Czym się różni rysowanie do takiej gry od tego, co Pan robi na co dzień?
Ryszard Dąbrowski – Tutaj można było bardziej popuścić wodze fantazji, być jak dziecko, które wymyśla sobie i innym bajkę. Chłopaki z Dziadów Kazimierskich dali mi dużą swobodę – skoro , jak orzekli, czuję klimaty kazimierskie i dziadowskie… To była fajna przygoda artystyczna, prawdziwa zabawa.
Autorem gry jest Anna Śniechórska – Janik. Czy dobór postaci był przez nią z góry ustalony?
Ryszard Dąbrowski – Jeśli chodzi o postaci na karty do gry – to tak, ich wygląd jednak wymyślałem ja, natomiast postaci w rysunkach znajdujących się na planszy wymyślałem już zupełnie według mojego widzimisię.
Jaki Kazimierz starał się Pan tu stworzyć?
Ryszard Dąbrowski – Ciepły, baśniowy, przyjazny, momentami fantastyczny. Prawdziwy Kazimierz z okolicą prowokuje i inspiruje do właśnie takiego podkręcenia. Kazimierz jest enklawą pewnej formy estetycznego infantylizmu, zarówno jeśli chodzi o architekturę – kamieniczki kazimierskie określano wręcz mianem renesansu naiwnego – jak i otaczającą rzeźbę terenu i roślinność. Jest jakaś dziecinność w Kazimierzu już u samych podstaw. Samo otoczenie Kazimierza jest bardzo ważne. Sama Wisła - tak gościnna tu ze swoimi wyspami, mieliznami i dzikimi plażami – to przecież osobny superbohater tego obszaru. Uważam, że nie należy tych spraw rozpatrywać w oderwaniu. Kazimierz i okolica najbliższa – w promieniu 10 km – to jakby jeden świat – świat baśniowy. Doskonała jedność. To baśń, która jeszcze się dzieje – jest w jakiś sposób zagrożona – przez turystykę, budownictwo, przez rozwój cywilizacji – ale jeszcze jest. Mamy to szczęście, że jeszcze trwa.
Mówił Pan podczas wernisażu wystawy Pana rysunków do gry – o tworzeniu ruchu obrony tego baśniowego obszaru. Pół żartem pół serio?
Ryszard Dąbrowski – Nie wiadomo, jak jest do końca. Może to hepeningowy żart? Być może jesteśmy ludźmi, którzy przez żart promują refleksję na serio? Może żartując, chodzi nam o prawdziwe wartości? Być może taki ruch będzie wkrótce potrzebny, być może już jest, skoro grodzi się skarpę za mięćmierskim wiatrakiem i rozpoczyna budowy i to w granicach Parku Krajobrazowego ? Może nadciąga w przyszłości wyasfaltowanie Mięćmierza, budowa tu parkingów, by turystom i mieszkańcom było wygodniej ? Nie wiemy tego. Może zalążkiem takiego ruchu jest część publiczności Kazimiernikejszyn, ta bardziej eko? Też tego jeszcze nie wiemy. Czas pokaże.
W ten kazimiersko – mięćmierski infantylizm wpisują się też Dziady Kazimierskie. Na ile piosenki Dziadów były dla Pana inspiracją?
Ryszard Dąbrowski – Były ważną inspiracją, zwłaszcza w warstwie tekstowej. Twórczość Dziadów Kazimierskich spodobała mi się właśnie dlatego, że afirmuje Kazimierz i okolicę, ale bez pięknoduchowskiego zadęcia i wysilonego sentymentalizmu. Ten obszar potrzebował właśnie takiego zespołu, a nie jakiegoś kazimierskiego Kaczmarskiego czy Okudżawy – z patosem i z łzami w oczach. Piosenki Dziadów są bardzo afirmatywne, ale jednocześnie bardzo żartobliwe, momentami sprawiają wrażenie absurdalnie niepoważnych, dziwacznych czy wręcz durnych, ale to pozór. One skrywają dziecięcy, autentyczny zachwyt i zabawę tym miejscem. Ostentacyjnie infantylna i naiwna warstwa muzyczna świetnie koresponduje z łobuzerską afirmacją w tekstach Włodka PaproDziada i jednocześnie z dziecinnym właśnie urokiem całej okolicy i samego Miasteczka. Tak jak on bawi się słowem w ich piosenkach, tak ja bawię się obrazem w rysunkach do gry. Ich piosenki są „ku czci”, ale i jednocześnie ,,z jajem”, jak to się czasem mówi. Rysunki w grze tak samo. Oni idealnie trafili w ton, jaki należało przybrać: z humorem, z dowcipem, z ironią, z pewną estetyczną prowokacją, z lekkim szyderstwem nawet, ale jednak afirmatywnie i to bardzo, momentami wręcz bezczelnie. Podtekst jest jednak poważny: słuchajcie, ludzie, tu jest taki wspaniały kawałeczek świata, cieszcie się nim, póki jest! Dziady odkryłem poprzez kanały undergroundowo-punkrockowe – bo Dziady Kazimierskie to zespół postpunkowy. W ich twórczości podoba mi się ten punkowy luz i brak aspiracji do doskonałości, brak ambicji do perfekcji. Ta niedoskonałość, ,,dziadowskość”. Podoba mi się, że to twórczość bez spinki, z pewną niedbałością i skłonnością do wygłupu, żartu, autoironii – to bardzo punkowe. Po prostu świetny, trafiony projekt artystyczny.
