Ulica Zamłynie swoją nazwę bierze od młyna, który istniał w tym miejscu od dawna. Oznaczony jest na karcie Topograficznej Królestwa Polskiego z 1839 r. Młyn w obecnym kształcie – jak podaje Aleksander Lewtak w książce „Młyny wodne. Rzeka Bystra i jej dopływy” – wybudował tu około roku 1870 dziedzic Celejowa – być może jeszcze Marcin Klemensowski, który żył do 1869 r., a być może już jego syn Ludwik, który przejął spadek po ojcu. Młyn Klemensowskich był czterokondygnacyjny. Po pożarze w 1910 r. odbudował go trzy lata później jako budynek o kondygnację niższy kolejny dziedzic Józef Klemensowski. Po II wojnie światowej młyn upaństwowiono, a obecnie prywatny właściciel wystawił go na sprzedaż.
Za młynem ulica z czasem przechodzi w polną drogę, by pod górą skręcić w lewo i wejść w las. Leśna droga z czasem wprowadzi nas w Szkutny Dół. Mapy utrwaliły nazwę jaru, jednakże miejscowi nie pamiętają, czy pochodzi ona od nazwiska właściciela – w Bochotnicy nie mieszka dziś żaden Szkutnik – czy może od nazwy profesji budowniczego łodzi – Bochotnica jak i Kazimierz przez wieki związana była przecież z Wisłą.
Szkutnym Dołem sączy się wodomcza, która czasami zajmuje całe dno wąskiego wąwozu, wpychając nas na sarnie ścieżki zboczy. Na szczęście towarzyszy nam tylko przez kilkaset metrów, przepadając gdzieś w końcu w bocznej, bardziej wypłaszczonej odnodze. Czy to tu w czasie II wojny młodzież bochotnicka urządzała sobie potańcówki, by nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania władz okupacyjnych?*
Strumyk znika, ale nie oznacza to, że spacer staje się łatwiejszy. Wąwóz jest wprawdzie niezarośnięty, ale głęboki, wąski i rozjeżdżony przez motocykle, które dno zmieniają czasem w grząskie błoto. To zmusza nas, by wspiąć się na stok także wyjeżdżoną, ale suchą ścieżką i poszukać innej drogi na wierzchowinie. Lasem dochodzimy do Drogi na Wał, która koło winnicy sprowadza nas do Zamłynia. Za nami 4,5 km, które pokonaliśmy w 2 godziny.