„Dawno by świat diabli wzięli, Gdyby brakło marzycieli”. Jan Sztaudynger
Kiedyś podobały mi się u pań futra z norek.
Gdy na nie patrzyłam, myślałam:
„Dodają elegancji, dojrzałej cerze urody”.
Gdy obserwowałam sprzedawczynie obsługujące panie w norkach, widziałam, że zwracają się do nich z uniżoną grzecznością. Zastanawiałam się, dlaczego norki wywołują taką atencję w obsłudze. Przecież zatrudnione na etat panie sprzedawczynie nie muszą zabiegać o obrót, czyli że pachnie im w tych norkach coś innego. Ale co?
Może to coś to świat dla nich niedostępny, wymarzony, daleki, bogaty. Może norki wymuszają postrzeganie pań w nie odzianych jako pań od pań z obsługi lepszych, bo bogatszych, no i bardziej niż one kochanych przez panów, którzy w norki pań zainwestowali.
Pewnie panie sprzedawczynie nie wiedzą, że te kochane, te w norkach, poprawiają nie tylko swój wizerunek, ale głownie wizerunek panów. Norki są przecież żywym, a właściwie martwym dowodem ich zaradności finansowej, no i miłości do pań, oczywiście, a jakże.
Właściwie nie dziwię się paniom ekspedientkom, bo przecież mnie też kiedyś norki pachniały odległym, niedostępnym luksusem. Marzyłam wtedy:
„Może kiedyś, gdy zacznę więdnąć i kijanki już dorosną, kupię sobie trochę elegancji, otulę się nią, poprawiając przy okazji wizerunek mojego partnera”.
Kiedy po latach kijanki przepoczwarzyły się w dorosłe osobniki i przyszedł czas, w którym mogłabym owinąć się tym luksusem, gdzieś po drodze odszedł mi apetyt na norki. Przestały mi pachnieć tym, co kiedyś.
Dziś dziwię się, a właściwie wstydzę, że o nich marzyłam. Panie w norkach pachną mi dziś obojętnością. Moje marzenia bezmyślnością. Futro z norek kojarzy mi się dziś ze strachem uboju, adrenaliną śmierci.
Gdzie ten luksus się rozpłynął?
Może w smutnych oczach stworzeń, które czują koniec?
Może w zapachu strachu skorki przeznaczonej na ubój? Może w zrozumieniu, że ludzie po ludzku wypierają niewygodne dla nich prawdy?
Józio, mój kolega z czwartej c, ostatnio przestał jeść krewetki.
Gdy zapytałam go dlaczego, powiedział tak:
— Chciałem kiedyś w morzu złapać krewetkę. Wiesz, jak one spieprzają? Czyli boją się, a więc — czują.
Ja ciągle jem krewetki. Może kiedyś też się będę tego wstydziła?
Dziś dryfuję i pytam siebie:
„Gdzie może spieprzyć norka przed śmiercią na zamówienie luksusu?”.
Dziś marzę o tym, by gatunek dziurawców, czyli dziewczynek, rodził się z „genetycznym przekonaniem”, że śmierć dla luksusu jest złem. Żeby zadawał szyku, jak już dorośnie, w sztucznych futerkach, farbowanych liskach.
Kiedy nikt nie będzie wkładać trupich skorek na kark, śmierć norek przestanie być w cenie.
Gdy nastanie taki świat, nasi królowie panowie będą musieli budować swój wizerunek innymi niż norki atrybutami. Może to będą przeszklone apartamenty na orbicie, statki kosmiczne, odległe gwiezdne księstwa?
W takim świecie już nie będzie po co wysyłać małych norek w podroż po śmierć.
Ewa Pisula - Dąbrowska
"Dwa brzegi ponad tęczą"
rozdział: "Noreczki"