Takich młodych Niemcy nie biorą...

Udostępnij ten artykuł

18 listopada w Kazimierzu upływa jak co roku na wspomnieniu krwawej środy. 78 lat temu rozpoczęła się w Miasteczku i okolicy od Rogowa przez Cholewiankę, Jeziorszczyznę, Witoszyn, Helenówkę, Rzeczycę, Parchatkę, Zbędowice, Włostowice aż po Pożóg akcja pacyfikacyjna, w wyniku której rozstrzelano blisko 150 osób, a co najmniej dwa razy tyle wywieziono do obozów. Wrócili nieliczni. Po latach ustalono, że winni tej zbrodni są funkcjonariusze I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii SS oraz 791 Batalionu Ostlegionów. Nie zostali za to osądzeni.

Krwawa środa dotknęła wiele kazimierskich rodzin. 18 listopada 1942 r. był dla nich początkiem traumy, której nie kończyły telegramy z tragiczną wiadomością z obozów. Pismo zawiadamiające o śmierci najstarszego syna Juliana Franciszek Wicik wrzucił z rozpaczy do pieca… Pozostały dokumenty z obozu, monidło, które po wojnie naszkicował wędrowny rysownik na podstawie mniejszego zdjęcia, i wspomnienia.
- Jest 5:30. Niemcy obstawili wioskę Rogów, skąd pochodzi rodzina mojego taty – wspomina Stanisław Wicik, wychowawca w Zespole Szkół im. Jana Koszczyca Witkiewicza w Kazimierzu. – Słychać krzyki we wsi, więc uciekają też mężczyźni z domu mojej rodziny. Tata z dziadkiem wybiega z lewej strony stodoły, a prawej strony brat taty Julian – chłopak bardzo zdolny, oczytany, nawet tej nocy siedział nad książkami do późna. A pod tą stodołą siedzi na ławeczce jakiś starszy dziadziuś. Co on tam robił? Może też uciekał? Mówi Julianowi: nie uciekaj, ty jesteś bardzo młody, takich młodych Niemcy nie biorą. Brat taty miał wtedy 18 lat. Chłopak się zatrzymał i Niemcy go zabrali.
Ojcu i dziadkowi Stanisława Wicika udało się uciec.
- Za tatą Niemiec strzelił, ale chyba nie chciał go trafić. Miał go bezpośrednio na muszce - widać nie chciał go zabić – wspomina Stanisław Wicik. –  Następnie uciekali z dziadkiem wąwozem – jest ich w Rogowie co niemiara, jak i w gminie Kazimierz – widział ich też inny Niemiec, ale odwrócił się do nich tyłem. Pozwolił na ucieczkę. Mimo, że Niemcy ostawili wąwozy wylotowe z wioski, udało im się uciec.
Ostatnie lata życia Franciszek Wicik spędzał u syna w Kazimierzu. Niedługo przed śmiercią trauma związana z wydarzeniami tamtych dni wróciła na nowo.
- W latach 70. zjawił się u nas niezapowiedzianie nieznany mi z nazwiska człowiek z Włostowic ruszony sumieniem. Widział taty brata w obozie. Julian widocznie wyczuwał, że długo nie pożyje, bardzo kasłał. Przekazał mu, skąd pochodzi i prosił, żeby ojcu przesłał wiadomość, o ile sam przeżyje – wspomina Stanisław Wicik. - Dziadek zmarł w 1978 r. To może było w 1974 r.?
W Rogowie wydarzenia krwawej środy 1942 r. upamiętnia głaz narzutowy z tablicą z nazwiskami pomordowanych.
Julian Wicik urodził się w Rogowie 24 października 1924 r. Z zawodu był, jak podają dokumenty obozowe, rolnikiem. W wyniku pacyfikacji w czasie krwawej środy trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Po trzech miesiącach, w 1943 r. przeniesiono go do KL Gross-Rosen, gdzie zginął.

Data publikacji:

Autor:

Komentarze