Spowolnić czas

Udostępnij ten artykuł

Filcowanie, zpagetti, transfer, decupage, tilda, richelieu – te i inne mniej tajemniczo brzmiące techniki od lata ubiegłego roku gromadzą w Kazimierskim Ośrodku Kultury, Promocji i Turystyki mniej lub bardziej stałą grupę pasjonatek robótek ręcznych. Co tam się dzieje?

Wtorkowe późne popołudnie. W Kazimierzu jest już właściwie ciemno, ale Kazimierski Ośrodek Kultury, Promocji i Turystyki wcale nie jest zamknięty na głucho. Wręcz przeciwnie. W środku spora grupa kobiet w różnym wieku pochyla się nad swoimi pracami. Jedne kończą subtelne anioły na deskach, nanosząc złocenia i lakierując prace, inne – malują na szkle witraże. Jeszcze inne skupiają się wokół animatorki, która tłumaczy sposób wykonania pisanki metodą richelieu.

- Najpierw ołówkiem rozrysowuję wzór na 3 – 4 gęsich wydmuszkach – objaśnia rzeczowo prowadząca zajęcia Dorota Opolska, plastyk i pedagog – potem rzeźbię je miniszlifierką, następnie moczę kwadrans w słoiczku z ACE i po wyschnięciu maluję farbą akrylową, nanosząc ją gąbką lub pędzelkiem, przez co uzyskuję różnorodną fakturę jajek. Na końcu konturówką do malowania na szkle wokół otworków robię obwolutki przypominające haft richelieu.

Wykonanie jednej takiej „pisanki” zajmuje około dwóch godzin, jeżeli pracę zorganizować seryjnie, to na 3 – 4 wydmuszki potrzeba – jak zapewnia pani Dorota – 2 wieczory.

Sylwia Sobiesiak przyjechała na te zajęcia specjalnie z Puław.

- Byłam ciekawa tych wydmuszek. Zakupiłam już takie jajka w Internecie i będę próbować. Jeżeli mi się spodoba, to za dwa tygodnie jestem tu znowu. Tym bardziej, że oferta jest interesująca, a materiały mamy zapewnione w cenie zajęć, co jest bez porównania tańsze, niż gdyby je kupować samemu.

Pytanie tylko, czy się spodoba?

Odpowiedź mogą ułatwić prace, które uczestniczki zajęć przyniosły ze sobą z domu.

- Większość z uczestników zajęć ma jakieś doświadczenia w ręcznych robótkach – mówi Dorota Opolska. – Jedne, jak pani Janeczka, specjalizują się w decupage’u, inne, jak pani Aneta, w transferze, jeszcze inne, jak pani Justyna – w tilda.


Justyna Ćwikła z Kraśnika siedzi w otoczeniu szmacianych lal i zajączków.

- Przypadkiem natrafiłam na książkę o projektowaniu tilda i na podstawie szablonów, które tam były zamieszczone, zaczęłam próbować szyć podobne lale. Zawsze ciągnęło mnie do maszyny, ale nigdy nie miałam odwagi.

Pierwsza tilda pani Justyny powstała zimą tamtego roku. Teraz co tydzień dołączają do niej kolejne – jedna lub dwie – szmacianki: lale, literki, serca i ostatni samodzielny projekt – sympatyczne niebeskie biało nakrapiane króliczki.

Aneta Szymańska z Puław prezentuje tace, serca i jaśki wykonane techniką transferu.

- Na urodziny dzieci wszystkim robimy poduszki z bocianem niosącym niemowlaka z jego imieniem i datą urodzin. – Jest to absolutnie spersonalizowany prezent – tylko i wyłącznie dla danej osoby.

Technika przenoszenia wzoru z szablonu na tkaninę czy deskę wygląda na trudną i skomplikowaną.

- To jest błyskawiczna sprawa, dlatego to lubię, bo jest szybki efekt– przekonuje jednak pani Aneta i wyjaśnia tajniki transferu. – Kartkę z wydrukiem laserowym przyklejam taśmą wzorem do powierzchni. Biorę rozpuszczalnik nitro na wacik i pocieram lekko po papierze, aż będzie wilgotny. Następnie wcieram wzór w materiał łyżeczką, chociaż niektórzy robią to specjalnym wałkiem. Trzeba podglądać, czy wzór się przyjął, ale trwa to przeciętnie około minuty.

Dodatkowo wzór jest trwały, koszulki, torebki czy poszewki na poduszki można prać w temperaturze do 40 stopni.

- Przy 60 stopniach wzór blaknie, ale się nie spiera – zapewnia pani Aneta.

Następne zajęcia zapowiadają się nie mniej obiecująco.

- W marcu pokażemy, jak zdobić stare meble, by wyglądały jak rustykalne – mówi Dorota Opolska.

Zajęcia odbywają się dwa razy w miesiącu – we wtorki w godzinach 16.00 – 18.00. Miesięczny koszt tych zajęć to 20 zł, które w całości przeznaczane są na zakup potrzebnych materiałów.

Uczestniczki powoli pakują swoje dzieła i zbierają się do wyjścia. Nieśpiesznie. To już koniec? Podczas zajęć czas jak zaczarowany „przycupnął i czekał”, zegar ruszył dopiero z naciśnięciem klamki i wyjściem na pogrążoną w mroku ulicę.

Do zobaczenia następnym razem.

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze