To była prawdziwa wyprawa w nieznane. Łąki suchej nawłoci, gęste, choć bezlistne zarośla, powalone drzewa, zryte przez dziki strome zbocza i czarna leśna, gwieździsta noc zazdrośnie broniły zawładniętych na nowo terenów. Jaka stacja narciarska? Że niby wyciąg? Że niby oświetlony? Wolne żarty!
Blisko pięćdziesięciu śmiałków w różnym wieku i z różnych miejsc Polski pod wodzą Marcina Pisuli –radnego powiatowego, nauczyciela historii i przewodnika turystycznego w jednym – stawiło jednak czoła przeciwnościom natury. I oto znalazły się ślady cywilizacji: stojące wśród drzew szczelnie oplecione ich gałęziami stare lampy – niektóre jeszcze z żarówkami, inne – jak stare drzewa – powalone; ruiny maszynowni – pozbawione metalowej maszynerii czy stalowa konstrukcja mostu bez swojej jezdni.
- To była pierwsza w historii wycieczka turystyczna szlakiem dawnego stoku narciarskiego – powiedział Marcin Pisula, który na trasie barwnie opowiadał o dziejach tego miejsca.
Smutna to była wyprawa – do historii, która już nie wróci, chociaż lubi się przecież powtarzać. I w zasadzie tak jest, skoro nie opodal znów jeżdżą narciarze...
Ci, którzy oczekiwali mocnych wrażeń, nie zawiedli się.
- To jest bardzo miłe znaleźć się w końcu na otwartej przestrzeni bez krzaków – śmieje się Marzena Pawełczuk z Warszawy, która na wycieczkę wybrała się razem z mężem i dziesięcioletnim synem, najmłodszym uczestnikiem tej wyprawy. – W obecnej rzeczywistości nie mamy wiele możliwości podobnych doznań – znaleźć się w takim gąszczu!
Fakt. Kiedy przyroda zbudzi się do życia, taka wyprawa nie będzie już możliwa.
- Bardzo nam się podobało. Jak wrócimy do domu, będziemy chcieli poszukać na ten temat jeszcze więcej informacji. Trochę żałuję, że nie włączyłam funkcji zapisywania trasy w telefonie, ale sprawdzę na mapie w Internecie, którędy szliśmy – mówi pani Alicja z Warszawy.
Warto tu wrócić, póki jeszcze czas – bo dni są coraz cieplejsze i aby patrzeć, kiedy buchnie wiosna – i zobaczyć, jak to wszystko wygląda w świetle dnia. Ale to już będą zapewne inne wrażenia...