Głębocznice parchackie wydrążone w podłożu przez ludzi, wodę i czas odkrywają w słońcu swoje złote wnętrze. Pamiętacie z dzieciństwa złote zajączki? Tu właśnie można je odnaleźć. Każdy swoje. Ukryte pomiędzy korzeniami drzew przytulonymi do złotych ścian wąwozu, czasem wśród mchów i paproci. Czasem pod liściem kopytnika, konwalijki dwulistnej albo w kielichu niebieskiej ostróżki.
Stara droga na Zbędowice, którą miejscowi nazywają Loskiem, głębocznicą wyprowadza nas na pola , skąd można podziwiać panoramę Wisły. Prowadzi tędy żółty szlak PTTK im. Ryszarda Bałabucha, który tędy prowadził słynne rajdy na Górę Trzech Krzyży w Parchatce. Podczas spaceru cały czas towarzyszą nam drzewa i odsłaniające się raz po raz – jak zaproszenie na kolejny spacer – wejścia do różnych wąwozów. Nas jednak interesuje szlak parchackich kapliczek – ustawianych przy drodze w szczerym polu, najczęściej na rozstaju – jakby na dobrą wróżbę przed podjęciem decyzji, przed wyborem właściwego kierunku. Zawsze w towarzystwie przynajmniej jednego drzewa. Na tym szlaku stoi blisko 400 – letni dąb szypułkowy z kapliczką szafkową chroniącą wypłowiałe już zdjęcie obrazu Matki Boskiej – jeden z modnych jeszcze kilkanaście lat temu przestrzennych obrazów ukazujących różne jej wizerunki w zależności od tego, z której patrzymy strony. Wśród mieszkańców Parchatki – jak podaje profil na Facebooku Dzieje Parchatki – krążą różne historie związane z tym miejscem. Jedni mówią, że przy tym dębie znajdował się punkt łącznikowy partyzantów. Tu między innymi ukrywano baterie do radiostacji. Inni mówią, że w czasie II wojny światowej, w konarach dębu ukrył się pewien człowiek, uciekający przed Gestapo. Jako wotum wdzięczności za ocalenie życia, ufundował kapliczkę maryjną. Według Tadeusza Grzegorczyka z Parchatki dąb ten dla mieszkańców był zawsze wyznacznikiem miejsca. Wraz z kapliczkami i wszechobecnymi przy drogach krzyżami spełniał rolę przystanku. Przy tym dębie babcia pana Tadeusza zapamiętała z dzieciństwa wyłaniający się z lasu oddział Kozaków. A kapliczka? Podobno była tu – co jakiś czas podmieniana – od niepamiętnych czasów. To przy niej zatrzymywały się pochody mieszkańców i księdza, który święcił pola uprawne. To przy niej wciąż żegnają się nabożnie spracowane ręce dzisiejszych mieszkańców Parchatki.
Polną krętą drogą wśród pól dochodzimy do szosy. Opuszczamy żółty szlak i skręcamy w lewo. Przy pierwszych zabudowaniach za świerkami skręcamy w lewo. Wąwozem Chrząchowa dochodzimy do niebieskiego szlaku PTTK. Wchodzimy do Skrzypnego Dołu wyściełanego ciemną zielenią skrzypu zimowego.
- Tu w latach 60 XX w. – wspomina Tadeusz Grzegorczyk – harcerze z okolicy palili ogniska po porządkowaniu terenu cmentarzyka w Kolonii Zbędowice.
Wąwóz ten łączy się wkrótce z Zimnym Dołem. W miejscu tym zawsze było dużo wilgoci i rosła bujna trawa dlatego też mieszkańcy Parchatki jeszcze do lat 70. ubiegłego stulecia wypasali krowy.
- Zawsze tu były mokradła, bagna, moczary – mówi Tadeusz Grzegorczyk. – Przejazd możliwy był w zimie, gdy wszystko zamarzło. W pozostałym czasie jeżdżono drogą uformowaną na półce wschodnim stoku wąwozu.
Dzisiaj może nie ma w tym miejscu nieprzebytych bagien, ale droga wciąż jest błotnista, rozjeżdżona motocyklami, quadami i autami terenowymi.
Zimny Dół na zakręcie przechodzi w Odnóżkę, a potem w piękną głębocznicę lessową zwaną drogą na Kubalę. W miejscu, gdzie Odnóżka schodzi się z głębocznicą na wierzchowinie leży Stróżkowe Pole. Jak twierdzi Tadeusz Grzegorczyk archeolodzy odkryli tam ślady osadnictwa z 1300 lat p.n.e.
Za nami blisko 7 km. Zmęczeni?
Długość trasy: 7,8 km.