Dziś drugi dzień wiosny. Wyglądam za okno, czy się od wczoraj czasem coś zmieniło – ubyło na przykład śniegu, a może zazieleniły się już trawniki? Skąd ten optymizm? Primo: kalendarz przecież pokazuje, że mamy wiosnę, secundo: wczoraj przecież publicznie palono i topiono Marzanny. W Kazimierzu również.
Marzanna. Imię żeńskie, nazwa jednego z kazimierskich statków, bóstwo słowiańskie. O tej porze roku bezsprzecznie kojarzy się ze zwyczajem, praktykowanym dziś już tyko przez dzieci, zwanym topieniem Marzanny.
- Za mej pamięci – pisał w Joachim Bielski w „Kronice polskiej” z 1597 – był on obyczaj u nas po wsiach, iż na Białą niedzielę w poście topili bałwana, jeden ubrawszy snop konopi albo słomy w odzienie człowiecze, który wszystką wieś prowadził, gdzie najbliżej było jakieś jeziorko albo kałuża, tamże zebrawszy z niego odzienie, wrzucili do wody śpiewając żałobliwie: Śmierć się wije u płotu, szukajmy kłopotu. Zwali tego bałwana Marzana.”
Marzan(n)a, Mora, Morana, Morena, Marena, Śmiertka, Śmierć, Śmiercicha – to według mitologii słowiańskiej bogini zimy i śmierci. Słowianie wierzyli, że zabicie postaci symbolizującej boginię, którą w rytualny sposób palono bądź topiono w Jare Święto przypadające w czasie równonocy wiosennej, spowoduje jednocześnie usunięcie efektów przez nią wywołanych – odejście zimy i nastanie wiosny.
Jak ten obyczaj wyglądał w Kazimierzu Anno Domini 2013, pokazują zdjęcia kazimierskiego fotografika Maksa Skrzeczkowskiego.
Marzanna bezsprzecznie została spalona i utopiona. Dlaczego więc za oknem pada świeży śnieg?..
Fot. Maks Skrzeczkowski
Skomentuj
Dodane komentarze (1)
-
Imię bardzo pasuje do statku.