Na promie w Bochotnicy spłonęła i spłynęła Wisłą kolejna Marzanna.
- Już 44. raz topimy Marzannę – mówi prezes Klubu Turystyki Pieszej Niezależni z Lublina, który w tym roku obchodzi 45-lecie swojego istnienia. – To najdłużej istniejący rajd klubowy, tylko w stanie wojennym nam się nie udało zorganizować tego rajdu.
Marzannę zgodnie z tradycją przygotowano z tradycyjnych materiałów.
- Nasza Marzanna jest ekologiczna: patyki, siano, słoma i bibułki – mówi Jerzy Frąk. – To fajnie wygląda, jak 40– , 50–, 60– latkowie z wypiekami na twarzy sklejają Marzannę, by ją potem utopić. To powrót do dzieciństwa, do starych tradycji, do starych wierzeń, jeszcze przedchrześcijańskich.
Topienie Marzanny to był początek rajdu. Z Bochotnicy wąwozami Niezależni przeszli do Puław. Wędrówce sprzyjała pogoda – skoro Marzanna spłynęła do Gdańska – nie mogło być inaczej jak tylko wiosennie.
Fot. Artur Pomykała
przewodnik turystyczny PTTK Puławy