Wystawę zaaranżowano w dolej sali KOKPiT, gdzie czarno – białe linoryty - wystawiane tu po raz pierwszy - doskonale korespondują z naturalnym kolorem kazimierskiej opoki. Tematem większości grafik jest kobieta – muza, mityczna gracja we współczesnej odsłonie.
- W cyklu Gracje, tytułowe boginie są raz patetyczne raz groteskowe. Nagie kobiece ciała kreślone są przez autora z pietyzmem, a linie podkreślają ich immanentne cechy - piękno i wdzięk. Delektujemy się precyzyjnymi długimi liniami definiującymi kształty, aby już za chwilę zobaczyć Gracje radosne i niefrasobliwe wplątane w tkankę życia codziennego. Innym razem cytuje dobrze znane nam z historii sztuki ikony kobiecości wtapiając w swoją opowieść wizerunki mistrzów: Wenus Botticellego, Marilyn Monroe Warhola czy Monę Lizę Leonarda da Vinci. Umieszcza je w wehikule jadącym przez stulecia – czytamy w informacji na temat wystawy.
Gracje Rumina to nie są mityczne boginie wdzięku, piękna i radości, chociaż wdzięku, piękna i radości im nie brakuje.
- Kobieta była od zawsze muzą artysty. Ja te swoje kobiety nazywam Gracjami. W mitologii były to piękne kobiety, które pomagały bogini wspiąć się na Olimp. Moje Gracje są bardziej współczesne – podróżują pociągiem, jeżdżą na rowerach, kąpią się w wannie… - mówi Krzysztof Rumin.
Gra z konwencją nie kończy się na współczesnym otoczeniu Gracji. Złamana została także mityczna magiczna trójka. U Rumina czasami tylko występują trzy Gracje, czasami dwie, a czasami – jak w przypadku jazdy konnej czy koncertu jazzowego – jest ich dużo więcej.
Wystawa trwa do 28 sierpnia.