Moja lekcja historii: Mój syn jest teraz w tym samym wieku...

Udostępnij ten artykuł

Krwawa środa odcisnęła bolesne piętno na wielu rodzinach Kazimierza i okolic. Nagle z ulic i domów zniknęli ludzie, brutalnie rozstrzelani, wywiezieni do obozów koncentracyjnych. Ci, którzy pozostali, w większości kobiety, musieli na nowo ułożyć sobie życie w trudnej rzeczywistości wojennej. 18 listopada 1942 r. wciąż trwa w pamięci.

Na zdjęciu na jednej z kazimierskich ulic stoi młody chłopak. Wzrok przyciągają modne w tamtym czasie wyglancowane oficerki. Nonszalancko rozpięta kurtka odsłania koszulę z krawatem.  Zsunięta zawadiacko na jedno ucho czapka kaszkietówka nie wskazuje na zimę. O tym, że jest mróz, mogą świadczyć chyba jedynie rękawiczki.

To okupacyjne zdjęcie Wacława Jabłońskiego z Bochotnicy. Co wtedy robił w Kazimierzu ubrany tak elegancko? Przyjechał w niedzielę do kościoła? Niewykluczone. Chociaż pewności mieć już nie będziemy, bo rozdział jego życia zakończył się chyba niedługo potem. W Auschwitz.

Przeżył zaledwie 19 lat. Właściwie 18, bo swoich dziewiętnastych urodzin, które i tak spędzałby w Oświęcimiu, już nie doczekał. Zmarł na tyfus 26 stycznia 1943 r. Choć wydawałoby się, że tam los się do niego jednak uśmiechnął, bo w tej fabryce śmierci przypadło mu miejsce w kuchni, które mogłoby go uchronić przynajmniej od śmierci głodowej.

- Kto ma żarcie w obozie, ten ma siłę – tak brutalnie rzeczywistość obozową opisywał Tadeusz Borowski w opowiadaniu „Proszę państwa do gazu”.

Od głodu może i ochroniło. Od śmierci – jednak nie.

Dlaczego Wacław Jabłoński - rolnik z Bochotnicy - trafił do obozu? Odpowiedź jest krótka: krwawa środa.

- Kiedy rozpoczęła się akcja pacyfikacyjna, matka ukryła Wacława w stercie liści – relacjonuje rodzinną historię Agata Pomianowska. – Przesiedział tam do wieczora, ale w końcu wygnało go stamtąd pragnienie tak palące, że było mu już wszystko jedno, czy go złapią czy nie.

I złapali. Najpierw trafił na Zamek Lubelski. Potem do Oświęcimia. W domu zabrakło męskiej ręki.

- Prababcia Franciszka została sama z trzema córkami: Marią, Wandą i moją babcią Władysławą, wszystkie przeżyły wojnę. Pradziadek Wojciech trafił na roboty do Niemiec – opowiada Agata Pomianowska. - Płakała też po nim młoda żona...

– Ta biografia krótkiego życia od lat bardzo mnie wzrusza. Krwawa środa odcięła piętno na naszej i wielu bochotnickich rodzinach. Pamięć o tamtych strasznych czasach powinna trwać i pobudzać do refleksji nad kruchością życia. Mój syn jest teraz w tym samym wieku...

Jabłoński Wacław; ur. 25.04.1924 r w Bochotnicy; zawód: rolnik; aresztowany wieczorem podczas Krwawej Środy w Bochotnicy, więziony na Zamku Lubelskim, a następnie przewieziony do Auschwitz. W obozie pracował na kuchni. Zmarł na tyfus 26.01.1943 r. w Auschwitz.

Krwawa środa. W Kazimierzu i okolicach przez tydzień trwała rozpoczęta 18 listopada 1942 r. akcja pacyfikacyjna, która objęła swoim zasięgiem także Bochotnicę, Cholewiankę, Helenówkę, Jeziorszczyznę, Parchatkę, Pożóg, Rogów, Rzeczycę, Witoszyn, Włostowice i Zbędowice. Dokonali jej funkcjonariusze z I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii SS oraz 791 Batalionu Ostlegionów w odwecie za działalność polskiego podziemia. W wyniku tamtych zdarzeń około 150 osób zamordowano na miejscu, a co najmniej dwa razy tyle wywieziono do obozów koncentracyjnych, z których powrócili tylko nieliczni.

Data publikacji:

Autor:

Komentarze