„Panie Boże, daj mi czystość i powściągliwość... ale jeszcze nie teraz. Boże, jeszcze nie teraz”. św. Augustyn
Oskar Wilde twierdził, że „ludzie, którzy kochają w życiu tylko raz, to w rzeczywistości istoty puste. To, co uchodzi w ich pojęciu za wierność i uczciwość, jest albo siłą przyzwyczajenia, albo imaginacją”. George Bernard Shaw, laureat Nagrody Nobla, ten od Pigmaliona, twierdził natomiast, że: „Jedyny sposób, by uwolnić się od pokusy, to jej ulec”. Jeszcze inny ktoś — Charles Baudelaire — twierdził, że: „Są urzeczenia tak potężne, że mogą być tylko cnotami”. By zamieszać bardziej, do powagi klasyków dodam nieprzystojny dowcip z raju. Babciu, nie zmityguję się. Nie ma ziela na babskie wesela.
Tłum kobiet stanął u bram Nieba i wówczas św. Piotr zwrócił się do nich:
„Te, które zdradziły mężów, proszę, podejdźcie”. Podeszły wszystkie poza jedną.
Wtedy św. Piotr powiedział:
„Ta głucha niech też podejdzie”.
Dla równowagi przytoczę inny.
Na wykładzie profesor medycyny tłumaczy studentom:
„Po zbliżeniu 10 procent mężczyzn zasypia, 10 odwraca się na bok”.
„A co się dzieje z 80 procentami?”.
„To oczywiste — ubierają się i wracają do żon”.
Można by długo przytaczać, przekomarzać się, bawić. Kiedyś ktoś na chodniku napisał: „Rzuć wszystko i choć się całować”. Prawda, że piękne?
Rajskie jabłko pachnie kobietą, może dlatego na ziemi zdarzają się romanse. A zdarzają się młodym, starym, biednym, bogatym, kulawym i tym ładnym.
Zdarzają się w domu spokojnej starości i wcześniej, gdy krew wrząca, gorąca.
Jak świat światem przytrafiają się i przytrafiać będą.
Romans w dużym mieście ma nadzieję być choć trochę anonimowy.
W małym huczy, hula między kawiarnianymi stolikami.
Miasteczko dzieli się wtedy na frakcje i reakcje, pozycje i opozycje. Zwolenników i przeciwników obrzydłych feromonów.
Szepczą wtedy kukiełki, trącają łokciem i pokazują. Tym, którym już wcześniej coś się przytrafiło, wspomnienia studzą skrajność ocen. Ci czyści i ubodzy burzą się silniej, bo naiwnie z wiarą, że są odporni, bogobojni, przed ołtarzem dostojni. No i na zawsze od tego grzechu wolni.
Co jakiś czas ktoś w roli głównej trafia na rynkową scenę. Jakaś prima balerina lub arlekin staje się bohaterem lata.
Gwiazdy chwilowe, zaślepione nie zważają na nic. Opętane, omotane, odmłodzone, odświeżone kwitną i pachną szczęściem.
Rozkochują się bogaci i biedni. Ci z dziećmi i bez dzieci. Domyci i niedomyci.
Ci, co dotąd wyglądali na szczęśliwych, i ci, co nie pasowali do siebie od dawna i tylko świat i siebie zwodzili pozorami.
Z romansów rodzą się rzeczy dobre i złe. I dzieci się rodzą, i grzech, i wstyd, i miłość po grób.
I nowe rozdania i porządki w sobie.
Z romansów nie ma co się naśmiewać. Nie ma co się ich zarzekać, pouczać, oceniać.
Przychodzą, kiedy chcą, odchodzą, jak się nasycą. Jak dzikie psy.
Ale skoro wszechmocny Pan zsyła takie doświadczenia, to na pewno wie po co.
Może po zrozumienie, po naukę, w nagrodę?
Może po to, żeby pomoc odejść, zostać lub zacząć być?
Einstein mówił, że:
„Najważniejszym z ludzkich wysiłków jest dążenie do przestrzegania norm moralnych. Od tego zależy nie tylko nasza wewnętrzna równowaga, ale wręcz samo nasze istnienie. Moralność sprawia, że życie staje się piękne i godne”.
Skoro dążenie jest najważniejsze... Panie Boże, daj mi czystość i powściągliwość... ale jeszcze nie teraz. Boże, jeszcze nie teraz.
Lektura na weekend: Zasmarkane cnoty
"Szepczą wtedy kukiełki, trącają łokciem i pokazują. Tym, którym już wcześniej coś się przytrafiło, wspomnienia studzą skrajność ocen. Ci czyści i ubodzy burzą się silniej." - o jakich zasmarkanych cnotach pisze tym razem Ewa Pisula - Dąbrowska w "Dwóch brzegach ponad tęczą"?