Fundacja świętej Anny istniała w Kazimierzu co najmniej od XVI w. Cztery wieki później rozwiązały ją – wraz z innymi organizacjami dobroczynnymi zarządzanymi przez kościół katolicki – władze komunistyczne. Do tego czasu jedni kazimierzacy przekazywali na rzecz fundacji majątki i ziemie, tzw. "szpitalne" albo "przytułkowe", które inni z kolei dzierżawili, przeznaczając środki na bieżące funkcjonowanie szpitala – przytułku dla osób niepełnosprawnych, w podeszłym wieku i ubogich.
Niedawno przedstawiciele Kazimierskiego Stowarzyszenia Dobroczynnego pw. Św. Anny, Gminy Kazimierz Dolny oraz miejscowej parafii podpisali porozumienie, w myśl którego teren wikarówki przy Kościele św. Anny znów jak za dawnych lat służyć będzie osobom niepełnosprawnym.
W Kazimierzu nie brakuje osób, które pamiętają czasy świetności Fundacji św. Anny, decyzją władz komunistycznych rozwiązaną w 1950 r. O tym, jak dawniej funkcjonował przytułek dla ludzi schorowanych i podeszłych wiekiem, opowiada Wojciech Puchała – kazimierzanin z dziada pradziada.
- Doskonale pamiętam funkcjonujący przy kościele św. Anny przytułek i związane z nim gospodarstwo.
Przytułek, nazywany przez kazimierzaków szpitalem, mieścił się niedaleko mojego domu stojącego przy ulicy Lubelskiej w Kazimierzu Dolnym. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam, że byłem tam kilka razy. Nie wiem, w którym to roku było, ale na pewno jeszcze przed II wojną światową. Powodem moich pierwszych wizyt w przytułku była znajomość z Aleksandrem Czopkiem, który odwiedzał tam swoją babcię. Często zanosiliśmy jej kwiaty i rozmawialiśmy.
Oprócz pani Czopkowej były tam oczywiście i inne kobiety. W budynku była też sala dla mężczyzn. W ścianie wschodniej budynku była mała weranda, przez którą można było wejść do kościoła św. Anny. W pobliżu przytułku były zabudowania gospodarcze, stodoła oraz budynek mieszkalny, zwany Wikarówką, w którym mieszkał ks. Małysiak. Dojazd do zabudowań umożliwiał drewniany most na Grodarzu na wysokości dzisiejszego posterunku policji. Pamiętam, że w 1962 r. w czasie oberwania chmury w Miasteczku doszło do powodzi. Do Grodarza wpadły wtedy konie i zatrzymały sie właśnie na tym moście, dzięki czemu je uratowano.
Fundacją zarządzał ks. Józef Małysiak, a staruszkami opiekowały się siostry betanki, które do Kazimierza w tym celu sprowadził właśnie ksiądz. Całością majątku związanego z funkcjonowaniem przytułku zarządzała Fundacja p.w. św. Anny. Fundacja ta powstała w 1530 r. W czasie swojej działalności zgromadziła spory majątek: około 70 hektarów ziemi i lasów. Wszystko to pochodziło z darowizn. Dochody z dzierżawy zabezpieczały funkcjonowanie i przytułku, i Fundacji.
Między innymi moi rodzice dzierżawili od Fundacji 3 hektary ziemi ornej. Nasza działka na Cholewiance przylegała bezpośrednio do tej dzierżawionej. Pole to było dosyć długie. Zaczynało się przy posesji Czubińskich, a kończyło się przy domu kołodzieja Janeczki.
Za dzierżawę płaciliśmy częściowo gotówką, a częściowo płodami rolnymi. Wśród rodzinnych dokumentów zachowało się jedno takie pokwitowanie zapłaty za dzierżawę z pieczęcią i podpisem ks. Małysiaka.
Rodzice dość długo dzierżawili to pole, wydaje mi się, że było to 15 lat. Umowę dzierżawy rozwiązali dopiero w 1946 r., gdyż stała się ona nieopłacalna. Komuniści wprowadzili tak wysokie podatki, że rodzice musieli zrezygnować z dalszej współpracy z Fundacją.
W latach pięćdziesiątych XX wieku zostałem powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. W tym czasie przytułek jeszcze funkcjonował. Po powrocie z wojska dowiedziałem się, że przytułku już nie ma. Fundacja dla starców i kalek p.w. św. Anny, która zarządzała całym majątkiem, została zlikwidowana.
Majątek Fundacji - 70 hektarów ziemi uprawnej i lasów - gromadzony w formie darowizn przez prawie 500 lat - ówczesna władza przywłaszczyła sobie i rozdała swoim partyjnym poplecznikom.
Wojciech Puchała – syn Franciszka i Józefy z Księskich, urodził się w 1933 r. w Kazimierzu Dolnym, w rodzinie od pokoleń zamieszkującej nadwiślańskie miasteczko. Mieszka w Kazimierzu na ul. Lubelskiej.
Tekst opracowały: Katarzyna Bączkowska,
Zofia Wiśniewska i Katarzyna Gurmińska