W otwarciu wystawy oprócz przedstawicieli władz samorządowych, władz Muzeum Nadwiślańskiego i Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie udział wzięli młodzi uczestnicy pleneru zorganizowanego w rocznicę pleneru Władysława Ślewińskiego. Zwracając się nich dr Waldemar Odorowski z Muzeum Nadwiślańskiego powiedział:
- Mam nadzieję, że będzie to potwierdzenie – kolejne, ale niezwykle ważne – istnienia Kazimierza jako kolonii artystycznej.
- Dlaczego warto przypominać ten pierwszy plener malarski w Kazimierzu Dolnym?
- Choćby dlatego, że sam Władysław Ślewiński to jest postać z grupy największych polskich artystów w dziejach sztuki polskiej – mówi dr Waldemar Odorowski. – To jest rzeczywiście klasa europejska. To, że ktoś taki przyjechał do Kazimierza i wybrał go na miejsce pleneru, jest dla Kazimierza nobilitujące. Po drugie: on nie przyjechał tu w puste miejsce. On znał Kazimierz – był tu rok – dwa lata wcześniej. Tak więc była to świadoma decyzja. Po trzecie: on chciał w Kazimierzu stworzyć coś na kształt Pont Aven. Jako artysta Władysław Ślewiński wychował się w kręgu Paula Gauguina w Pont Aven, tam zresztą spędził całe życie z przerwą na pięć lat w Polsce. Jestem przekonany, że wybrał on Kazimierz z pełną świadomością po to, żeby stworzyć taki matecznik dla młodych malarzy, dla których chciał być kimś na kształt Gauguina. No, może jego osobowość na to nie pozwalała, ale taki miał zamiar. Idea, jaką zaszczepił, zyskała jednak najlepszą, jaką można sobie wyobrazić kontynuację – bo ten plener i sam Władysław Ślewiński był osobą, która wyniosła Kazimierz, która ukonstytuowała tutaj w pełni kolonię artystyczną (która była tu już wcześniej tak naprawdę, ale dzięki niemu i poprzez niego to nabrało bardzo wyrazistego i konkretnego kształtu).
Fot. Mateusz Stachyra