Parchatka to niewielka miejscowość położona w połowie drogi pomiędzy Puławami i Bochotnicą. Wieś w czasach, gdy w Puławach rezydowali księstwo Czartoryscy, była często odwiedzana przez ich gości. Bywał tu nawet sam car Aleksander.
- Parchatka była malownicza, tajemnicza, piękna widokowo, odpowiadająca gustom epoki. Księżna postanowiła wykorzystać to urocze miejsce. Miało być przedłużeniem pałacowego parku, służyć westchnieniom, zamyśleniom, rozrywce, cieszyć wzrok pięknym widokiem – czytamy w jednym z artykułów na warszawa.naszemiasto.pl.
Na jednym ze wzgórz stanęła romantyczna świątynia dumania z prowadzącym do niej chybotliwym diabelskim mostem, na innym – trzy krzyże, które upamiętniały głębokie przywiązanie księżnej do jednej z jej wychowanek - Zofii z Matuszewiczów Kickiej, którą opiekowała się po śmierci matki Zofii a swojej krewnej Felicji Matuszewiczowej.
Pod troskliwą opieką księżnej Czartoryskiej Zofia otrzymała bardzo staranne wychowanie. Lekcje rysunku pobierała u malarza - pejzażysty i rysownika Józefa Rychtera, czego owocem są między innymi dwa obrazy w kościele włostowickim: „Pan Jezus” i „Matka Boska Karmiąca”. W swoim pamiętniku, prowadzonym w latach 1812 – 1819 Zofia utrwaliła wiele realiów z dworu Czartoryskich. Także historię własnej nieszczęśliwej miłości do księcia Adama Jerzego.
Prawie czterdziestoletni syn księżnej Izabeli po kilku niefortunnych związkach, z których żaden nie zakończył się przed ołtarzem, nie tylko przypadł do gustu pannie Matuszewiczównej, ale i podobno sam się w niej zakochał. Okazało się jednak, że dla córki ministra skarbu i posła na Sejm Czteroletni małżeństwo z księciem to za wysokie progi. Mimo że związkowi sprzyjała sama księżna, ostatecznie uznano je za mezalians.
- Tak niedawno oświadczył mi swą miłość namiętną [...], robił, co mógł, by zdobyć moje serce, a potem wzgardził mną, obraził i upokorzył na każdy możliwy sposób - tak w swoim pamiętniku skomentowała tę historię serca sama Zosia Matuszewiczówna, kiedy Adam Jerzy przysłał jej list, w którym prosił, by zawsze uważała go za brata i przyjaciela...
Księcia ożeniono wkrótce z siedemnastoletnią księżniczką radzyńską Anną Sapieżanką, a Zofię Matuszewiczównę wydano za mąż za syna starosty ryckiego - generała Ludwika Kickiego.
O ile małżeństwo Adama Jerzego okazało się szczęśliwe, o tyle Zofii już nie. Przyczyniła się do tego i jej choroba płuc, i kłopoty majątkowe męża, i śmierć pierwszego dziecka. Zofia zmarła po trzech latach małżeństwa 5 grudnia 1822 r. w wieku 26 lat podczas kolejnego porodu.
Na pamiątkę Zofii i jej dzieci księżna Izabela wzniosła w ukochanej Parchatce – na wzgórzu, w miejscu, gdzie Wisła tworzy najdalej na wschód wysunięte kolano w całym jej biegu – trzy krzyże.
- Zaraz za wsią, na szczycie najwyższej z pasma gór będącymi ostatnimi odnogami Karpat wznoszą się trzy krzyże obok siebie postawione. Jest to pamiątka przyjaźni księżnej Izabeli Czartoryskiej dla jednej ze swoich rezydentek, która równocześnie z dwiema jej zmarła córkami. Krzyże te widać z okien zamku. Pułkownik artyleryjski były wojsk polskich, Piętka, pewnego wieczoru wyprowadził księżnę do ogrodu. Na dany znak, a mianowicie po wypuszczeniu w powietrze białego gołębia, w oddaleniu zapaliły się owe trzy krzyże jaśniejące w wieńcach ogni sztucznych - tak współcześnie charakteryzował to miejsce Alojzy Kuczyński na łamach "Tygodnika Ilustrowanego".
Krzyże te stały jeszcze w latach 40. ubiegłego wieku, zanim ostatecznie zniszczył je czas. Powróciły w roku 2006 z inicjatywy proboszcza parafii kazimierskiej ks. Tomasza Lewniewskiego wykonane w zakładzie stolarskim w Uściążu i zamontowane w Parchatce przez strażaków. Zaprojektował je profesor wydziału architektury Politechniki Warszawskiej Konrad Kucza Kuczyński. Ich układ nawiązuje do krzyży na Golgocie. Najwyższy, środkowy, w kształcie tzw. krzyża Jana Pawła II ma wysokość 8 m.
To właśnie miejsce proponuję odwiedzić w Parchatce.
Z Kazimierza najłatwiej podjechać tu samochodem. Jadąc w kierunku Puław, skręcamy w wąwóz na Zbędowice. Po około 1,5 km, kiedy wąwóz otwiera się na wierzchowinie, zostawiamy auto na poboczu i wracamy do wąwozu, by po około 50 m skręcić w lewo w polną drogę, której dajemy się prowadzić przez kolejne półtora kilometra do samej Góry Trzech Krzyży w Parchatce. Rozciąga się stąd malowniczy widok i na zakole Wisły, i na pobliskie Puławy. Tu zanim zdecydujemy się na powrót, możemy wspomnieć historię romantycznej miłości córki ministra i księcia…
Żeby nie wracać cały czas tą samą drogą, proponuję zagłębić się w wąwozy Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, który słynie w Europie z największej ich gęstości – na kilometr kwadratowy przypada tu 11 km jarów i wądołów. Nasyceni widokiem, zagłębimy się w jeden z nich.
Trudno sobie wyobrazić, że to wąskie raczej przejście biegnące stromo w dół było jeszcze kilkanaście lat temu drogą, którą mieszkańcy Parchatki dojeżdżali na pola. Nie schodzimy jednak do samej wsi. W miejscu, gdzie ścieżka gwałtownie skręca w prawo, a z lewej swej strony otwiera się na inny wąwóz, spróbujemy zejść jeszcze niżej – w głąb kolejnego jaru. Zejście jest jednak bardzo strome, należy więc uważać pod nogi.
Na dole skręcamy w lewo i wspinamy się wąwozem pod górę. Tędy także prowadziła kiedyś droga na pola. W miejscu, gdzie wądół rozszerza się i pośrodku „polany” rośnie samotne drzewo, skręcamy w lewo. Wkrótce wąwóz podniesie się mocno w górę i wyprowadzi nas z powrotem na drogę. Skręcamy w prawo i po około kilometrze znajdziemy się w pobliżu swojego auta.
Koniec wycieczki. Koniec wyprawy na Zbędowice. Do Parchatki. I w XIX wiek.