- Mówią o mnie, że jestem nieprawdopodobną śpiewaczką, że mam pięć oktaw. To nieprawda! Tu jest pudełeczko, które obniża mój głos o dwie oktawy, kosztuje 80 dolarów na 48 ulicy w Nowym Jorku. Bez pudełeczka głos brzmi tak.... A z pudełeczkiem tak... - Urszula Dudziak bawiła siebie i gości prezentowaniem możliwości swoich - jak to nazwała - pudełek i maszyn. Pudełka to oczywiście elektroniczne urządzenia, które pozwalają wokalistce wyczarować cały chór własnych głosów, co daje efekt niesamowity.
- Drugie pudełeczko jest droższe, ale to po prostu sensacja!Słuchajcie, każdy człowiek ma terapeutę. Terapia w Nowym Jorku kosztuje straszliwą kasę. Godzina - 400 dolarów. W Warszawie - 200 złotych. Ale jak sobie kupicie takie pudełko, to macie terapeutę z głowy. Proszę bardzo! Nagrywacie na maszynie takie słowa: "Jestem piękna, jestem wybitnie inteligentna, jestem zdolna, mam niesamowite poczucie humoru, jestem sexy. Jestem piękna, jestem wybitnie inteligentna, jestem zdolna..." I tak w kółko. Nagranie powtarza się cały czas, my tu sobie kręcimy się po domu, a terapia trwa, bo my cały czas słyszymy "Jestem piękna..." - publiczność tę dawkę optymizmu nagrodziła gromkimi brawami.
W monologach Urszuli Dudziak w kazimierskiej restauracji dominował wątek męski - wokalistka w przerwach miedzy śpiewaniem opowiadała anegdoty z życia swoich partnerów życiowych - Michała Urbaniaka - byłego męża, obecnego męża - Szweda, który przyjął nazwisko artystki, oraz pisarza Jerzego Kosińskiego, z którym także była związana.
- Po jego śmierci nagrałam płytę "Malowany ptak". Pamiętam, jak byliśmy razem w barze. Podchodzi barman i mówi, że tamci państwo zapraszają nas na drinka. Jurek patrzy na mnie i mówi: "No tak, no oczywiście. Zapraszają na drinka. Za 20 dolarów kupią sobie pół godziny mojego czasu i oczywiście jeszcze będę musiał tłumaczyć, dlaczego nie napisałem nowej książki, albo czy ją piszę, albo co robię i dlaczego." Pieklił się straszliwie. "Wiesz, kiedyś jak ciebie jeszcze nie znałem, zakładałem sobie perukę, przyklejałem wąsy i mogłem sobie w tym barze siedzieć do woli, w spokoju. Byłem panem swojej przestrzeni i czasu." Podchodzimy do tamtego stolika, a facet mówi do mnie tak: "Pani Urszulo, ja mam pani wszystkie płyty, pani jest fenomenalna". Kątem oka spojrzałam na Jurka i przyłapałam go. Był jak małe dziecko, bez żadnej maski, prawdziwy, straszliwie zakłopotany.
Monologi artystki oprawione były w jej specyficzny rodzaj śpiewania - podstawę wokalistyki Urszuli Dudziak stanowi instrumentalne traktowanie głosu, wywodzące się z klasycznej i powszechnej w muzyce jazzowej techniki śpiewu "scatem". Mimo że artystka przechodziła właśnie anginę, zdołała zaprezentować przed kazimierską publicznością swoją niezwykła skalę głosu, a także swobodę i perfekcję intonacji w każdej z jej pięciu oktaw. Zastosowanie przy tym współczesnej elektronicznej technologii muzycznej tylko wzmacniało efekt.