Stary ramol, dzidzia piernik i bezludna wyspa

Udostępnij ten artykuł

Czy w dobie telewizji i Internetu ktoś jeszcze z własnej nieprzymuszonej woli czyta książki? Czy gdyby dziś przyszło nam pakować lektury do przeczytania na bezludnej wyspie, nasz bagaż nie okazał się zwyczajnie... pusty?

Długie tyrady, zawiły styl, kunsztowna składania, senna atmosfera właściwie bez akcji. Kto dziś jeszcze czerpie przyjemność z czytania „Lotty w Weimarze“ Tomasza Manna?

Młodzi wyrażają się dosadnie: stary ramol pisze o dzidzi piernik. W wolnym tłumaczeniu znaczy to: Tomasz Mann pisze o 63 - letniej Lotcie, która po latach przyjeżdża do Weimaru, by spotkać się z Goethem - autorem kultowych „Cierpień młodego Wertera“, gdzie jej przypadła rola ukochanej głównego bohatera. Książka z 1939 r traktuje o wydarzeniach z początku XIX stulecia. Czy jeszcze kogoś to dzisiaj może interesować?

Ta właśnie lektura była punktem rozważań o związkach literatury z realnym życiem i stosunku artysty do miłości podczas kolejnej Niedzieli Literackiej - klubu czytelniczego w Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów pod kierunkiem prof. Zofii Mitosek. Tym razem spotkanie odbyło się - w obawie przed kaprysami zimowej aury - w kawiarence Muzeum Nadwiślańskiego przy Rynku. Czy było o czym dyskutować?

„To, co przemija, uwiecznia moja pieśń“ - pisał Goethe. Jak pisał, tak i czynił: uwiecznił młodą Lottę w powieści „Cierpienia młodego Wertera“, która zmieniła oblicze Niemiec i...  życie samej Lotty, którą nastygmatyzowała na całe życie. Jej przyjazd do Weimaru odebrano jak pojawienie się... celebrytki! Organizowane były prawdziwe pielgrzymki pod okno hotelu, gdzie się zatrzymała, malowano jej portrety, rozpoznał ją nawet kelner! Magia literatury porównywalna z dzisiejszą magią TV!

Pytanie: co ciągnęło 63 - letnią kobietę, matkę jedenaściorga dzieci do człowieka, którego nie kochała, a który magią swojej miłości i pióra uczynił z niej wiecznie młodą heroinę głośnego romansu, cóż z tego, że ... tylko wyobrażonego?

- To siła sztuki, która z utrwala małe epizody, czyniąc z nich kanwę dla wielkich dzieł - mówiły uczestniczki Niedzieli Literackiej.

Może to właśnie ta tęsknota przywiodła Lottę z powrotem do Goethego, z którym tak naprawdę nie łączyło jej nic oprócz skradzionego w malinowym chruśniaku pocałunku? Tęsknota za miłością, której tak naprawę nie zaznała, za dawno minioną młodością? Ale nie od dziś wiadomo, że do przeszłości nie ma powrotu. Goethe, którego Lotta spotyka  w Weimarze, to zupełnie inny człowiek, niż ten którego znała z młodości i... z literatury.

- Lotta w Goethem szuka człowieka, a natrafia na mur - na mistrza, nihilistę, który na innych patrzy z góry, na boga, który coś tworzy, ale nie wchodzi w kontakty z wiernymi, tylko od innych wymaga miłości i uwielbienia - mówiła prof. Zofia Mitosek.

Takie odczytanie wywołało zgoła nieromantyczną refleksję.

- Tomasz Mann pisze o tym wielkim Goethem w sposób ironiczny - mówił jeden z czytelników. - Symbol romantyzmu - wyidealizowana miłość w rzeczywistości zostaje pozbawiona tej romantyczności i jawi się jako manifest antyromantyczny.

Spotkanie poświęcone „staremu ramolowi piszącemu o dzidzi piernik“ okazało się więc dyskusją o Człowieku. O ludzkich tęsknotach, niespełnionych pragnieniach. Nieważne, że czasy się zmieniły, bo człowiek w środku wciąż pozostaje taki sam.

Tematyka następnych Niedziel Literackich:

30 marca - Milan Kundera „Nieśmiertelność“
27 kwietnia - Jarosław Marek Rymkiewicz „Żmut” (o Mickiewiczu i jego domniemanym dziecku z Marylą Wereszczakówną)
25 maja - Alice Munro (literacki Nobel 2013) – „Widok z Castle Rock” (powieść autobiograficzna)
29 czerwca - Joanna Bator - „Ciemno, prawie noc“

A co po wakacjach? O tym zdecydują członkowie salonu literackiego „Pod wiewiórką“ m.in. na podstawie list książek, które chcieliby zabrać ze sobą na bezludna wyspę. A jakie książki na bezludną wyspę zabraliby Państwo? Czy znalazłoby się tam miejsce dla „Lotty w Weimarze“.

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze