Magiczną moc wierzby znali także Słowianie, których domy rózga wierzbowa chroniła od burzy i piorunów, zapewniając też zdrowie, płodność i bogactwo.
Wierzba obok leszczyny, cisu, sosny lub jałowca i winorośli w polskiej tradycji chrześcijańskiej stanowiła podstawę palmy wielkanocnej. Te bowiem drzewa – jak głosi legenda – wyrażały smutek po śmierci Pana Jezusa. To, że nie ma w tym zestawie gałązki topoli – lud tłumaczył tym, że tylko osika pozostała niewzruszona wobec śmierci Pana – stąd jej listki zostały skazane na wieczne drżenie…
Polacy zawsze przypisywali palmie właściwości lecznicze i czarodziejskie. Święconymi palmami chłostano się dla zdrowia, łykanie bazi leczyło choroby gardła, płuc i wszelkie bóle. Po powrocie do domu starym zwyczajem zatykano palmy za święty obraz.
Dzisiejsze palmy przypominają te tradycyjne tylko formą – zniknęły z nich gałązki o magicznej mocy. Dziś, kupując palmę, bardziej zwraca się uwagę na jej dekoracyjność i oryginalność niż na jej symbolikę i magię.
Małgorzata Urban – twórczyni ludowa z Cholewianki – umiejętność wyplatania palm przejęła po mamie, która na Palmową Niedzielą szykowała zawsze tradycyjne zielone palmy z bagna, bukszpanu, borówki, barwinku i wierzbowych witek, ozdobione kwiatuszkami z bibułki.
- Żadnych innych elementów nie dołączano do tych palemek – były skromne i małe – mówi Małgorzata Urban – Zaczęłam robić palmy od tych, jakie nauczyła mnie mama, ale z czasem wprowadzałam elementy kwiatowe. Potem zboża. Dobrze przygotowane kłosy, odpowiednio nawilżone, są plastyczne, elastyczne i łatwo poddają się wszystkim zabiegom - wywijaniom, przekręcaniom. Takie palmy wyglądają bardzo efektownie.
Palmowa moda
nadchodzi falami. Swego czasu palmy wprost płonęły intensywnością kolorów – czerwienią, żółcią, zielenią, fioletem. Im były bardziej jaskrawe, tym bardziej się podobały. - Potem, gdzieś od jakichś trzech lat – mówi ludowa artystka – zaczęły wchodzić elementy naturalne. Z początku zboża białe – gotowane w perhydrolu, a teraz seledynowe – suszone w cieniu.
Wzory
przychodzą same – wyznaje pani Małgorzata. – Wystarczy tylko rozłożyć przed sobą materiał na palmy. Spojrzę i ręka sama bierze to, co jest w danej chwili potrzebne… Wiem, jaki to towar, czy to się szybko obłamie, obkruszy, więc muszę wesprzeć to kłosem, ewentualnie jakąś trawą podeprzeć, bo się odchyli….
Palmy święcone mają ogromną moc.
Najważniejsza jest msza poranna, podczas której święci się palmy. A potem należy obowiązkowo połknąć baziowego kotka z palmy – co ma chronić przed bólem gardła. Po powrocie do domu – jeszcze przed śniadaniem – okoliczni rolnicy święconą wodą i palemką jak kropidłem święcą zwierzęta gospodarskie i obejście. Potem palma jest umieszczana za świętym obrazem. Kiedy przychodzi czas sadzenia ziemniaków – najpierw gospodarz wsadza te, które na Wielkanoc oświęcił w koszyczku ksiądz, potem święci palemką pozostałe ziemniaki przygotowane do sadzenia na wozie. Poza tym palma jest wykorzystana do święcenia tych wszystkich czynności, które robi się po raz pierwszy w danym roku – przy przygotowaniu zboża na siew, pierwszym razie wyprowadzenia krowy z obory na wiosnę w połowie maja i innych.
- Co się robi po raz pierwszy w danym roku, musi być poświecone palmą – mówi pani Małgorzata. – To już jest tak we krwi – tego się nie da ani zapomnieć, ani odłożyć, ani wyśmiać.
W Kazimierzu w Niedzielę Palmową jeszcze niedawno odbywała się, jak nakazuje zwyczaj, procesja z osiołkiem. Teraz – po tragicznej śmierci zwierzątka w pożarze lubelskiej szopki, parafia poszukuje łagodnego osiołka, by móc ten zwyczaj dalej kultywować.