Zofia z Matuszewiczów Kicka była wychowanicą księżnej Izabeli Czartoryskiej w czasach, gdy księżna rezydowała w pobliskich Puławach. Córka ministra skarbu i posła na Sejm Czteroletni - Tadeusza Matuszewicza traktowana była przez Izabelę niemalże jak członek rodziny. Księżna miała plany ściślej związać ją z domem Czartoryskich, wydając ją za mąż za jednego ze swoich synów - Adama Jerzego. Prawie czterdziestoletni książę po kilku niefortunnych związkach, z których żaden nie zakończył się przed ołtarzem, nie tylko przypadł do gustu pannie Matuszewiczównej, ale i sam się w niej zakochał. Ożenił się jednak z kim innym...
Do małżeństwa, mimo że sprzyjała mu sama księżna Izabela, nie dopuściła jej córka, Zofia z Czartoryskich Zamoyska, według której związek pierwszej w Polsce partii, jaką stanowił Adam Jerzy, ze zwykłą szlachcianką, stanowił mezalians. Księcia ożeniono wkrótce z siedemnastoletnią księżniczką radzyńską Anną Sapieżanką, a Zofię Matuszewiczównę wydano za syna starosty ryckiego - generała Ludwika Kickiego.
- "[...] tak niedawno oświadczył mi swą miłość namiętną [...], robił, co mógł, by zdobyć moje serce, a potem wzgardził mną, obraził i upokorzył na każdy możliwy sposób". - tak skomentowała tę historię serca sama Zosia Matuszewizówna w swoim pamiętniku, kiedy Adam Jerzy zdecydowawszy się na małżeństwo z Sapieżanką, przysłał jej list, w którym prosił, by zawsze uważała go za brata i przyjaciela...
Jakby tego było mało, księżna Izabela, ulegając namowom swej córki, poprosiła Zosię, by w jej imieniu napisała list, w którym prosiłaby dla syna o rękę księżniczki Anny... Zosia ten list napisała. Musiał zapewne kosztować ją wiele łez, mimo, iż w pamiętniku zanotowała, że list ten był jej nagrodą i zadośćuczynieniem za ból, jaki zadał jej człowiek, z którym szczęścia tak gorąco pragnęła...
Małżeństwo Adama Jerzego okazało się szczęśliwe, ale tego samego nie da się powiedzieć o zamęściu Zofii. W ciągu trzyletniego związku z Ludwikiem Kickim urodziła dwoje dzieci - pierwsze zmarło kilka miesięcy po urodzeniu, a podczas następnego porodu zmarła sama Zofia - 5 grudnia 1822 r. w Warszawie. Poza tym do jej śmierci przyczyniły się i kłopoty majątkowe męża, i jej choroba płuc - to sprawiało, że prawie od początku swojego małżeństwa z Kickim gasła w oczach.
Dla uczczenia jej pamięci księżna Izabela ufundowała epitafium w kościele świętego Krzyża w Warszawie, a w Puławach na Kępie, w miejscu, które Zosia szczególnie ukochała, wystawiła krzyż z szarego piaskowca, przeniesiony na początku XX wieku na cmentarz włostowicki. O niej także prawdopodobnie mówi napis nad bramą tegoż cmentarza: "I to z jej natchnienia...". Świadczą o tym słowa księżnej Izabeli z 1825 r.: "W rozpaczy po jej zgonie jedyną ulgę odczułam w wykonaniu jej natchnienia, czym się sama Zofia zająć żądała." Przecież przejawiająca zdolności malarskie Zofia podarowała temu kościołowi dwa obrazy własnego autorstwa, które są tam do dziś - to postać Chrystusa dźwigającego krzyż i obraz Matki Boskiej karmiącej - w ołtarzach bocznych, a na szkatule z napisem "Cicha jałmużna uśmierza gniew Boży..." skromny malunek wykonany sepią.
"Ozdobiłam kościół i cmentarz we Włostowicach. - pisze dalej księżna. - Zafundowałam szkoły płci męskiej i żeńskiej." Z tego wniosek, że postać Zofii Kickiej inspirowała panią na Puławach do działalności społecznikowskiej, w tym także do nagradzania rolników, który we wzorcowy sposób dbali o swoje gospodarstwa. Wręczanie owych nagród odbywało się na jednym ze wzgórz parchackich, gdzie księżna wystawiła na pamiątkę Zofii Kickiej trzy krzyże, górujące nad okolicą.
