Na korytarzach Zespołu Szkół im. Jana Koszczyca Witkiewicza o godzinie 8.30 rozlega się dzwonek. Potem drugi i trzeci. Nietypowo. Co się dzieje? Otwierają się drzwi kolejnych klas, młodzież wychodzi na zewnątrz budynku i gromadzi się na obrzeżach boiska, tuż nad Grodarzem. Żadnego zagrożenia nie widać. Co się dzieje? Na sygnale podjeżdża wóz bojowy kazimierskiej straży pożarnej. Rozkładają się drabiny, rozwijają węże, woda pada na dach szkolnej biblioteki. To tu coś jest nie w porządku? W działaniach strażaków widoczna jest precyzja, brak jednak widocznego pospiechu. Okazuje się, że… tylko ćwiczenia.
- Cel takich akcji jest oczywisty: trzeba umieć się zachować – przede wszystkim młodzież, bo 90% osób, które są na terenie szkoły, internatu to właśnie młodzi ludzie – kiedy wybuchnie pożar: bez paniki, żeby wiedzieli, co mają robić, żeby wiedzieli, gdzie mają pójść, na jakie miejsce – mówi Stanisław Białek, specjalista ds. BHP i inspektor ochrony przeciwpożarowej – W sytuacji dzisiejszej, która była skorelowana z poczynaniami straży pożarnej z Kazimierza, akcja przebiegała sprawnie: młodzież i wszystkie osoby, które były w szkole, stawiły się na punkcie ewakuacyjnym, który jest wyznaczony dużo w wcześniej w instrukcji przeciwpożarowej, stawili się w ciągu 3 minut – to jest bardzo dobry czas. W tym czasie już spokojnie można uciec z ognia.
Podobne akcje ewakuacji uczniów i pracowników na wypadek pożaru jak ta 27 października organizowane są w szkole co roku.
Fot. Katarzyna Ponikowska,
Zespół Szkół im. Jana Koszczyca Witkiewicza