Jak to możliwe, by Kazimierz, którego podstawy ukształtowały się w średniowieczu, a zasadniczy kształt zyskał w renesansie, mógł mieć charakter manierystyczny? Wystarczyło uczestniczyć w spotkaniu Kazimierza Parfianowicza „Manierystyczna kompozycja przestrzenna urbanistyki Kazimierza Dolnego” organizowanym przez Towarzystwo Przyjaciół Kazimierza w ramach Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi, żeby przekonać się o tym osobiście.
Szczególnie jasno kazimierski manieryzm objawił się podczas wędrówki po samym Miasteczku, w którego kompozycji widoczny jest ruch, dynamika. I nagle okazało się, że nic tu nie jest proste: ani linie fasad budynków okalających Rynek, ani nawet same fasady. Linie ulic są wklęsłe, a same fasady układają się przed patrzącym jak kulisy w teatrze: delikatnie wystają, zaznaczając odrębność poszczególnych budynków. Widać to dobitnie w pierzei zachodniej, gdzie warto zwrócić uwagę na położenie Fary, które pozwala podziwiać budynek z kilku stron jednocześnie, wyrastając ponad stopniującymi się dachami Ambrozji i Domu Kifnera. Podobne stopniowanie dachów występowało w tym ciągu budynków patrząc w kierunku Klasztoru, jednak obecnie jest to niewidoczne z powodu wprowadzenia w miejsce parterowego dworu senatora Ostrowskiego (na styku ulicy Senatorskiej i Klasztornej) wysokiej zabudowy, którą odnowiono po wojnie.
- Jeżeli poszlibyśmy wysoko pod Kościół Reformatów, to zobaczylibyśmy, na czym polega cała ta kompozycja – mówi Kazimierz Parfianowicz. – Mianowicie: ciąg perspektywiczny prowadzi przez kamienice, przez Kościół Farny, kulminacją jego jest Zamek, a nad Zamkiem Baszta, co jest dominantą całego założenia. To założenie z Basztą, Farą, środkiem Rynku i Reformatami jako pierwszy zauważył profesor Politechniki Warszawskiej Tadeusz Tołwiński, znakomity urbanista, i opisał tę sprawę w „Urbanistyce”. A ja na jego cześć nazwałem to „Osią Tołwińskiego”.
Podobne krzywizny fasad można zauważyć także w podcieniach chociażby pierzei południowej. Natomiast dynamiczną kompozycję w fasadzie samego budynku widać dokładnie na przykładzie Kamienic Przybyłów, których arkady, jeśli się dobrze przyjrzeć, są różnej wysokości i szerokości, co daje efekt falowania.
- Gdyby wszystkie podcienie Kamienic Przybyłowskich były równej wysokości, jak to zrobił Siciński w Domu Architekta, to byłaby to martwa struktura, którą niestety tamten podcień reprezentuje – dowodzi Kazimierz Parfianowicz. – Siciński zrobił to w duchu renesansu i klasycyzmu, nawiązując do modnego wówczas socrealizmu, wprowadzając idealne osie, okna nad osiami, co daje po prostu jeden powtarzalny układ. Tu, u Przybyłów, wszystko jest skomplikowane: okna nie są umieszczone na osiach, wszystko się przesuwa, wszystko jest ruchome, wszystko jest jednym wielkim poruszeniem. Niezwykłe! Kamienice te ponadto nie są zbudowane na planie prostokąta. Są zbudowane na planie trapezu. Bo gdyby to była prosta ściana, to nie widzielibyśmy jej (patrząc od strony ulicy Browarnej) w tym układzie wchodzącym w tunel widokowy.
Warto przy tym zwrócić uwagę na attyki Kamienic Przybyłów stojąc na ulicy Browarnej pod budynkiem Centrum Informacji Turystycznej.
- To po prostu poemat w duchu architektury i rzeźby w duchu baroku hiszpańskiego – mówi Kazimierz Parfianowicz. – Rewelacja!
Powstaje pytanie: komu zawdzięczamy manierystyczną kompozycję przestrzenną urbanistyki Kazimierza Dolnego?
- W II połowie XVI w. po pożarze Kazimierza w 1561 r. jest w Kazimierzu osobiście Santi Gucci Fiorentino, który jest architektem królewskim. Buduje dla króla w Krakowie i pod Krakowem, jest równocześnie zaangażowany przez Firleja do Janowca. W Janowcu pracuje niewątpliwie przy kompozycji założenia przestrzennego Zamku i nad grobowcem dla Andrzeja Firleja i jego małżonki Barbary, po czym tu, w Kazimierzu, żeni się z panną Górską – dowodzi Parfianowicz. – Nie ma nikogo innego na tym terenie, kto w tym czasie, w II połowie XVI w., w związku z odbudową Kazimierza mógłby wchodzić w rachubę jako ewentualny autor tego przekształcenia Miasteczka w duchu manierystycznym. Tylko Santi Gucci.
Oczywiście to tylko przypuszczenia, bo nie zachowały się z tergo okresu żadne materiały ikonograficzne, które mogłyby to potwierdzić. Kazimierz Parfianowicz twierdzi jednak, że niewykluczone, że takowe są w przepastnych archiwach rosyjskich, dokąd zabrane zostały dokumenty miejskie Kazimierza po powstaniu styczniowym.
W dyskusji, która wywiązała się po wykładzie Kazimierza Parfianowicza, prof. arch. Kucza Kuczyński powiedział:
- Są zawsze dwie drogi: jedna to ściśle manierystyczna, czyli według zapisanego planu. Wtedy wszystkie krzywizny, wycofania, zamknięcia trzeba realizować według niego. Druga to – mądre narastanie. Ja pierwszy wykład dla studentów na wydziale architektury Politechniki Warszawskiej zaczynam od stwierdzenia, że i architektura, i urbanistyka jest sztuką mądrego dodawania. Zawsze dodajemy do pejzażu, do architektury, która istnieje. Cała ta piękna opowieść, której wysłuchaliśmy, jest prawdziwa, gdy ją odbieramy jako analizę. Kazimierz Wejchert doskonale opisał w swojej teorii małych miasteczek, nazywając to elementami krystalizującymi: Fara, kościół – jeden, drugi, trzeci, zagięcie na ulicy narożnika – to są punkty krystalizujące kompozycję. I też to mądre narastanie kolejnych twórców, którzy tutaj świadomie dodawali, prowadzi do efektu, który pan sumuje tą analizą.
Tak czy inaczej, wykład okazuje, ze w Kazimierzu, który przyzwyczailiśmy się nazywać perłą renesansu, jest coś więcej, coś, co zapowiada następną epokę, której w Kazimierzu –wydawałoby się – nie ma.