Nie żyje Wojciech Pszoniak
Nie żyje Wojciech Pszoniak. Ten wybitny aktor zaliczany do czołówki polskiego kina zmarł 19 października. Miał 78 lat.
W sumie zagrał w ok. 100 filmach, w ostatnich latach m.in. w "Czarnym czwartku. Janek Wiśniewski padł" Antoniego Krauze, w "Bitwie Warszawskiej 1920" Jerzego Hoffmana oraz filmach "Mniejsze zło" Janusza Morgensterna czy "Mała matura 1947" Janusza Majewskiego.
Za wybitne osiągnięcia na rzecz kultury i sztuki był wielokrotnie odznaczany i nagradzany, m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski czy francuskim Orderem Sztuki i Literatury.
Wojciech Pszoniak zmarł w Warszawie w poniedziałek 19 października wskutek choroby nowotworowej. Miał 78 lat.
Aktor – który rok temu na Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi jako bohater cyklu „I Bóg stworzył aktora” celebrował 50 – lecie swojej pracy twórczej – wśród swoich wielu znakomitych ról miał także takie, które realizowane były w Kazimierzu.
Pierwszym z jego „kazimierskich” filmów nich była „Parada oszustów. Mistrz dwa razy traci”, film w reżyserii Grzegorza Lasoty z 1976 r., gdzie Pszoniak zagrał rolę doktora Grewe, arcymistrza szachowego. Drugim – teatr telewizji według Marka Hłaski „Drugie zabicie psa” z 1996 r., reż. Tomasz Wiszniewski. Tu aktor wcielił się w rolę Roberta – aktora bez teatru i pieniędzy, który stał się reżyserem dla innego artysty w podobnej sytuacji – Marka, ten jednak swoje role grał w życiu, wyłudzając pieniądze od samotnych kobiet.
- W żadnym z tych filmów akcja nie toczy się w Kazimierzu – mówił Wojciech Pszoniak podczas rozmowy w czasie Dwóch Brzegów rok temu. – Kazimierz to tylko dekoracja. Reżyser wybrał taką scenografię nie dlatego, że to Kazimierz. To nie ma żadnej wartości, żadnego wpływu na film.
Kazimierz zagrał więc w „Paradzie oszustów” rolę francuskiego prowincjonalnego miasteczka. Nad Rynkową, która zmieniła się w Le Chat Rouge zawisła markiza, jedna z wielu, jakie dodano do okien lokali w mieście. Pod nią właśnie grano w kluczowe w filmie szachy. Okna kamienicy aptecznej jak i wielu innych w rynku wyposażono w okiennice, żaluzje i doniczki z kwiatami. We własnej roli – kamienicy – wystąpiła też dzwonnica przy farze, która dziś wygląda już zupełnie inaczej. Szyldy z francuskimi napisami utrzymane w klimacie międzywojnia były już tylko ostatecznym dopełnieniem.
„Drugie zabicie psa” według Marka Hłaski pokazało Kazimierz jako duszną od chamsinu Jaffę. Ocembrowane wysoko koryto Grodarza zagrało izraelską ulicę, synagoga, podobnie jak i SARP – hotel. A kamieniołomy stały się elementem śródziemnomorskiego krajobrazu. W przypadku obu realizacji filmowych sceny zarejestrowane w kazimierskim kostiumie uzupełniane były kadrami z Francji czy Izreala.
Czy realizacja filmu w danym miejscu wiąże aktora z tym miejscem tak, że chce się tam wracać prywatnie, czy ma się go już na długo dość? – pytaliśmy aktora w czasie jego pobytu na Dwóch Brzegach’2019.
- Człowiek nie wiąże się z miejscem, dlatego że zagrał w nim film. To wspomnienia wiążą go z danym miejscem. Pamiętam Lublin, pamiętam Łódź – „Ziemia obiecana” Wajdy – pamiętam Paryż, pamiętam Lizbonę, Wenecję czy Londyn, ale nie znaczy to, że jak się kręci tam film, to ja już wiążę się z tym miejscem – mówił wtedy Wojciech Pszoniak. – Ja Kazimierz znałem jeszcze przed realizacją wspomnianych filmów, bywałem tutaj z żoną. Miałem tu swoich przyjaciół. Spędzaliśmy weekendy, czasem tydzień w gronie ludzi, których już nie ma. Nawet kiedyś nosiłem się z zamiarem, by kupić tu gdzieś dom, bo to wyjątkowo ładne miejsce. Jest przepięknie położone nad Wisłą…
Tu także rok temu zrealizowano zdjęcia do okładki audiobooka Wojciecha Pszoniaka „Profesor Tutka” Jerzego Szaniawskiego. Ten cykl miniatur, uosobienie kunsztu narracyjnego, operującego różnymi środkami, od gawędy do paradoksu – jak określił to Michał Głowiński – należy do świetnych osiągnięć prozy polskiej XX wieku.
- Piękne jest tu poczucie humoru i subtelność tych tekstów. Kontrastują z brutalnym, strasznym, często prostackim i chamskim światem, który teraz nas otacza – powiedział Wojciech Pszoniak w jednym z wywiadów. – Są moim antidotum na współczesną rzeczywistość. Traktuję te nagrania jako koło ratunkowe przed nadejściem potopu.
Istotą tych opowiadań jest rozmowa – nie wymiana informacji, a prawdziwa rozmowa – która prowokuje do refleksji, a często do rewizji utartych pojęć. Bohaterowie Sędzia, Mecenas, Doktor czy Rejent spotykają się z profesorem Tutką i rozmawiają – w parku, na herbatce w prywatnym mieszkaniu – choć to nie miejsce i czas są tutaj istotne – w kawiarni… Stąd też to właśnie kawiarnia – i to w Kazimierzu, choć to – jak twierdził artysta jest też bez znaczenia – stała się miejscem realizacji zdjęcia na okładkę do audiobooka „Jerzy Szaniawski. Profesor Tutka. Opowiadania w interpretacji Wojciecha Pszoniaka”.
- Kiedy jedna osoba czyta tekst, to jest jak monodram. Pszoniak czytał „Profesora Tutkę”, gdzie są różne postaci i w związku z tym postanowiłem jego jako odtwórcę tej książki sfotografować w czterech różnych ujęciach, tym bardziej że jest aktorem fenomenalnym – jest w stanie zagrać każdą rolę – mówi autor okładki fotografik Tomek Sikora. – Chciałem, żeby to było właśnie w kawiarni, a miałem na myśli tę kawiarnię, gdzie z tyłu są dzieła Starowiejskiego i innych.
Kazimierz to tylko dekoracja, mówił Wojciech Pszoniak. W tej dekoracji nigdy się już jednak nie pojawi…