10 maja 1982r. rozmawiałam z panią Jadwigą Pisz, żoną Leopolda Pisza. Pisałam wówczas pracę magisterską o ZWZ – AK w obwodzie puławskim 1939-1944.
Leopold Pisz urodził się w Tarnowie 7 lipca 1902 r. Do Kazimierza przybył w 1927r., gdzie pełnił funkcję naczelnika poczty – do roku 1941, czyli do chwili aresztowania. Jeszcze w 1939r. (9 września) wziął udział w ratowaniu skarbów wawelskich.
„9 września w Kazimierzu Dolnym okazuje się, że nie można płynąć dalej do Warszawy. Pod Warszawą są już Niemcy. Szczęśliwie działa jeszcze poczta. Naczelnik poczty Leopold Pisz nie szczędzi wysiłków, by nawiązać łączność z najbliższym dowództwem wojskowym, które organizuje dalszy transport….
W Kazimierzu pożary. Niemcy zbliżają się do Wisły. Najpierw przeładowano skrzynie i rulony na chłopskie podwozy. Przewiozły one ładunek do wsi Tomaszowice, gdzie oczekiwały już samochody”. (Cytat z książki Marii Lewickiej „Dole i niedole wawelskich arrasów” wyd. z 1974 r. WSiP)
Pani Jadwiga pokazała mi odznaczenia, które mąż dostał pośmiertnie za ratowanie skarbów.
W listopadzie 1929 r. L. Pisz wstąpił do ZWZ, gdzie został referentem propagandy – tak powiedziała wdowa. Prawdopodobnie była to jeszcze SZP (Służba Zwycięstwu Polski), ZWZ zaczęła przyjmować SZP dopiero w 1940r. Budynek poczty wykorzystano jako punkt rozdzielania gazetek. Przechowywano je w piwnicy, skąd „bibułę” zabierali kurierzy. Nie wahano się przewozić prasy bezpośrednio, np. listonosz Kazimierz Baranowski rozwoził gazetki razem z listami. Członkowie organizacji słuchali też audycji z radia (za posiadanie radia groziły represje). Aparat był schowany pod podłogą u rejenta Jerzmanowskiego.
Leopold Pisz zajmował się również wywiadem. Ponieważ znał język niemiecki, podsłuchiwał rozmowy Niemców. Próbowano też zbierać broń. Niestety, wielu członków organizacji wpadło. Przyczynił się do tego niejaki Typograf (współpracownik Gestapo). 26 maja 1941 r. o godz. 4.00 rano do 15 osób w Kazimierzu przyszli granatowi policjanci, aby ich aresztować. O godz. 11.00 po aresztowanych przyjechało Gestapo. Z 15 osób wróciły tylko 3. Oto nazwiska niektórych aresztowanych:
- Kazimierz Kujawski
- Zygmunt Gielasiński
- Sarzyński (15-letni chłopiec)
- Leopold Pisz
Zatrzymanych Gestapo przewiozło na zamek lubelski. Leopolda Pisza przesłuchiwano co tydzień „pod zegarem”. Bito go, stosując wszystkie sposoby (ciało odpadało od kości). Mimo to nikogo nie wydał. 15 października został wywieziony do Oświęcimia. W drodze do obozu Auschwitz (więźniów transportowano w zamkniętych tzw. bydlęcych wagonach) napisał na kartce pocztowej resztką ołówka wiadomość dla żony. Kartkę zmiął i wyrzucił przez szczelinę w desce wagonu. Potem ktoś podniósł kulkę i wrzucił do skrzynki pocztowej. Skąd ta kartka u więźnia? Prawdopodobnie jako pocztowiec miał ją przy sobie w chwili aresztowania, a hitlerowcy uznali to za przedmiot bezwartościowy. Widziałam tę kartkę. Miała wyraźne ślady zagnieceń, ledwie widoczne niekształtne litery. Widać było, że pisał to człowiek u kresu sił i żyjący tylko siłą woli.
Wdowa zachowała ostatnią wiadomość od ukochanego męża – o wywózce w nieznane. Traktowała ją jak relikwię. W 1942r. przysłano jej oficjalne zawiadomienie z Auschwitz o tym, że L. Pisz zmarł 29 stycznia 1942r. rzekomo na serce.
Po wojnie wdowa otrzymała zdjęcie męża w pasiaku obozowym. Tylko tę pamiątkę pozwoliła mi skopiować. Pani Jadwiga do końca życia żyła wspomnieniami o mężu. Ufundowała mu grób na cmentarzu w Kazimierzu. Przez całe lata był to grób symboliczny. Obecnie spoczywa w nim pani Piszowa.
Uważam, że najwyższy już czas na tablicę pamiątkową, a może nazwanie poczty w Kazimierzu imieniem bohaterskiego byłego jej pracownika. Taka postać nie zasługuje na zapomnienie.
Pierwszą wiadomość zamieściłam w „Brulionie Kazimierskim” nr 4 /2003r. Miałam nadzieję, że ktoś zainteresuje się postacią L. Pisza. Teraz, kiedy w Męćmierzu jest już pomnik poświęcony tym, którzy ratowali skarby wawelskie, czas na Kazimierz!
Anna Walencik, 17.09.2009