Rymował z ogromną łatwością. Spod jego pióra wyszło ponad 2000 tekstów piosenek. Doskonale zarabiał, przenosząc na polski grunt zagraniczne szlagiery, do których pisał nowe oryginalne, nierzadko dowcipne teksty. Wiele piosenek Własta stawało się przebojami – konkurs na polski synonim słowa „szlagier”, w którym wygrało właśnie słowo „przebój” też był jego pomysłu. Jakie to piosenki? Któż nie zna słynnego przeboju Mieczysława Fogga „Jesienne róże” czy nie mniej słynnej „Rebeki” z powodzeniem śpiewanej przed wojną przez Dorę Kalinównę, a po wojnie przez Ewę Demarczyk.
Jest autorem pokaźnego zbioru piosenek zaczynających się od „ja” – żartował podczas koncertu Zbigniew Rymarz, sypiąc tytułami jak z rękawa: Ja nie mam co na siebie włożyć, Ja się boję sama spać, Ja się boję utyć…
Marian Hemar wspominał: „Przed wojną w Warszawie było tak, że Tuwim i ja pisywaliśmy podobno najlepsze piosenki. Ale szlagiery, które prosto ze sceny szły na ulice Warszawy, Łodzi, Radomia, które ryczały radiowe i gramofonowe głośniki – te umiał pisać tylko Andrzej Włast”.
Właściwie nazywał się Gustaw Baumritter. Wojna ze szczytów sławy zepchnęła go do getta, gdzie zginął. Ile lat przeżył, tego nie wiadomo – data jego śmierci pozostaje nieznana….
Koncert Marka Ravskiego „Żydowskie talenty okresu międzywojennego – Grafoman Włast” przypomniał w kazimierskiej synagodze wiele - jak się okazuje wciąż żywych - przebojów Andrzeja Własta. Publiczność gorąco oklaskiwała zarówno okraszone humorem piosenki, jak i te liryczne, tęskne. Podobała się oryginalna przedwojenna aranżacja utworów Własta w wykonaniu Marka Ravskiego, któremu na instrumentach klawiszowych towarzyszył Zbigniew Rymarz. Podobały się nie tylko piosenki, ale i historie o nich i ich autorze – po koncercie trudno było dostać się przed plansze wystawy „Żydowskie talenty okresu międzywojennego – Grafoman Włast”. Zabrakło tylko osadzonej w kazimierskich realiach słynnej „Rebeki”.
–To kobieca piosenka – powiedział gwoli wyjaśnienia Marek Ravski, bisując swój koncert odbywający się w ramach V Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej piosenką o wyższości(?) gramofonu nad filharmonią… Oklaskom nie było końca.
Kazimierska synagoga – miejsce nie tylko modlitw, ale także i spotkań – znów przypomniała sobie szczęśliwe przedwojenne czasy…
Fot. Mateusz Stachyra