Góry śniegu w Miasteczku przyjęły brunatną barwę, ale na szczęście powoli znikają. Niektóre jednak wciąż szpecą miasto nie tylko w miejscach publicznych – na Rynku, a nawet przed samym Urzędem Miasta – zalegają ciągi komunikacyjne, zmuszając pieszych do chodzenia ulicami. Niby żadna sprawa – to specyfika Kazimierza – każdy tu chodzi, jak chce i którędy chce. Ale jeżeli mamy w wózku małe dziecko i nie traktujemy Miasteczka jako egzotycznego miejsca wypoczynku, tylko jesteśmy na nie skazani na co dzień? Wtedy sprawa nie wygląda już tak zabawnie… Tak jest m.in. na tzw. Górnej Puławskiej, końcu Krakowskiej, na wale wiślanym – głównym po Rynu miejscu spacerowym w Kazimierzu. Co na to władze miasta?
Jak mówi zastępca burmistrza Maciej Żurawiecki, władze samorządowe odpowiadają za porządek na placach i ulicach w miejscach publicznych. Jednocześnie obiecuje, że wpłynie na firmę, która obecnie zajmuje się oczyszczaniem miasta, by wzięła się za to żwawiej – jak mówi.
- Utrzymanie czystości i porządku na chodnikach, jak wiemy, należy jednak do gospodarza posesji. Zgodnie z prawem musi on odśnieżyć, zamieść swój chodnik i pilnować tu porządku. Właściciel posesji gromadzi przy krawężniku śnieg czy śmieci i wtedy zarządca drogi, czyli miasto w tym przypadku, ma to wywieźć – mówi Maciej Żurawiecki. – Właściciele posesji mają problemy jednak, żeby w to uwierzyć, chociaż informacje o tym wysyłamy prawie co roku i wszyscy mieszkańcy wiedzą, ze ten chodnik należy do nich.
Czy to znaczy, że jeżeli właściciele posesji zlekceważą swoje obowiązki, miasto pozostanie brudne?
Burmistrz Żurawiecki mówi, że w wyjątkowych przypadkach miasto, biorąc pod uwagę kwestie estetyczne, przeprowadza akcje porządkowe na własny koszt. Nie wyklucza takiej ewentualności i w przypadku porządków pozimowych, chociaż podkreśla, że tego typu działania należą do mieszkańców.
Kolejnym problemem, który po zniknięciu śniegu ujawnia się w Kazimierzu w całej okazałości są … psie odchody. Są wszędzie i naprawdę trzeba bardzo uważać, żeby nie przynieść ich z butami do domu czy na kwaterę.
- Problem dotyczy nie tylko Kazimierza, ale niestety wszystkich miast w Polsce. Nie znam takiego, które by nad tym zapanowało – mówi Maciej Żurawiecki. - My jako urząd, a więc ci, którzy organizują życie mieszkańców, w jakiś sposób za to odpowiadamy, ale sprzątanie to nie jest tylko nasza rola – zaznacza zastępca burmistrza, przypominając o obowiązkach właścicieli posesji. – Poza tym nie może być przyzwolenia społecznego na tego typu zachowania, że ludzie wyprowadzając swoje psy pozwalają załatwiać im potrzeby fizjologiczne na ulicy. Ludzie boją się reagować, zwracać innym uwagę. Nie ma presji społecznej.
Jednak mimo tego, że problem psich odchodów w miejscach publicznych dotyczy nie tylko Kazimierza, inne miasta podejmują próby przeciwdziałania. Na puławskich chodnikach na przykład obecne są napisy „Sprzątaj po swoim psie!”. W innych, jak na przykład w Międzyzdrojach, ustawiono pojemniki na psie odchody ze specjalnymi torebkami ułatwiającymi ich usunięcie. Burmistrz Żurawiecki obiecuje, że lada dzień takie pojemniki pojawią się również w Kazimierzu – są w magazynach, swego czasu stały na ulicach, ale zdemontowano je, bo – jak twierdzi burmistrz – nikt z nich nie korzystał. Obiecuje również, że weźmie pod rozwagę przeprowadzenie odpowiedniej kampanii zachęcającej mieszkańców do sprzątania po swoich pupilach.
Kazimierz musi być czysty, zwłaszcza że zapraszamy do siebie gości.
Śmierdzący problem
Mamy połowę stycznia. Na Lubelszczyźnie ferie. Tylko zima się gdzieś zapodziała. Pozostały za to ślady po niej. Jakie? Znaków wiosny szukamy zwykle z przyjemną niecierpliwością. Znaki mijającej zimy znajdują się same. A przyjemne – nie są…