„Droga nadziei” to utwór oparty na tekstach biblijnych, którego treścią jest trudna, pełna zwątpienia, buntu i pytań o sens ludzkiego cierpienia, droga narodu wybranego do Ziemi Obiecanej. Jako przewodnika Bóg powołuje Mojżesza – pasterza, który spędził 40 lat na pustyni, z dala od codziennych udręk niewoli egipskiej. To Mojżesz prowadzi dialog z Bogiem. Dialog ten przełożony jednak został na stare pieśni ludowe, którym towarzyszyło słowo mówione i muzyka wykonywana na instrumentach ludowych i … elektronicznych. Ten dualizm przekładał się także na rodzaj wykonywanej muzyki – prostych ludowych melodii w wykonaniu Józefa Brody odzianego w zgrzebny chłopski strój i subtelnych partii fortepianowych wykonywanych przez Janusza Kohuta – we fraku. To jakby wskazówka, że droga nadziei – droga do Boga nie jest tylko jedna – w różny sposób można trafić tam, gdzie świeci Światło Skowronka – jak określił Absolut Józef Broda. Ważne jest tylko, by w ogóle wyruszyć w drogę. I iść. Mimo przeszkód.
Przekaz Józefa Brody w kazimierskiej farze okazał się rodzajem rekolekcji w środku lata: Pamiętaj. Bóg istnieje. Niezależnie od stanu twojego chrześcijaństwa. Rekolekcje wygłoszone nie tylko werbalnie, ale także poprzez instrumenty tak niezwykłe jak choćby trombita, która swoją prawdę o Bogu i człowieku głosiła aż pod samo sklepienie kazimierskiej fary.
Skąd pomysł tego niezwykłego połączenia instrumentów ludowych i elektronicznych – pytam Janusza Kohuta, pianistę, kompozytora, autora musicali i oratorium „Droga nadziei”.
Skąd pomysł tego niezwykłego połączenia instrumentów ludowych i elektronicznych – pytam Janusza Kohuta, pianistę, kompozytora, autora musicali i oratorium „Droga nadziei”.
- To jest długa historia. Z Józefem Brodą spotkaliśmy się u niego w Koniakowie na warsztatach ponad dwadzieścia lat temu. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem w jego wykonaniu koncert na liściu, który był dla mnie przeżyciem porównywalnym z wydarzeniem artystycznym tej rangi, co recital fortepianowy Horowitza. Potem kilka razy razem graliśmy na rożnego rodzaju warsztatach. Kiedy przyjechał do Bielska Jan Tyszkiewicz, który przez 30 lat pracował w radiu Wolna Europa, z prośbą o kontakt z kimś interesującym z naszego regionu, oczywiście od razu pomyślałem o Józefie Brodzie. Pojechaliśmy do niego i odkryliśmy, że człowiek z taką klasą i, o tak wielkim dorobku nie ma swojego albumu autorskiego! Tak powstał pomysł nagrania płyty "Symfonia o przemijaniu, życiu, śmierci" Józefa Brody, która jest jakby podsumowaniem jego twórczości. Podczas montażu, nieopatrznie oparłem się o syntezator i okazało się, że trombita znakomicie brzmi z instrumentami elektronicznymi! Zaczęliśmy kontynuować te eksperymenty i tak powstało wiele nowych utworów, między innymi sygnał dla radia Anioł Beskidów. Od tego czasu też zaczęliśmy wspólnie koncertować, próbując łączyć elementy bardzo surowej autentycznej muzyki ludowej wykonywanej na instrumentach, które Józef Broda sam konstruuje – na różnego rodzaju piszczałkach, fujarkach, słomkach, drumli, trombicie, skrzypcach, gajdach i innych - z fortepianem koncertowym czy dobrej klasy syntezatorem, co daje bardzo ciekawe rezultaty. Tak nasz wspólny program dojrzewa i rozwija się – mówi Janusz Kohut.
Po koncercie artyści długo jeszcze nie wychodzili z kościoła, rozmawiając z tymi, którzy chcieli na gorąco podzielić się z nimi swoimi wrażeniami z koncertu lub po prostu – podziękować – nie tylko przez kwiaty, ale przez bezpośredni kontakt, o który teraz coraz trudniej przy masowych imprezach. A kazimierski festiwal możliwość takiej bliskości z artystą zachował. I oby tak dalej.
Rekolekcje na trombitę, fortepian i organy
To był niezwykły koncert. Nie tego oczekiwałam. A jednocześnie dostałam to, na czym zależało mi najbardziej. Wystarczyło tylko pozwolić sobie: posłuchać.