Lektura na weekend: Kukiełki

Udostępnij ten artykuł

Kiedyś, gdzieś Maria Kuncewiczowa, opisując Kazimierz, posłużyła się określeniem „kukiełkowe sprawy” - pisze w rozdziale "Kukiełki" swojej książki "Dwa brzegi ponad tęczą" Ewa Pisula - Dąbrowska. - Kukiełkowe sprawy mogą toczyć się tylko w kukiełkowym miasteczku...

„Pokusom powinno się ulegać. Nigdy nie wiadomo, czy kiedyś znowu przyjdą”. Oscar Wilde

Kiedyś, gdzieś Maria Kuncewiczowa, opisując Kazimierz, posłużyła się określeniem „kukiełkowe sprawy”*.

Nie rozwinęła tego skojarzonego sformułowania, nie przybliżyła użytej przenośni.

Kukiełkowe sprawy mogą toczyć się tylko w kukiełkowym miasteczku, pomyślałam i zaczęłam patrzeć na miasteczko, jak na miejsce, w którym rozgrywają się teatrzykowo - kukiełkowe spektakle.

Przyznaję, że te dwa słowa obok siebie: kukiełkowe sprawy, kukiełkowe miasteczko bardzo mi się spodobały.

Są ciepłe, dziecięco delikatne. Jest w nich jakieś dno, może odniesienie wymoszczone przemijalnością. Kruchość, ulotność, niestałość? No i dystans.

Sobie samej słowa Marii Kuncewiczowej: kukiełkowe miasteczko, kukiełkowe sprawy tłumaczę tak:

Kukiełki, pacynki, marionetki, lalki.

Biegają, załatwiają, spieszą się, gonią, chcą.

A miasteczko stoi, nie rusza się, nie chwieje.

Porządna dekoracja, solidna, trwała, osłonięta od wiatru.

Gałgankowe kukiełki, gałgankowe sprawy przychodzą i odchodzą.

A miasteczko zostaje.

I uśmiecha się, puszczając oczko do wczorajszych, dzisiejszych i nadchodzących pacynek.

Ale jeszcze dziś ja, mała kukiełka, uśmiecham się do niego.

I też puszczam oczko, zbierając jego rozmaite gałganki.


* Określenie „kukiełkowe sprawy” spotkałam w książce Marii Kuncewiczowej "Dwa księżyce".

 

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze