Dom Marii i Jerzego Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym. Miejsce położone na obrzeżach nadwiślańskiego Miasteczka, a będące jakże ważnym miejscem na jego mapie. Nierozerwalnie związane z sztuką. I choć od śmierci Marii Kuncewiczowej mija właśnie 25 lat, w willi wciąż tętni życie.
Postać Marii Kuncewiczowej jest powszechnie znana, jednak chyba nikt nie posiada tak obszernej wiedzy na temat pisarki, jak Wanda Konopińska – Michalak, kierownik Domu Marii i Jerzego Kuncewiczów, oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym.
- Maria Kuncewiczowa umarła 15 lipca 1989 roku we własnym domu w Kazimierzu Dolnym (datę pokazuje autentyczny kalendarz) – mówi Wanda Konopińska – Michalak. - W ostatnich chwilach towarzyszyły pisarce jej bratanica – Anna ze Szczepańskich Mańkowska oraz gospodyni i przyjaciółka – Zofia Siedlecka. O wydarzeniach związanych ze śmiercią Kuncewiczowej opowiedzieliśmy w filmie pt. ‘Kaukaski dywanik’, który w r. 2007 nakręciliśmy w Domu Kuncewiczów. Był to czas godny utrwalenia, bo ujawnił skalę przywiązania do Marii Kuncewiczowej najbliższych jej osób. Nie było już wśród nich męża pisarki, Jerzego Kuncewicza, bo nie żył już od 1984 roku, lecz z okazji 25 rocznicy śmierci żony, którą w bieżącym roku obchodzimy, pamięć o Kuncewiczu musi powrócić z pełną siłą. „Marynce” nie tylko poświęcił swoje życie, ale i w ogromnym stopniu ukształtował jej własne.
Fragment „Listów do Jerzego” z 1988 roku. Maria Kuncewiczowa pisze o mężu:
” Jerzy, ty tak szanowałeś drzewa, słyszałeś w nich powiew międzyplanetarny, zahaczający o Ziemię. Nie pozwalałeś drzew ścinać, upierałeś się nawet przy wierzbie nie twojego sadzenia. Stała uczepiona korzeniami zbocza koło grobli łączącej dwie części gruntu przedzielone jarem. Zasadził ją, pewnie ze dwadzieścia lat temu, jakiś obcy, samowolny wiatr, wyprowadziło z błota słońce, oszczędziły mrozy, zapłodniły pszczoły.
Nie była złocista, nie zamiatała powietrza warkoczami. Była bardzo wysoka, szarawa, sztywna, rozszczepiona na dwa pnie. Przeszkadzała jarzębinom i klonowi, rzucała cień na azalie. Mówiłam
- Po co nam ta wierzba, ani płacząca, ani swoja?
- Ona żyje – powiedziałeś.
- Ona zabiła azalie! – krzyknęłam.
-To nie nasza rzecz takie wojny- usłyszałam.
Mijał drugi rok, odkąd ciebie zakopano. W miejsce bieli napływała szarość, codziennie bardziej zielona. Otóż któregoś ranka niechciana wierzba oszalała. Zaskrzypiała, potrząsnęła koroną, zamiotła sobą powietrze i runęła w szum, bezład, w liściastą zawieruchę, w zemstę za strach przed burzą, za nudę upałów, za zimne anielstwo śniegu, za wszystko, czego ona ani my nie lubiliśmy.
Katastrofa była tak gęsta i niespodziewana, że mój świat się zachwiał i ty w twoim nowym bycie chyba także doznałeś wstrząsu.”
W najbliższy wtorek, 15 lipca w Kuncewiczówce odbędzie się odczyt Edwarda Balawejdera pt. "Maria Kuncewiczowa – o Jerzym, współtwórcy jej świata". Wydarzenie to przygotowane zostało w związku z rocznicą śmierci Marii Kuncewiczowej. Odczyt byłego prezesa Fundacji Kuncewiczów, która działała do roku 2005, rozpocznie się o godz. 17.00. Wstęp jest wolny.
- Zapraszamy do oddziału Dom Marii i Jerzego Kuncewiczów na to wydarzenie, które będzie także okazją do przypomnienia działalności zasłużonej Fundacji Kuncewiczów, którą w latach 1991-2005, prowadził pan Balawejder - mówi Wanda Konopińska Michalak.