Muzeum Nadwiślańskie zawsze na Noc Muzeów przygotowuje najlepsze swoje oferty. Niesłabnącym zainteresowaniem cieszą się w Kazimierzu warsztaty złotnicze, podczas których złotnicy z różnych stron Polski prezentują najprostsze techniki złotnicze. To okazja, by własnoręcznie wykonać zawieszkę czy obrączkę, a nawet… nauczyć się niemieckiego! Nazewnictwo zawodowe polskich złotników pochodzi bowiem w większości z tego języka.
- Szaber to narzędzie do opracowywania powierzchni wyrobu złotniczego, inaczej skrobak – wyjaśnia złotnik Piotr Cieciura z Łodzi. – Jego nazwa pochodzi od czasownika schaben – zeskrobywać, zdrapywać. Nazwa z tego narzędzia przeszła na niecny proceder kradzieży w czasie wojny – szabrownictwo.
W czasie warsztatów można było też przyjrzeć się, jak złotnicy pracują na kuli cyzelerskiej.
- Kula służy do trzymania obiektu, nad którym pracujemy. To takie współczesne imadło – mówi złotnik Marian Klabisz z Warszawy. – Trochę waży. Rzecz w tym, żeby narzędzie było stabilne i umożliwiało pracę pod każdym kątem. Ta kula jest z brązu, ale w większości kule są żeliwne wypełnione kamieniami i ołowiem, żeby dociążyć. Reszta to smoła cyzelerska, która ułatwia repusowanie…. czyli zdobienie wyrobów z blachy poprzez wybijanie na zimno wgłębień, dających po drugiej stronie wypukły wzór.
Nie brakowało też chętnych do wykonania ozdób metodą odlewu. Najpierw należało przygotować formę w kawałkach suporeksu, choć – jak zapewniał złotnik Jacek Skrzyński – wystarczyłby do tego także zwykły duży ziemniak, tylko surowy.
- Przekrawamy go na pół, rzeźbimy w jednej części to, co chcemy, robimy kanał wlewowy, składamy i wlewamy podgrzaną cynę, która ma stosunkowo niską (400 stopni C) temperaturę topnienia. Przy zachowaniu ostrożności można to zrobić – twierdzi Jacek Skrzyński.
Uczestnicy warsztatów najczęściej próbowali tą metodą wykonać swoje inicjały lub serca.
- To miało być serduszko, ale w ostatniej chwili zmieniliśmy koncepcję. Kiedyś widziałem wyrzeźbioną twarz w pustaku i chciałem zobaczyć, czy będę umiał zrobić taki sam model. Zawsze chciałem spróbować zabawy z rozgrzanym metalem, ogniem. Obudziła się we mnie dusza rzemieślnika – mówi Maciej Górecki, który na Nadwiślańską Noc Muzeów przyjechał z Lublina. – Do odlewu przykleję z tyłu magnesik, do tego napis Kazimierz i będzie magnes na lodówkę!
Noc muzeów była także okazją do zwiedzenia zbiorów Muzeum Złotnictwa oraz aktualnej wystawy w Galerii Wystaw Czasowych „Oddychać powietrzem prawdziwej sztuki”.