"Zaraz za wsią, na szczycie najwyższej z pasma gór będącymi ostatnimi odnogami Karpat wznoszą się trzy krzyże obok siebie postawione. Jest to pamiątka przyjaźni księżnej Izabeli Czartoryskiej dla jednej ze swoich rezydentek, która równocześnie z dwiema jej zmarła córkami. Krzyże te widać z okien zamku. Pułkownik artyleryjski były wojsk polskich, Piętka, pewnego wieczoru wyprowadził księżnę do ogrodu. Na dany znak, a mianowicie po wypuszczeniu w powietrze białego gołębia, w oddaleniu zapaliły się owe trzy krzyże jaśniejące w wieńcach ogni sztucznych." - tak współcześnie charakteryzował to miejsce Alojzy Kuczyński na łamach "Tygodnika Ilustrowanego".
Gdzie znajduje się to miejsce, gdzie na pamiątkę przyjaźni puławska księżna wzniosła trzy krzyże? Łatwo je znaleźć na każdej mapie Polski - to miejsce, gdzie Wisła tworzy najdalej na wschód wysunięte kolano w całym jej biegu. U podnóża góry na trasie Puławy - Kazimierz znajduje się traktowana przez dwór Czartoryskich jako miejsce wypoczynku mała miejscowość Parchatka, której nazwa właśnie od "paru chat" się wywodzi. W czasach księżnej Izabeli znajdował się tu folwark, a w jednym z wąwozów - Samotnia - sztuczna ruina, kapliczka i chata. Nic więc dziwnego, że właśnie w takim ustroniu znalazło się miejsce i na opisane tu trzy krzyże.
- "Mimo że nie zachował się żaden ślad po krzyżach, że nie kultywowano tradycji tego miejsca, warto go odwiedzić w swoich wiosennych czy letnich wędrówkach. To jeden z najpiękniejszych widoków na przełom Wisły w jego północnym biegu. - mówi Andrzej Pawłowski, który odkrył na nowo historię tego miejsca i jego patronki. - Wydaje się, że odtworzenie tego miejsca byłoby niezwykle cenne nie tylko w wymiarze religijnym - jako swoista katecheza XXI wieku - ale też rekreacyjnym, turystycznym."
Próbą odtworzenia tego miejsca jest wystawa projektów rewitalizacji parchackiego wzgórza autorstwa studentów wydziału architektury Politechniki Warszawskiej przygotowywanych pod kierunkiem prof. Kucza Kuczyńskiego, którą można jeszcze zobaczyć w Kazimierskim Ośrodku Kultury.
- "Zgodnie z założeniami Soboru Watykańskiego każda epoka powinna wyrażać sacrum przez swoje formy - powiedział podczas otwarcia wystawy profesor Kucza Kuczyński - To jest głos studentów - stąd krzyże w dużych proporcjach, świecące elementy, metalowe, drewniane..., ale z uszanowaniem pejzażu."
Jaka będzie przyszłość tego miejsca? Czy doczekamy się jego rewitalizacji? Proboszcz parafii kazimierskiej, na terenie której znajduje się Parchatka, ksiądz Tomasz Leśniewski jest żywo zainteresowany przywróceniem trzech krzyży na swoje miejsce, choć zaznacza jednocześnie, że do tego jeszcze daleka droga.
A na razie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do tego uroczego zakątka dotrzeć pieszo w czasie wycieczki do Kazimierza.
Jak tam trafić? Możemy podejść głównym wąwozem z Parchatki do Zbędowic i na samej górze przed asfaltową ulicą skręcić prawo w polną drogę, która poprowadzi nas prosto do punktu widokowego na przełom Wisły. Inna droga - jadąc z Puław wysiadamy na ostatnim przystanku w Parchatce i pomiędzy zabudowaniami odnajdujemy przejście prowadzące do dwóch malowniczych wąwozów - droga w lewo doprowadzi nas do tego urokliwego miejsca.
- Jakże my dziś jesteśmy ubodzy w tego typu rozwiązania: gdzieś tam na polu jest miejsce, do którego się idzie, bo coś tam się dzieje. Na ogół pozostajemy w Kazimierzu przy piwku - to jest ten model współczesności - narzekał podczas wernisażu profesor Kucza - Kuczyński.
Może warto byłoby ten model jednak zmienić?..
Bibliografia:
A. Pawłowski, Góra Trzech Krzyży w Parchatce - na tropach pewnej legendy, wystąpienie podczas wernisażu "Trzy krzyże na górze w Parchatce" w Kazimierskim Ośrodku Kultury 20.03.2005
A. Cholewianka - Kruszyńska, Panny Czartoryskie, Wydawnictwo Książkowe "Twój Styl", Warszawa 1995