak długo oczekiwane informacje.

- Komornik wszedł do budynku. Przechodzi teraz z jednego pomieszczenia do drugiego, a policjanci za nim, zabezpieczając teren. Są też psycholodzy policyjni. Policjantki pomogą kobietom spakować się i wyjść z budynku. Na zewnątrz czekają już autokary. Sióstr nie widać jak na razie, nie dają żadnego znaku życia. Szukamy dalej – mówi Mariusz Sokołowski rzecznik Policji.

W kilka minut później wypowiedzi udziela ksiądz, który właśnie wyszedł z budynku zajmowanego przez byłe betanki.
- Nie ma żadnego kontaktu z siostrami. Młode siostry prawdopodobnie wrócą do swoich rodzinnych domów, dla tych starszych archidiecezja przygotowała miejsca zastępcze – mówi ksiądz Ambroży Skorupka, przedstawiciel Rodzin Betańskich.

Mgła powoli zanika, dzięki czemu nawet ludzie stojący przy wale wiślanym mogą dokładnie obserwować, co dzieje się na terenie klasztoru. Cały teren zabezpieczają policjanci, obywa się więc bez większych przepychanek i wchodzenia na zakazany teren, choć – jak wieść niesie –kilku dziennikarzy zostaje zatrzymanych. Ludzie bardzo niechętnie wypowiadają się dla radia czy telewizji. Gdy podchodzą do nich dziennikarze, oni odwracają się lub odmownie kręcą głowami. Są rozmowni, ale tylko między sobą. A oceny całego zdarzenia są różne.

- Kiedyś ten klasztor tętnił życiem, teraz jest tu cisza, siostry od dłuższego czasu nie utrzymują z nikim kontaktu – opowiada mieszkanka Kazimierza.

- Jestem przekonana, że te siostry zostaną świętymi! A wy zobaczycie, jak bardzo się myliliście! – wykrzykuje do jednego z dziennikarzy sąsiadka byłych zakonnic. – One zamknęły się w tym budynku, bo przeczytały w prasie, że w miejscu klasztoru ma powstać wielki pensjonat – dodaje wzburzona.

Zebrani rodzice byłych sióstr, też niechętnie wypowiadają się do mikrofonu. Ich postawy też są różne, jedni wyglądają na przejętych, inni na oburzonych.

- Przyszłam patrzeć, jak sądzą moje dziecko. Tylko kto im dał do tego prawo? To nie oni je urodzili i wychowali – mówi matka jednej w byłych sióstr.

Około godziny 12.30 w asyście policjantek wychodzą pierwsze zakonnice. Nie stwarzają problemów, spokojne, a nawet pogodne opuszczają klasztor i wsiadają do autokarów. Niektóre nawet machają do zgromadzonych wokół ludzi, robią zdjęcia.

Na miejscu jest również burmistrz Kazimierza Grzegorz Dunia ze swoim zastępcą Maciejem Żurawieckim. Wyraża zadowolenie, że nie sprawdziły się żadne czarne scenariusze dotyczące betonek, a sama eksmisja przebiega sprawnie i spokojnie. Służby podległe burmistrzowi – jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej w Bochotnicy i Kazimierzu oraz ośrodek zdrowia zostały poinformowane o akcji i są gotowe w razie potrzeby. Okazały się jednak na szczęście niepotrzebne.

Całe Miasteczko tego dnia porusza tylko jeden temat. W sklepach, kawiarniach czy na ulicy, wszyscy rozmawiają o zbuntowanych siostrach. Ile mieszkańców Kazimierza, tyle jest opinii i poglądów, tylko że niektórzy myślą swoje w milczeniu, inni zaś wygłaszają swoje zdanie dość głośno i wyraźnie.

- Niedobrze, że Kościół tak długo zwlekał z reakcją. Powinien tę sprawę rozwiązać sam w swoim gronie, a nie w ten sposób. Tu chodzi tylko o majątek – mówi jeden z obserwujących akcję przy ulicy Puławskiej.

Oprócz słów krytyki kierowanych pod różnymi adresami, swoje opinie i apele ludzie wyrażali poprzez zapalone wieczorem, dzień przed eksmisją znicze przy terenie klasztoru oraz przez porozlepiane na terenie całego Miasteczka karteczki z fragmentami Ewangelii („Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci może najmniejszych, Mnieście uczynili.”).

Do późnych godzin nocnych w Kazimierzu tłoczno było od dziennikarzy, nic dziwnego, skoro media zelektryzował jeden temat: betanki.

