Próbowali na to pytanie odpowiedzieć nie ujawniając fabuły filmowej twórcy filmu Miasto 44 w Cafe Kocham Kino: reżyser Jan Komasa, Anna Próchniak – filmowa Kama, Józef Pawłowski – Stefan, Maurycy Popiel – Góral, Filip Gurłacz – Rogal oraz autorka scenografii - Dorota Roqueplo.
Podczas spotkania zaprezentowano trailer filmu Miasto 44 oraz dodatkowo jedną ze scen. Morze ruin, wybuchy, walący się świat. Apokalipsa. Jak odnaleźli się w niej młodzi aktorzy?
- Staraliśmy się nie robić filmu o tragedii, ale tragedia miała być jedynie tłem tego filmu. Staraliśmy się robić film o emocjach, i to głównie pozytywnych. Skupiliśmy się na tym, żeby podczas przygotowań do filmu przerobić dokładnie historię, a podczas realizacji zdjęć móc skupić się na przyjaźni i na tym, co było miedzy ludźmi. Super doświadczenie – mówi Maurycy Popiel. – Czy na planie były autentyczne emocje? Były momenty, gdy nie trzeba było w ogóle nic grać. Ilość gruzu lecącego na głowę, huk wystrzałów… to są rzeczy, które czuć naprawdę.
- Przyjechaliśmy do Świebodzic, gdzie zbudowany był Czerniaków – trzy i pół hektara scenografii - wybudowanych ruin, mnóstwo gruzu, 35 stopni, czyli tak jak wtedy. Wszędzie unosił się pył. Super, że mogliśmy grać w tak realistycznych warunkach – mówi Anna Próchniak – w filmie Jana Komasy „Miasto 44” odgrywająca rolę Kamy. – Strach? Sytuacji z wybuchami kompletnie się nie bałam. Mieliśmy wszystko przećwiczone w czasie przygotowań militarnych i kaskaderskich. Wiedzieliśmy, co nas czeka. Ale kiedy wychodziliśmy na plan, kiedy zaczynały mówić przez nas postaci i zaczynała się akcja, pojawiał się, owszem, strach. Ale nie był to strach o to, że coś mi się stanie, bo to był strach mojej postaci, która była w sercu powstania, w środku wojny. Pojawiała się trema, czy podołam zadaniu. Tego typu lęk jest stymulujący, to pomaga mi jako aktorce.
"Miasto 44" jest to film o emocjach.
- „Miasto 44" nie jest filmem historycznym, ani dokumentem o przebiegu Powstania. Mimo że rozgrywa się w walczącym Mieście, opowiada historię ludzi, a nie oddziałów czy barykad. „Miasto 44" nie ma być argumentem w powstańczej dyskusji. Nasz film ma przekazywać emocje, a nie ważyć racje czy odsłaniać kulisy decyzji sprzed 70-ciu laty. To zostawiamy historykom. „Miasto 44" nie jest pomnikiem. Nie chcemy składać hołdu. Opowiadamy historie młodych ludzi z krwi i kości. Niektórzy z nich zachowali się pięknie, inni załamali się i stchórzyli. Jedni marzyli o poświęceniu, inni o kochaniu się z dziewczyną. Nie szukamy spiżowych bohaterów. „Miasto 44" nie jest filmem o polityce. Jest filmem o miłości, młodości i walce – deklarują twórcy filmu „Miasto 44".
A skoro to film o emocjach, to nic dziwnego, że budzi skrajne emocje także u widzów.
- Ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie – mówiła podczas spotkania jedna z osób, które już ten film widziały. – Według mnie ten film jest o ludziach, którzy są wplątani w historię, o nastoletnich, głupich czasami, emocjach, o nastoletnich potrzebach. To, co zrobiło na mnie wrażenie to ta katastrofa, która spotyka ludzi kompletnie nieświadomych, wplątujących się w coś, o czym nie mają w ogóle pojęcia.
- Dla mnie ten film jest filmem osobistym młodych ludzi, którzy odczytują na nowo pewne sacrum, które jest w naszej świadomości narodowej. Ja też odczytuję ten film jako pewną mądrość pytania do widza: co z tym naszym sacrum mamy dalej czynić – mówił Romuald Zadrożny z Warszawy, którego rodzice walczyli w Powstaniu Warszawskim. – Wiem, że ten film będzie różnie odczytywany. Pojawią się różne głosy i w różnych tonacjach. Każdy ma do tego prawo jak i artysta ma prawo opowiedzieć swoją wizję wydarzeń z przeszłości.
„Miasto 44" to pierwszy od czasu "Kanału" Andrzeja Wajdy film o Powstaniu Warszawskim. To zarazem jedna z najdroższych polskich produkcji w historii - budżet wyniesie aż 24 milionów złotych. To projekt o niespotykanym w Polsce rozmachu scenograficznym, kostiumowym i wizualnym. Za zdjęcia odpowiadał Marian Prokop, a za techniczną stronę - w tym efekty specjalne - hollywoodzki specjalista nominowany do Oscara Richard Bain. Budową dekoracji zajęło się 10 odrębnych ekip, które do zainscenizowania zniszczonego miasta użyły w Świebodzicach na trzech i pół hektarach powierzchni około 5 tysięcy ton gruzu. Obsadę filmu w większości wyłoniono w drodze wielu castingów przeprowadzanych w całym kraju, w których wzięło udział ponad 7000 osób. W rolach głównych zobaczymy nowe twarze: Józef Pawłowski (Stefan), Zofia Wichłacz (Biedronka) oraz Anna Próchniak (Kama). Na ekranie pojawią się również m.in. Antoni Królikowski (Beksa) i Tomasz Schuchardt (Kobra).
Fot. Mateusz Stachyra