W czasie Święta Jesieni pogoda w Kazimierzu tradycyjnie dopisała. W końcu jakże mogłoby być inaczej, skoro to święto jesiennej aury? Przecież trudno świętować radość w deszczu…
Błonia przed Muzeum Przyrodniczym już po raz dwunasty zapełniły gęsto stoiskami z darami jesieni i wyrobami ludowymi. Na straganach pyszniły się przetwory z owoców i warzyw, orzechy i kukurydza w różnych odmianach, ciasta o różnych smakach, w tym szarlotka razowa z cukierni Zaniewiczów, która została nagrodzona w czasie konkursu „Smaki jesieni”. Jury doceniło też nalewkę sosnową, jęczmieniaka – zupę dawniej serwowaną służbie czy kiełbasę pradziada z szynką i wątróbką.
Ale Święto Jesieni to nie tylko uczta dla podniebienia. Wystawcy zapraszali do nabycia kolorowych bukietów suszonych kwiatów czy nie mniej dekoracyjnych wiązanek warzyw, prezentowali piękno koronkowych serwet i obrusów, oferowali błyszczące gliniane garnki, rzeźbione światki czy wiklinowe koszyki.
W Kazimierzu pojawiła się w tym roku rekordowa liczba wystawców nie tylko z najbliższej okolicy, ale z całej Lubelszczyzny, a nawet z Katowic, Dukli czy Mazur. W sumie swoje wyroby na nadwiślańskich błoniach zaprezentowało 120 wystawców. Dopisali też goście. Atrakcji nie brakowało. W czasie wystawy przygrywały cztery lubelskie kapele ludowe „Sami swoi, borowiacki, Młodzież po czterdziestce i Jarzębina. Nogi same rwały się do tańca i wielu z odwiedzających pozwoliło sobie na takie tany. W końcu – jak święto – to święto!
Fotoreportaż Mateusza Stachyry