O nazwach własnych w Kazimierzu

Udostępnij ten artykuł

Ponad stu językoznawców z Polski i Europy specjalizujących się w onomastyce – dziedzinie językoznawstwa zajmującej się badaniem nazw własnych – obraduje w Kazimierzu w ramach Międzynarodowej Konferencji Onomastycznej.

W Kazimierzu trwa XXI Międzynarodowa i Ogólnopolska Konferencja Onomastyczna „Terminologia onomastyczna – Nazwotwórstwo”. Zgromadziła ponad stu onomastów z wielu krajów słowiańskich, m.in. z Czech, Słowacji, Rosji, Ukrainy, Białorusi, Bułgarii, Chorwacji czy Macedonii, a także z Węgier i Włoch. Jednym z jej celów jest próba ujednolicenia terminologii nazewniczej.

- Od pewnego czasu na forum światowym poruszany jest problem uzgodnień w zakresie terminologii, ponieważ dany termin w różnych krajach rozumiany bywa inaczej – mówi prof. Adam Siwiec z Instytutu Filologii Polskiej UMCS w Lublinie – organizatora konferencji. – Tego typu uzgodnienia usprawniają komunikację naukową w wymiarze międzynarodowym.

Konferencja jest też okazją dla językoznawców do prezentacji aktualnego dorobku naukowego.

Nazwy własne są ważne nie tylko dla naukowców, ale przede wszystkim dla zwykłych ludzi – ich użytkowników.

- Mało o tym myślimy, ale przecież z nazwami własnymi mamy do czynienia bez przerwy w ciągu całego naszego życia. Przecież po urodzeniu dostajemy imię, dziedziczymy nazwisko, najczęściej po rodzicach, mamy swój adres zamieszkania, a więc nazwę miejscowości, ulicy – mówi prof. Siwiec. – Rzadko myślimy też o tym, że tych nazw jest bardzo wiele, o wiele więcej niż zwykłych wyrazów. Słownik języka polskiego liczy ponad sto tysięcy wyrazów, a ile jest nazw własnych w samej tylko „Panoramie firm dla województwa lubelskiego”? Przecież to jest ogromna liczba! Samych tylko nazw firmowych, a gdzie imiona, gdzie nazwiska, gdzie nazwy miejscowości? Świat nazw własnych jest światem ogromnym. Można by przywołać słowa wybitnego rosyjskiego – nieżyjącego już – onomasty prof. Aleksandra Matwiejewa, który mówił, że świat nazw własnych jest nieogarniony i piękny, tak piękny, że on sam nie boi się o nim mówić z patosem, z uczuciem. My tu się spotykamy, bo się zajmujemy badaniem nazw własnych, ale każdy z nas poza stosunkiem obiektywnym, naukowym ma do swojej pracy stosunek subiektywny, zabarwiony uczuciem, bo trudno byłoby to robić, gdyby tego zaangażowania osobistego w tej pracy nie było.

Przy okazji konferencji nie sposób nie zapytać o problem z jednym z kazimierskich toponimów – nazw miejscowych. Mięćmierz czy Męćmierz?

- Ta nazwa jest już z grubsza objaśniona. Z tego, co wiem, zajmował się nią ostatnio mój mistrz naukowy prof. Czesław Kosyl, który wywodzi tę nazwę od staropolskiego imienia typu Mącimir – ktoś, kto miałby zmącić pokój – w domyśle: naszych wrogów – mówi prof. Siwiec. – Mięćmierz czy Męćmierz? Myślę, że tutaj potrzebna jest jeszcze konfrontacja ze źródłami – dawne zapisy nie oddają wiernie sposobu wymowy – stąd my stale jesteśmy skazani na pewne hipotezy. Jedno jest pewne: jest to nazwa odosobowa – czyli od jakiegoś imienia staropolskiego w typie dzierżawczym: osada należąca do Mącimira. Warto by jednak zainteresować się tym zagadnieniem bliżej – to jest kwestia władz miasta –  i wydając kolejną książkę na temat Kazimierza nawiązać bliższą współpracę z onomastami lubelskimi. Wtedy byłaby możliwość bardziej rzetelnego objaśnienia tej nazwy.

Konferencja potrwa do soboty.

Data publikacji:

Autor:

Komentarze