W piątek jedna z matek byłej zakonnicy zgodziła się na rozmowę z dziennikarzami. Pani Wanda mieszka w Lublinie, jest córka jest absolwentką filozofii KUL. To właśnie w jej mieszkaniu noc spędziło kilka byłych betanek, po tym gdy opuściły jeden z ośrodków rekolekcyjnych, do którego zostały przewiezione po eksmisji. Kobieta nie chciała zdradzić, gdzie obecnie przebywają eks zakonnice. Podkreślała, że chcą być razem. - Chcą być w Kościele i dalej służyć Kościołowi. Widocznie jest taki czas, że muszą znosić cierpienie, odrzucenie totalne. Coś wiedzą, czego ja nie pojmuję. Ja tylko widziałam owoce ich życia, i o tym wam świadczę. Jak przyjeżdżałam do córki, doświadczałam tylko miłości. Uczyłam się od nich miłości. One przed opuszczeniem domu zostawiły siostrom betankom listy miłosne, że wybaczają im wszystko.
Pytana o kondycję psychiczną byłych sióstr nie kryła irytacji: - A dlaczego teraz się tak wszyscy o nie martwią?! A jak je wyrzucano z domu, to co?
Unikała odpowiedzi na pytania o byłą przełożoną generalną Jadwigę Ligocką i wizje których miała doznawać. Pani Wanda stwierdziła, że pytania są tendencyjne. Stwierdziła jedynie: - Na pewno kilka osób (w grupie - red.) ma dary, wielkie dary bo całkowicie zaufały Bogu.
Mówiąc o byłym zakonniku, Romanie Komaryczko, liderze duchowym grupy stwierdziła: - Poznałam go jako bardzo dobrego, zrównoważonego, spokojnego człowieka. Że rzekomo manipuluje? Ja jestem bardzo uczuciowa i mógłby na mnie wpłynąć, a jakoś dziwnie nie wpłynął.
Co innego mówią rodzice tych byłych zakonnic, które zerwały kontakt z bliskimi. Wczoraj cytowaliśmy ojca, który twierdził, że Komaryczko kontrolował jego rozmowy z córką sugerując jej, jak ma odpowiadać. Mężczyzna kilka miesięcy temu chciał zabrać ją do domu. Powiedział jeszcze "Gazecie": - Ojciec Komaryczko w trakcie rozmowy potrafił wyjść na pięć minut, mówiąc że musi się poradzić Boga. A mojej żonie, która nalegała na powrót córki oświadczył, iż gdyby nie to, że sa w klasztorze, to by ją strzelił w gębę.
Oficer policji, który uczestniczył w środkowej eksmisji opowiada, że były zakonnik wyzywał policjantów: Chu....Sku..., rzucał na nich klątwy, grożąc że nie będą mogli usnąć w nocy. - A jednego z funkcjonariuszy usiłował zdzielić monstrancją. Jednak ten uskoczył. Zakonnik został skuty.
Policjantów zaskoczyło uwielbienie, którym zakonnika darzyły eksmitowane betanki. Mówiły o nim ojciec niebieski, traktowały go jak łącznika z Bogiem.
O rodzicach z którymi byłe betanki nie chcą utrzymywać kontaktu pani Wanda powiedziała wczoraj: - Ulegli mediom, dla nich to było za trudne i tego co się dzieje nie rozumieli.
Podkreśliła jeszcze, że ma pewność, iż jej córka nie została poddana psychomanipulacji, bo nie zauważyła by zaszła w niej jakakolwiek zmiana.
Metropolita lubelski abp Józef Życiński utworzył przy jednym z lubelskich kościołów ośrodek, w którym byłe siostry mogą liczyć na wszechstronną pomoc. Mieści się przy kościele rektoralnym Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica.
Gazeta w w Lublinie