W sezonie letnim Kazimierz Dolny odwiedzają tłumy turystów, którzy chcą nie tylko zwiedzić Miasteczko, ale również zakupić tu tak zwane pamiątki. W ostatnich latach kupić je możemy w zasadzie wszędzie. Oprócz galerii i sklepów z „suwenirami” są jeszcze stragany – na Małym i Dużym Rynku, ulicy Senatorskiej czy Nadwiślańskiej. I dostaniemy tam wszystko, od słodyczy po odzież czy biżuterię, które często niewiele mają wspólnego z Kazimierzem.
Widomym znakiem, że w Miasteczku zbliża się weekend, są na przykład na Nadwiślańskiej rozstawione kilka dni wcześniej stelaże namiotów, rozłożone na chodnikach kartony, a nawet zamontowane do parkanu już w ogóle na stale łańcuchy – w ten sposób handlujący wyznaczają sobie miejsce handlu, zajmując przy tym cały chodnik, co sprawia, że w weekendy Nadwiślańska zamienia się w wielki pasaż handlowy. Stelaże wtedy powleczone zostają tkaninami w różnych kolorach – i Kazimierz – bo problem dotyczy nie tylko tej ulicy – przypomina bliskowschodni bazar. Na Rynku feerię barw parasoli kawiarnianych zastąpiły kolory stonowane, może warto by o tym pomyśleć przy okazji niedzielnego handlu na Małym Rynku czy uliczkach Miasteczka? A przy okazji rozwiązać problem śmieci, które po sobie pozostawiają sprzedający…
- Kilka lat temu była poważna debata na temat tego, jak to wszystko zorganizować – mówi Maciej Żurawiecki, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego. - Były opracowane działania, które powinny spowodować porządkowanie tego tematu. Jednak rozmyło się to wraz z biegiem czasu.
W Miasteczku sporym problemem jest to, że nie posiada ono zamkniętego targowiska z odpowiednimi stoiskami, których nie trzeba by demontować po skończonym dniu handlu. Co więc można zrobić, by tę kwestię w Kazimierzu Dolnym uporządkować? Trzeba dopilnować, by sprzedający realizowali postanowienia regulaminu.
- Regulamin mówi m.in. o tym, że nie można zająć więcej niż połowę chodnika, a po skończonym handlu należy teren uprzątnąć – tłumaczy Maciej Żurawiecki. - Jest to kwestia egzekwowania tych przepisów, a z tym mamy niekiedy problemy, bo sprzedawcy są bardzo oporni. Zdarzało się więc, że wzywana była nawet policja. Trzeba naprawdę dużo wysiłku, by opanować tą sytuację.
W chwili obecnej jest zatrudniony człowiek, który ma pilnować porządku przy straganach i pobierać opłaty od handlujących. Bo jak wiadomo, miasto z tych stoisk też ma wymierne korzyści finansowe.
- Dopóki jest potrzeba takiego handlu, niech on będzie – mówi Maciej Żurawiecki. - Tyle, że będzie to wymagać z naszej strony wysiłku, by nad tym zapanować.
Jak bliskowschodni bazar
Kazimierz Dolny w sezonie przyciąga rzesze turystów, a co za tym idzie – handlowców. Sprzedawane jest wszystko i w zasadzie wszędzie. Czy istnieje możliwość, by uporządkować tą kwestię?