Rajd, mający na celu promocję miejscowych produktów został zorganizowany przez Lokalną Grupę Działania „Zielony Pierścień”. Organizatorzy wybrali 17 miejsc przy szlakach Krainy Rowerowej w okolicach Nałęczowa, Puław i Kazimierza Dolnego.
Wśród blisko 100 uczestników zgłoszonych do Rajdu ok. 40 stawiło się w piątek 8 sierpnia na starcie w Nałęczowie. Pozostali uczestnicy startowali z innych miejsc lub też zaczynali rajd w sobotę, gdyż nie wszyscy mogli sobie pozwolić na to, by szaleć jednośladem przez dwa dni. Przy podpisywaniu listy każdemu z uczestników została wręczona mapka z miejscami na pieczęcie z odwiedzanych miejsc. Każdy z rowerzystów decydował, w jakiej kolejności będzie odwiedzał zaznaczone obiekty.
Pierwszy dzień rajdu upłynął pod znakiem przelotnych opadów deszczu oraz temperatur niższych od tych, do których byliśmy przyzwyczajeni przez ostatnich kilka dni. Pogoda ta jednak sprzyjała jeździe na rowerze, ponieważ nic tak nie męczy sportowców jak ciężkie, duszne powietrze i lejący się z nieba żar. Już na starcie Rajdu uformowały się mniejsze i większe grupki, których członkowie między sobą ustalali trasę przejazdu. Wszak jeździć w kilka osób jest zawsze przyjemniej i łatwiej niż samemu.
Pierwszego dnia, czyli w piątek, miałam przyjemność jeździć z dwoma rowerzystami z Opola Lubelskiego. Miejscem, które chcieliśmy odwiedzić jako pierwsze, były Palikije. I tutaj zaczęły się… schody. Jak okazało się na miejscu, nawet tutejsi mieszkańcy nie potrafili wskazać drogi do miejscowej Izby Produktów Lokalnych, gdzie mieliśmy zdobyć pieczątkę. Wraz z innymi uczestnikami Rajdu, którzy również udali się do tej miejscowości, błądziliśmy po okolicznych drogach. Po błocie, koleinach i kamienistej nawierzchni jeździliśmy w poszukiwaniu naszego celu. W końcu udało się znaleźć Izbę. Lekko zdenerwowani, z brudnymi rowerami, ale szczęśliwi, zdobyliśmy pierwszy stempelek. Już w pierwszym punkcie naszej trasy powstało sztandarowe powiedzenie Rajdu „Zgubić się jak w Palikijach”.
Później poszło już nieco łatwiej. Niezwykłym zaskoczeniem była gościnność „Babci Basi” w Kolonii Drzewce. Sympatyczna starsza pani nie tylko ugościła nas pysznymi owocami, ale również barwnie opowiedziała historię „Ziemianek”, czyli kobiet zajmujących się tkactwem i hafciarstwem.
Na wybranej przez nas trasie rajdu czekało wiele wspaniałych smakołyków. Wśród nich zupa wiśniowa i pierogi z bobem w Wąwolnicy oraz tzw. miętus gryczany w Drzewcach.
Na miłe zakończenie dnia wybraliśmy cztery punkty w Kazimierzu Dolnym i okolicach. Wiatrakowo oraz Siedlisko Małgorzaty uraczyły nas chlebem ze smalcem i ogórkami. W „Bajglu” skosztowaliśmy firmowego produktu, czyli właśnie bajgla. Prawdziwym przebojem Rajdu stał się jednak chłodnik z Willi Ima, który w zgodnej opinii większości uczestników imprezy był najsmaczniejszym lokalnym produktem na trasie. Wykonany z buraków, ogórków, marchwi, kopru oraz pietruszki kupionych na kazimierskim targu na długo pozostanie w pamięci uczestników Rajdu.
Po całym dniu spędzonym na dwóch kółkach przyszedł czas na odpoczynek i regenerację. Część uczestników Rajdu wróciła na nocleg do domu, pozostali ulokowali się w pensjonatach i pokojach gościnnych na trasie rajdu.
Sobota przywitała nas pięknym słońcem i wysokimi temperaturami. Jazda na tzw. patelni stanowi świetne warunki może dla zwycięzcy 71. Tour de Pologne – Rafała Majki, ale dla uczestników Rajdu była trochę.. męcząca. W związku z tym postoje w kolejnych punktach wydłużało się tak, by zregenerować siły przed dalszą jazdą.
Największym powodzeniem cieszyła się Manufaktura Różana w Starej Wsi. Gospodarz miejsca uraczył przyjeżdżających rowerzystów ciasteczkami, sokami z płatków róży oraz… nalewką, która pobudziła uczestników do dalszej jazdy na tyle, że o wiele łatwiej było dojechać do ostatniego punktu Rajdu, czyli na piknik.
Ognisko kończące Rajd odbyło się w Stoku – Zażuku. Było to kolejne miejsce, do którego nie było łatwo trafić, ale jak to mówi nasze piękne przysłowie „Koniec języka za przewodnika”. Wystarczyło popytać kilku miejscowych po drodze, by je w końcu odnaleźć.
Na pikniku każdy z uczestników Rajdu otrzymał pamiątkowy dyplom. Najwytrwalsi, którzy zebrali 10 z 17 pieczątek wzięli udział w losowaniu. Na szczęśliwców czekały zestawy z lokalnymi produktami. Start z ramienia Kazimierskiego Portalu Internetowego, który patronował wydarzeniu, przyniósł mi szczęście, dzięki czemu wróciłam do domu bogatsza o m.in. olej z lnianki, syrop z płatków róży czy syrop z mniszka lekarskiego.
Rajd po Produkt Lokalny okazał się świetną inicjatywą. Uczestnicy Rajdu zgodnie twierdzili, że impreza pomogła im nie tylko zasmakować w lokalnych produktach, ale również poznać tutejsze niezwykle malownicze i urokliwe okolice. Turyści z Górnego Śląska czy województwa Lubuskiego, bo i takich na trasie Rajdu nie brakowało, również byli zachwyceni możliwością aktywnego zwiedzania tej części Lubelszczyzny.
W kolejnej edycji imprezy – ta była organizowana jako pierwsza – z pewnością weźmie udział wielu uczestników tegorocznego Rajdu. Jak zapewniają, dzięki piątkowej i sobotniej jeździe są bogatsi o nowe doświadczenia. Chcieliby tylko, by następnym razem część z miejsc była lepiej oznaczona. Ale jak wszyscy zgodnie stwierdziliśmy: zgubienie się to też przygoda.
Tekst i foto: Katarzyna Gurmińska