Byłe zakonnice opuściły budynek klasztoru przy Puławskiej. Trzema autokarami odjechały w kierunku Lublina do domów rekolekcyjnych na Lubelszczyźnie. Już wkrótce mają się na ich miejsce pojawić betanki z Lublina. Życie powróci do normy. To jednak nie kończy sprawy kazimierskich betanek. Pozostają pytania, co tak naprawdę wydarzyło się za klasztorną furtą w Kazimierzu. Kościół dziś nie waha się używać w odpowiedzi słowa sekta, choć tak trudno zamknąć w jednym krótkim wyrazie dwa lata życia byłych sióstr, przekreślając je tym samym zarazem. Miejmy nadzieję, że przyszedł czas na bardziej obszerne odpowiedzi. I nie chodzi tu jedynie o zwykłą ludzką ciekawość, ale o sprawy zasadnicze, takie jak choćby kwestia wiary wielu z tych, którzy od początku śledzili dramat za murem.
Fotoreportaż Mateusza Stachyry

Skomentuj


Dodane komentarze (26)

  • pf (gość)
    Iwono, drwiny i pogarda mają ogromną niszczycielską siłę. A tu mamy osoby, które są radosne mimo tych wszystkich drwin. Dla mnie jest to dowodem duchowej siły. A jakie "nasienie" daje tą moc? Dobre pytanie, Iwona;)
  • Iwona (gość)
    masz na myśli nasienie Komaryczki ?
  • pf (gość)
    skończyło? ... ja mam wrażenie że się dopiero zaczyna. W tych kobietach jest olbrzymia siła. Ziarno zostało zasiane...

  • normalny (gość)
    szkoda ze tak to sie skonczylo a moze to poczatek zmian tak potrzebnych w kosciele pora sie zabrac za tego ignoranta Rydzyka i jego upiorne media ziejace nienawiscia i gloszace faszystowskie slogany . Pora na zmiany.
  • mariola (gość)
    Cała ta sytuacja jest "lekko" naciągana. Weźmy np. Ustawę o ochrone praw lokatorów
    orzeczenie "bez praw do lokalu socjalnego" dlaczego????
    nikt nie broniłich interesów . Czy władza Świecka jest nażędziem w rękach Kościoła?????
    I co dalej są "bezdomne"
  • Magda (gość)
    Moja wypowiedź dotyczyła wyłacznie budynku i powodów roszczeniowej postawy b. betanek wobec tegoż budynku. Co innego inwestycja budowlana, a co innego wikt i opierunek. Oczywiście, b. betanki funkcjonowały tylko i wyłącznie dzięki rodzinom. Rodzice (ci zaufani, akceptujący politykę s. Ligockiej) dowozili jedzenie i pieniądze. Wiem, bo ktoś z moich znajomych ma tam córkę. I co najgorsze, nadal broni postawy b. betanek z Ligocką na czele. Śmiało można powiedzieć, że jeden problem to te kobiety, a drugi - ich rodzice - wierzacy i ufający swoim córkom, nieprzyjmujący do wiadomości argumentów kościoła, specjalistów i mediów. Jeśli formacja b. betanek nadal będzie trwać to tylko i wyłacznie dzięki dalszemu wsparciu ich rodzin. Nie mówię, że wszystkich rodzin, ale tych, które utożsamiają się z nauką i misją Ligockiej. One, te rodziny, też uległy psychomanipulacji poprzez kontakt (nawet tylko telefoniczny) ze swoimi córkami. Matki i ojcowie też potrzebują pomocy psychologów.
  • Irena (gość)
    Idąc Twoją myślą Magdo chcę zapytać,wiedząc o tym że rodzinyom nie pozwalano się z b.betankami kontaktować ,SKĄD MIAŁY ŚRODKI NA ŻYCIE,POCZĄWSZY OD JEDZENIA KOŃCZĄC NA PODPASKACH CZY PROSZKU DO PRANIA ? LUDZIE ! ! ! TOŻ TO 70 OSÓB ! ! ! KOSZT UTRZYMANIA 70 OSÓB PRZEZ MIESIĄC JEST OGROMNY a CO DOPIERO PRZEZ 2 LATA ! ! ! PROSTE PYTANIE : KTO TO FINANSOWAŁ ?
  • widzący (gość)
    Wiecie co śmiać mi się chce nie z betanek tylko z tych gapiów którzy tam byli ludzie poszukujący sensacji, a tak naprawdę w kraju jest wiele innych spraw ciekawych, poruszających ludzką niewiem czy krzywdę czy ułomność. Naprawdę dziwię sie tym maluczkim przepraszam za określenie, ale inne jakoś misie nie kojaży, że stali tam tyle godzin pytam się!!! PO co popatrzeć że inni są gorsi że ich eksmitują czy zrobić zdjęcia do rodzinnego albumu. Na prawdę nie rozumiem tego zbiegowiska.
  • Magda (gość)
    B. betanki uważają, że mają prawo do budynku w Kazimierzu, bo ich prowodyrka s. Ligocka zbudowała ten dom, pozyskując pieniądze od sponsorów. Ligocka uważa, że dom powstał dzieki jej trudom, przedsiębiorczości, gospodarności i dzięki jej kontaktom ze sponsorami. Faktem jest, że inwestorem okazała sie dobrym. Wiedziała jak pozyskiwac pieniądze. Budynek jest okazały, prezentuje europejski poziom pod względem technologii i wyposażenia. Bez dwóch zdań to jej zasługa... Ale nie jest to jej prywatna własność. Analogicznie: każdy rektor uczelni po upływie kadencji odchodzi ze stanowiska i jeszcze się nie słyszało, żeby po kilku latach rządzenia (które również często owocują rozbudową uczelni, modernizacją wyposażenia, zakupem terenów pod nowe inwestycje) taki człowiek uznał, że to jego prywatna szkoła! Że ma do niej prawo bo reprezentował jej interesy i przyczynił się do jej rozwoju. Zresztą tak jest ze wszystkimi kadencyjnymi funkcjami. O matko, co by było gdyby przeor Jasnej Góry, po upływie kadencji, zabarykadował się w klasztorze?
  • Obserwatorka (gość)
    Kto to wymyślił??!! - akcja eksmisji zaplanowana jak jakaś wojna - służby policyjne, medyczne, psychologowie, rodziny - wszyscy w pogotowiu (i słusznie bo jakby coś się stało to wszyscy by im zarzucił że akcja żle przygotowana... no może przesadzili z ilością). Siostry zostają wyprowadzone, poroździelane do domów i... tyle. Czatowano nad nimi 2 lata a teraz je puszczono samopas - ja wiem że wolny kraj itd ale teraz się okazuje że niewiadomo gdzie one są, 2 siostry co się miały stawić w prokuraturze nie przyszły, inne nie dojechały w wyznaczone miejsca. Głośno krzyczano "sekta, sekta!! "i nikt się tymi kobietami nie zajął- Wywalamy z domu i po sprawie...oj chyba nie. Te "siostry" wiedziały o eksmisji już od dawna, napewno coś zaplanowały na wypadek gdyby je roździelano i co - ci co tak się nad nimi trzęśli sami im to ułatwili! A teraz one mogą spotykać się we wcześniej umówionym miejscu i nikt o tym nie będzie wiedzieć. Nawet jak popełnią zbiorowe samobojstwo (może przesadzam) to te wszystkie mądre głowy dowiedzą się o tym ostatnie.
    Aczkolwiek mnie też tak jak PH zadziwia przywiązanie do tego domu... Może wszystkie tam wrócą, dziwne.
  • natalia (gość)
    ładna pupcia a wy jak sądzicie?
  • natalia (gość)
    przystojny ten policjant który wchodził po drabinie
  • PH (gość)
    Czy do modlitw potrzebny jest koniecznie ten dom ?
  • .... (gość)
    Grupa kilkunastu byłych betanek próbowała się dostać na teren klasztoru w Kazimierzu Dolnym- dowiedział się dziennikarz lubelskiego oddziału "Gazety". Do zdarzenia doszło późnym wieczorem. Od środy wieczorem w klasztorze mieszka grupa prawowitych betanek. Po eksmisji zbuntowanych sióstr komornik przekazał obiekt zgromadzeniu.
    Zbuntowane betanki próbowały dostać się na teren klasztoru od strony przyklasztornego wzgórza. Grupa najprawdopodobniej przyjechała samochodami. Byłe zakonnice zorientowały się, że klasztor jest strzeżony przez ekipę ochroniarzy wynajętych przez zakon. Zakonnice, widząc ochroniarzy uciekły. Janusz Wójtowicz - rzecznik komendy wojewódzkiej w Lublinie powiedział "Gazecie", że ochrona obiektu przekazywała policji informacje iż spodziewają się takiego zdarzenia. Dlatego w czwartek w okolicy domu zakonnego betanek krążyły patrole policji. Jednak policja nie zdążyła zareagować na zajście. Patrol pojawił się na miejscu zbyt późno. Grupa kobiet zdążyła uciec.

