„O królu Kazimierzu” to sztuka dla dzieci przenosząca na scenę słynną kazimierska legendę o miłości ostatniego Piasta do żydowskiej dziewczyny. W legendarne postacie wcieliły się dzieci z miejscowego przedszkola.
Pomysłodawczynią całego przedsięwzięcia, autorką scenariusza, scenografii i reżyserem spektaklu zarazem jest jedna z autorek książki „O miłosnym serc przymierzu…” Bożena Gałuszewska.
- Uznałam, że nasze dzieci kazimierskie są pozbawione wielu mądrych rozrywek i są skazane na telewizję. Są potencjalnie uboższe od tych dzieci, które mieszkając w dużym mieście potencjalnie mogą być zaprowadzone do teatru. Trochę też za podszeptem mojego syna, z którym często rozmawialiśmy o teatralnych sprawach, pomyślałam, że trzeba coś takiego napisać dla niego i jego kolegów. I stąd to się wzięło. A legenda? Nie mamy innej legendy w Kazimierzu takiej spektakularnej, takiej nośnej. – mówi autorka.
- W takiej opowieści o Esterce, która niby jest oczywista, najważniejsze dla dzieci jest to, że im pokazujesz, skąd one idą. To nie jest globalna wioska, gdzie tu mam Mc Donalda, a tam kino i jestem znikąd. Ja jestem z Kazimierza, idę do przodu, ale wiem skąd idę. Takie przedstawienie buduje dziecięcą tożsamość. – dodaje współautorka scenografii Weronika Kobylińska.
Przedstawienie uświetnił, występując w roli narratora, warszawski aktor, znany choćby z serialu ”Na dobre i na złe” Dariusz Jakubowski.
- Przyjeżdżam od wielu, wielu lat do Kazimierza w każdej wolnej chwili i czuję się tutaj jak u siebie. Kiedy w wakacje usłyszałem od Bożeny, że pisze taka sztukę i zapytała mnie, czy bym nie pomógł jej jako narrator w przedstawieniu, zgodziłem się – ustaliliśmy termin. I teraz doszło do realizacji…- mówi aktor.
Przedstawienie oklaskiwali dorośli i dzieci, które bardzo przeżywały to, co się dzieje na scenie.
- To nie jest pierwsze przedstawienie w przedszkolu, choć po raz pierwszy z udziałem znanego aktora – mówi dyrektor Anna Stępień. - W ubiegłym roku prezentowaliśmy baśń o sierotce Marysi. Wychodzi na to, że mamy przedszkole o profilu teatralnym – dodaje z uśmiechem.
Poniżej prezentujemy wywiad z narratorem w sztuce „O królu Kazimierzu” – Dariuszem Jakubowskim
A.S. - Co Pana zafascynowało Kazimierzu nad Wisłą, że przyjeżdża Pan tutaj tak często? Kiedy przyjechał Pan tu pierwszy raz?
Dariusz Jakubowski - Pierwszy raz…każdy przez to przechodzi. Tak jak się na Wawel przyjeżdża, tak się z wycieczka prędzej czy później o Kazimierz zahaczy… Jedni wcześniej, inni później. Ja byłem tu i z podstawówką, i ze średnią szkołą. Ale regularnie i intensywnie przyjeżdżam do Kazimierza…od dziesięciu – dwunastu lat.
Pyta pani, dlaczego? To jak tłumaczyć komuś, a dlaczego pan maluje, a dlaczego pan wiersze czyta… To się albo czuje, albo się nie czuje; albo się wie, albo się nie wie…Tłumaczyć komuś, że na spacer? - No to na spacer. Że książkę czytasz w takiej okolicy, a nie innej? Że do kościoła sobie pójdziesz, z franciszkanami usiądziesz na ławce i porozmawiasz? To porozmawiasz. To są oczywistości. Tłumaczyć oczywistości komuś, jak ktoś tego nie łapie?
Jest pewna magia miejsca, w którą człowiek się wpisuje. Jak bywamy u rodziny w Londynie, to tam, jak się usiądzie w Hyde Parku na trawie, czuje się, że ziemia jest zmęczona. A jak się przyjeżdża o tej samej porze latem do Kazimierza, ziemia karmi, żywi, można odpocząć, można się skontaktować z własną istotą. Ja tak naprawdę przyjeżdżam tutaj odpocząć i dotrzeć do siebie. To, co się człowiek narozdaje w świecie, tutaj może zewrzeć, zebrać. Jest jeszcze taka pewna teoria na ten temat, dlaczego Kraków jest taki zachowawczy, tak związany z tradycją? On jest cały na wapieniu, a wapień konstruuje kości i człowiek kostnieje w tradycji i się robi zachowawczy mocno, ale z drugiej strony – jeśli chce się skonstytuować swoją rozlataną istotę, to wapień może w tym momencie pomóc. A Kazimierz jest przecież też na wapieniu. Jak to promieniuje od dołu, to łatwiej jest się zebrać w całość…
A.S. - Jakie miejsca są dla Pana magiczne w Kazimierzu?
Dariusz Jakubowski - Sanktuarium. To jest ewidentnie duchowe miejsce. Obraz cudami słynący od 1600 r. To nie jest wyssane z palca. I to jest naprawdę mocne przemodlone miejsce, które karmi, tak samo jak ta ziemia. Wejść sobie na tę klasztorną górę, posiedzieć z franciszkanami w spokoju – to tez odżywia.
Nie chodzę na Górę Trzech Krzyży, a chodzę na górę po przeciwnej stronie, przy cmentarzu, gdzie jest piękny widok na Miasteczko. Lubię rozstaje dróg na Albrechtówce przy krzyżu – o każdej porze roku i dnia…Sporo tu jest takich miejsc… Wystarczy się przejść po Kazimierzu, jak ktoś się otworzy, to znajdzie swoje magiczne miejsca… Ale o miejscach magicznych nie można mówić za wiele, bo one potem przestają być magiczne…
A.S. - Dziękuję za rozmowę.
fot. M. Stachyra