Proponujemy tym razem trasę niezbyt długą i jak zwykle – średnio trudną. W większości prowadzi po równym gruncie, choć jest krótki odcinek, gdy po zboczu – szczególnie w wilgotne dni – mogą nam się nieco ślizgać nogi. Ale w tym też jest swój urok, a odcinek ten sumie tylko kilkunastokilometrowy.
Startujemy z serca Miasteczka – z rynku. Idziemy Klasztorną i Cmentarną w kierunku cmentarza parafialnego św. Jana. Po drodze warto zwrócić uwagę na metalowy krzyż upamiętniający ofiary gestapo, które w czasie wojny mieściło się w klasztorze franciszkanów. Wykonano go z autentycznych elementów więziennego ogrodzenia z tamtych czasów według projektu prof. Konrada Kucza Kuczyńskiego.
Dochodzimy do bramy cmentarnej, dawnej bramy z ogrodów aptekarza Lichtsona, i zanim skręcimy w lewo, popatrzmy do tyłu. Rozciąga się stąd jeden z najpiękniejszych widoków za farę, zamek i basztę ustawionych w jednej linii. Widok stąd teraz nieco inny niż na początku XX wieku. Wprawdzie średniowieczne budowle wciąż prezentują się pięknie, a może nawet piękniej niż wtedy, ale ulica Cmentarna przestała być drogą, przy której nieśmiało przycupnęło parę stodół. Jest prawdziwą ulicą, gdzie zrobienie zdjęcia bez samochodu to łut szczęścia.
Skręcamy w lewo i po chwili zagłębiamy się w Głęboczyznę – wąwóz drogowy, który prowadzi pod arkadowym mostkiem zaprojektowanym przez ks. Kamińskiego i Karola Sicińskiego. Jego wylot łączy się z wyjściem z cmentarza.
Skręcamy w prawo. Za chwilę na zakręcie zobaczymy słynny dąb króla Kazimierza, pod którym według legendy monarcha sprawował sądy. Zniszczone w czasie działań wojennych drzewo zastąpił nowy dąb, który do tamtej średniowiecznej dodaje swoją historię. Został on uroczyście posadzony przez dowódcę Kompanii Warszawskiej Armii Krajowej w Lasach Janowskich – prof. Zdzisława Wilusza ps. Rafał Sęk w 1948 r. W akcji sadzenia dębu uczestniczyli licznie uczniowie miejscowej szkoły. Po starym drzewie pozostała tylko murowana plomba…
Z tyłu dębu zagłębiamy się w niegłęboki wąwóz. Wejście jest trochę utrudnione, ale po chwili już wędrujemy w dół witani przez lustro Wisły o tej porze roku widocznej zza gałęzi drzew.
Dajemy prowadzić się ścieżce. Po chwili po prawej stronie mijamy położoną w dole białą willę z czerwonym dachem. To Murka – przedwojenna letnia willa Sopoćków. Powstała ok. 1920 r. według projektu inż. Ignacego Kędzierskiego. Dziś hotel. Jego nazwa nie jest jednak związana z rodziną pierwotnych właścicieli. Murka to pseudonim okupacyjny Marii Kozickiej, która po wojnie wraz z mężem prowadziła tu Dom Wycieczkowy PTTK. Zginęła podczas pożaru ratując dzieci z wycieczki szkolnej.
Ścieżka dalej wije się lasem, na chwilę tylko wyprowadzając nas na pusty teren przecinki związanej z biegnącą tędy trakcją energetyczną. Tu jest właśnie ten stosunkowo trudny do przejścia fragment trasy. Po chwili jednak jest już za nami.
Jeszcze kawałek lasem wzdłuż zbocza i dochodzimy do leśnej drogi naprzeciwko zabudowań. Skręcamy w prawo i wychodzimy przy ruinach jednego z dawnych spichlerzy zbożowych na ulicę Krakowską. Skręcamy w prawo i idziemy dalej ulicą, mijając po drodze hotel – spichlerz Kobiałków z piękną renesansową fasadą, a po chwili właśnie Murkę z okazałą kolumnadą.
Krakowska to jedna z najpiękniejszych ulic w Kazimierzu. Po drodze warto zwrócić uwagę na jaśniejący z dala budynek Faktorii Angielskiej czy ukrytą za wysokim drewnianym utrzymanym w stylu góralskim płotem willę Potworowskich powstałą w 1910 według projektu Jana Koszczyca Witkiewicza.
Za nami blisko 3 km trasy. Zmęczeni? A może macie ochotę na kawę czy gorącą czekoladę? Zanim zakończymy wycieczkę, warto pokrzepić się w słynnej kawiarni u Dziwisza.
Do zobaczenia na kolejnym szlaku za tydzień.