IX Spotkanie z Historią organizowane przez Willys-Jeep Club Polska zakończyło długi weekend w Kazimierzu. Na rynku zaprezentowało się 28 aut wojskowych z oznakowaniem I Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka oraz II Korpusu generała Władysława Andersa. Wśród nich m.in. GMC, Dodge, Willys.
Willys był pojazdem używanym powszechnie i do wszystkiego. Służył do transportu ludzi, towarów i broni, jako samochód patrolowy, radiowóz, karetka czy do wożenia VIP-ów. Na wojennym froncie Willys sprawdzał się nawet jako... kaplica polowa – jego maska pełniła rolę ołtarza. Tak naprawdę jednak każde z tych aut pozostaje anonimowe i zazdrośnie strzeże swojej historii. Trudno przypisać konkretny egzemplarz jakiemuś wojennemu zdjęciu czy opowieści. Teraz u kolekcjonerów ich historia pisze się niejako na nowo.
- Mojego willysa nabyłem w 1996 roku 6 km od domu w miejscowości Poniatowa. Przybył on najprawdopodobniej ze wschodu, a w okresie powojennym był użytkowany zapewne przez wojsko i Urząd Bezpieczeństwa, po czym trafił do prywatnego kolekcjonera. Był w opłakanym stanie. U mnie dopiero po 15 latach zaczął jeździć – tyle trwało kompletowanie części. Według rzeczoznawcy ma teraz około 95 % oryginalności – opowiada historię jednego z willysów Dariusz Borowiec z Opola Lubelskiego współorganizator kazimierskiego Spotkania z Historią, który do tego typu auta zapałał miłością w wieku 8 lat pod wpływem filmu „Złoto dla zuchwałych” z Clintem Eastwoodem.
Być może IX Spotkanie z Historią w Kazimierzu będzie dla jakiegoś kolejnego ośmiolatka początkiem pasji na całe życie?
- Willysy jeździły na wszystkich frontach II wojny światowej. To one po części tę wojnę wygrały, pomogły żołnierzom – mówi Dariusz Borowiec. - Może kiedyś jakiś chłopiec już jako dorosły odratuje kolejny taki samochód?