    W nocy ze środy na czwartek kobiety zniknęły z domów rekolekcyjnych, które zaoferowała im lubelska kuria.

    Sześćdziesiąt dwie byłe betanki trafiły do domów rekolekcyjnych w Lublinie, Nałęczowie i podlubelskiej Dąbrowicy wprost z kazimierskiego klasztoru, skąd zostały w środę eksmitowane. Tylko kilka z nich zdecydowało się zostać tam na noc. Pozostałe od razu zadeklarowały, że nie zamieszkają w pomieszczeniach, które zaoferowała im kuria.

    - W czwartek rano nie było tam już ani jednej z byłych sióstr. Z naszej strony oferta pomocy jest ciągle aktualna - mówi ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik metropolity lubelskiego abp Józefa Życińskiego.
  • Tadek (gość)
    jak Tadek nie jest Tadkiem to kim?
  • PancerHrabia (gość)
    I TVN o tym też mówi,noc będzie zimna...czy doczekają do rana ?...
  • karol (gość)
    Telewizja Lublin podała że byłe betanki wróciły przed chwilą do Kazimierza....i gromadzą się wokół klasztoru....
  • Tadek (gość)
    Informuję jedynie, że:
    "Tadek (gość) - 2007-10-11 16:28
    likwidują sekty w Polsce
    a Rydzyk jak był tak jest..."
    to nie ja.
  • Arkadiusz (gość)
    Dziękuję za wstawienie moich zdjęć !
  • A (gość)
    Świetne zdjęcia.

Zobacz także

Najbliższe oferty specjalne

Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Przyszłości nie przepowiadamy, ale możemy pomóc Ci zorganizować niezapomniany wyjazd Andrzejkowy. Sprawdź naszą ofertę noclegową przygotowaną specjalnie na Andrzejki 2024.
Pokaż stopkę