Autorka gry Anna Śniechórska - Janik podkreślała, że jest Pan miłośnikiem nie tyle samego Kazimierza, co okolicy. Co Pana tu urzekło?
Ryszard Dąbrowski – Piękna przyroda. Pejzaże. Widoki. Krajobrazy. Na południe od Kazimierza właśnie. Też okolice Janowca. Zakochałem się w tym regionie od pierwszego wejrzenia, gdy jako siedemnastolatek przyjechałem tu samodzielnie na poszukiwanie wędrówkowej przygody. Pochodzę z Lublina, miałem blisko, wielokrotnie tu potem przyjeżdżałem, by się włóczyć z plecakiem. Teraz mieszkam w Warszawie, ale wciąż tu przyjeżdżam – czy to sam, czy to z synem. Od kilku lat bardzo chętnie spędzam tu czas na kajaku lub rowerze. Co to mi daje? Radość. Oddech. Luz. Poczucie wolności i obcowania z pięknem najwyższej klasy.
Masowy turysta przyjeżdża do Kazimierza i rozczarowuje się: tu nic nie ma, tu nic się nie dzieje!
Ryszard Dąbrowski – Ale w Kazimierzu właśnie nie musi się nic dziać, choć podczas Kazimiernikejszyn i Dwóch Brzegów dzieje się jednak dużo… Jeżeli ktoś szuka „dziania się” non stop, to powinien zostać w jakimś dużym mieście typu moloch. Wartością Kazimierza, poza architekturą oczywiście, jest jego położenie ,,na uboczu”, prowincjonalność, która jest już złamana, bo Kazimierz od lat 90. został bardzo przeobrażony przez rozwój infrastruktury turystyczno – gastronomicznej. Właściwie stał się jedną wielką restauracją i hotelem dla turystów. Ale mimo wszystko, jak się przyjedzie do Kazimierza w tygodniu i rano wyjdzie się na rynek… pusty… – to ma to urok. Czuje się, że to jest wyjątkowa perełka, magiczny grajdołek dla uciekinierów. Kazimierz otoczony jest przepięknym obszarem z urozmaiconą powierzchnią geologiczną – miejscami grunt jest biały, marglowy, czasami żółty, lessowy… Jak ktoś ma ciemne buty, to może się denerwować… Mnie to nie przeszkadza, lubię to. Ja przyjeżdżam tu pojeździć rowerem, pospacerować – na południe od Kazimierza – popływać kajakiem – od Dębowego Lasu albo od Kamienia nad Wisłą... Bardzo lubię tak uciec na kajak. Wysiadać na wyspach wiślanych… Wisła jest przepiękną rzeką – płytka, nieuregulowana, w wielu miejscach dzika – z gościnnymi płaskimi brzegami… Latem można wysiąść niemal w każdej chwili i ma się wodę do kolan, do kostek…Tego nie ma na Bugu czy Odrze.
Mówił Pan, że przyjeżdża tu z synem. Czy Kazimierz jest także dla młodych?
Ryszard Dąbrowski – Ja odkryłem Kazimierz i jego otulinę jako nastolatek. Spodobał mi się bardzo. Wtedy czułem, że jest idealny dla młodych wędrówkowych odkrywców. Czy jest dla młodych teraz? Myślę, że jeszcze bardziej niż kiedyś, i to o wiele. Sprawia to festiwal Kazimiernikejszyn, stricte młodzieżowy. To świetna, dość nowa wartość dodana do tego obszaru. Podbija on rangę tej okolicy i Miasteczka. Tworzy się młodzieżowa kazimiersko - neohipisowska legenda w oparach pozytywnego, zbawiennego zdziecinnienia.