Zjazd tunelem

Udostępnij ten artykuł

Kazimiernikejszyn to nie tylko koncerty to także organizowane w trakcie festiwalu przygody, które można przeżyć właśnie w Kazimierzu aktywnie spędzając czas. Jedną z nich jest rowerowy zjazd tunelem.

Jest takie miejsce w Kazimierzu na granicy Bochotnicy i Skowieszynka, które na co dzień skrywa gęstwa leśna. Trudno je wypatrzeć wśród zarośli wąwozu „Na grabocka”. Betonowa ściana z ogromnym okrągłym wejściem do tunelu obrośniętym pnączami obiecuje wiele wrażeń tym, którzy zechcieliby zajrzeć do środka. Organizatorzy Kazimiernikejszyn nie tylko tam zajrzeli, nie tylko przeszli cały blisko 400 metrowy tunel, ale przejechali go na rowerze i teraz zachęcają do tego innych. I tych innych nie trzeba było specjalnie namawiać. Przed wejściem do tunelu w sobotnie wczesne popołudnie gromadzi się ich około dwudziestu. Piętnastu śmiałków zapisuje się na listę uczestników rowerowego rajdu na czas.

- Jedzie się z lampką czołówką. Po drodze są wystające betonowe elementy, więc trzeba uważać. Skasowanie opony to dyskwalifikacja uczestnika. Na końcu trasy – mniej więcej za błotem – jest lampka, przy niej dzwonek. Dojeżdżamy do lampki, dzwonimy, obracamy rower i jak najszybciej wracamy. Liczy się czas od wjazdu do wyjazdu – mówi podczas odprawy uczestników Aleksander Grzywacz, wolontariusz prowadzący konkurs.

Jasne staje się, że nie wystarczy tylko przejechać ciemnego 400 metrowego tunelu – którego wylot jest zamulony –  ale jeszcze trzeba wrócić.

- Wewnątrz jest chłodno i ciemno – mówi Marcin Watoszka z Józefosławia. – Trochę adrenaliny jednak jest – jak się jest samemu w ciemnym tunelu. Trudnością są zakręty po drodze, których nie do końca widać, bo pojawia się mgła…

Napięcie rośnie, ale nie odstrasza to nawet pań, których aż trzy zdecydowało się podjąć wyzwanie.

- Przeżyłam – mówi kielczanka Marta Lis po pierwszej jeździe. – Mam nawet obydwa buty! Trochę się wystraszyłam, bo w pewnym momencie wyskoczyła mi żaba, ale krzyczałam tylko w sobie. Niestety nie zamieniła się w księcia. Może jak następnym razem, jak ją pocałuję?

- Było lepiej niż się spodziewałam – mówi Kasia Kędzierska z Kielc. – W połowie drogi uzmysłowiłam sobie, że mam przecież straszną klaustrofobię i nie cierpię zamkniętych miejsc, ale dzięki temu szybciej wyjechałam. Jest ekstra!

Jako pierwszy przejazd konkursowy wykonuje miłośnik jazdy na rowerze Mirek Skwierawski ze Szczyrku, który przyjechał tu nie tylko dla dobrej zabawy, ale po to, by wygrać.

- W środku jest bagnisto i ciemno – mówi Mirek Skwierawski, który pokonuje trasę w czasie 1 minuta 18 sekund. – Jedzie się szybko, ale trzeba uważać, bo jest ślisko i jak ktoś nie wyhamuje, to wbija się w bagno i może się wywrócić.

Kto wygrał? Kto zdobył obiecane dwa grube karnety na V Kazimiernikejszyn lub talon na tatuaż? Komu przypadły w udziale akcesoria rowerowe? Czy ktoś w gratisie dostał księcia?

 

Wyniki wkrótce.

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze