Temat bezpłatnych parkingów w Kazimierzu Dolnym był poruszany już wielokrotnie. Zarówno na portalu, jak i sesjach Rady Miejskiej. Patrząc z perspektywy mieszkańca gminy czy też innych interesantów przyjeżdżających do kazimierskiego Urzędu Miasta, zaparkowanie samochodu w pobliżu siedziby władz jest w zasadzie niemożliwe. Parking przy ulicy Senatorskiej jest płatny, zaś druga część Urzędu, mieszcząca się przy Rynku nie posiada żadnych miejsc parkingowych. A jedynie w dni targowe pozostawienie auta na Rynku nie grozi mandatem.
- Na Rynku w Kazimierzu Dolnym parkować można jedynie w dni targowe, czyli we wtorki i w piątki, w godzinach od 6.00 do 12.00 – mówi jeden z kazimierskich policjantów. – Wyjątkiem jest 1 listopada, bowiem wtedy także możemy pozostawić auto na Rynku. Jednak w tym przypadku to burmistrz wydaje rozporządzenie.
- Ludzie skarżą się na to, że w mieście nie ma gdzie zaparkować auta – mówi radny Janusz Kowalski. – Co myśli o naszej gminie jakiś interesant z zewnątrz, który przyjeżdża do Urzędu Miasta i musi płacić za parking? Przecież tak nie powinno być. Moim zdaniem parking przy ulicy Senatorskiej powinien być bezpłatny, przeznaczony dla mieszkańców gminy i innych interesantów Urzędu Miasta.
Bezpłatny parking jest przy ulicy Lubelskiej. Jednak z wolnymi miejscami tam też jest problem. Poza tym część ulicy jest przeznaczona dla melexów, osób niepełnosprawnych oraz pracowników Kazimierskiego Ośrodka Kultury, Promocji i Turystyki.
- Chcąc zaparkować w centrum miasta, trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia - mówi mieszkanka Bochotnicy. – Bardzo często muszę jeździć po całym mieście w poszukiwaniu wolnego miejsca parkingowego, a jak już je znajduję, to najczęściej jest ono bardzo oddalone od celu mojej wyprawy.
- To nie jest tak, że tych miejsc parkingowych w Kazimierzu nie ma - mówi burmistrz Grzegorz Dunia. - Na całej długości ulicy Lubelskiej jest bezpłanty parking. A stamtąd jest naprawdę blisko do Urzędu Miasta.
Parkingowy problem Kazimierza to temat trudny i bez wątpienia jeszcze nie raz będziemy do niego powracać. Na zmiany jednak jak widać nie ma co liczyć. Wygląda na to, że wzorem naszych przodków najlepiej sprawy urzędowe powinniśmy załatwiać... na piechotę? Wtedy rzeczywiście problem parkowania rozwiąże się sam. Tylko czy tędy droga?