„Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą,
I dwa obaczysz księżyce”. Adam Mickiewicz, Świteź
Czy w Kazimierzu nadal świecą dwa księżyce? Wiadomo na pewno i naukowo, że świeciły tu dwa w czasach sanacji. Jeśli wątpisz, ile ich wtedy tu naprawdę krążyło, zajrzyj do książki Marii Kuncewiczowej Dwa księżyce.
Po tej lekturze wszelkie wątpliwości znikną, rozwieją się. Jak kupka liści niesionych wiatrem listopadowym.
Dziś nie wracam do przeszłości.
Dziś pytam o księżyce współczesne, istniejące teraz, 70 lat po sanacji.
Jak to z nimi jest?
Jest jeden, dwa czy może od tamtych czasów okociły się i jest ich już wiele? Zastanawiam się, że jeżeli są nadal tylko dwa, to który teraz świeci miejscowym, a który przyjezdnym?
Zadaję sobie też pytanie, który świeci tym, co żyją tu okrakiem? Okrakiem, jak ja, trochę tu — trochę tam.
Jak te dwa księżyce dzielą się robotą? Jak się dogadują? Który, z kim i w jakim wymiarze? Wyobraźnia biegnie w przyszłość. Przynosi pytanie, który z nich świecić będzie mojej wnuczce Zosi?
Jej jeszcze nie ma, ale przyjdzie. Wiem, że jeżeli jest rzeczywistość, może być ewentualność. Już Einstein mówił, że czas jest iluzją.
Zośka jest ewentualnością, na którą czeka tutejsza rodzinna ziemia z widokiem na Farę, basztę, zamek i rzekę. Historia, której będzie częścią.
Czeka pytanie, dlaczego nie chcę sprzedać rodzinnej ziemi, po co przychodzi i dokąd odchodzi miłość?
Czeka wreszcie pytanie, jak to jest z tymi kazimierskimi księżycami?
Ktoś, kiedyś, stojąc mocno na ziemi, zaprezentował nieprawdopodobny pogląd. A mianowicie, powiedział, że Maria Kuncewiczowa w swojej powieści Dwa księżyce zastosowała jedynie przenośnię literacką, bo wiedziała, że księżyc jest tu jeden. Ten ktoś mądrzył się i mówił, że w Kazimierzu, tak jak na całym świecie, jest tylko jeden księżyc, tyle że oglądany z rożnych stron. Mówił, że inaczej go widzimy z Czerniaw, a inaczej z Krakowskiej. Że postrzegamy go odmiennie, bo nie stoimy w jednym miejscu, nie idziemy jedną drogą, tym samym rytmem i przy tej samej pogodzie. Upierał się jednak, że jest jeden.
Nikt tu w te singlowe teorie nie uwierzył.
To, że są tu dwa księżyce, jest dla wszystkich tak samo oczywiste, jak to, że tutejszy chleb zgodowski jest najlepszy na świecie.
O dwóch księżycach wie tu każde dziecko. Wie, bo wyssało tę dwoistość z mlekiem matki. A mleko matek karmione było potęgą przedwojennych argumentów zebranych przez autorkę naukowej teorii ich dualizmu, Marię Kuncewiczową.
No i o czym tu jeszcze mówić?
Skoro ostatecznie wiadomo, że za sanacji były tu, co najmniej dwa księżyce, a sanacja to uzdrawianie i odradzanie, to wiadomo też, że musiały się okocić!
A więc dziś nie kłóćmy się! Ani o księżyce, ani o nic.
Dziś dajmy wiarę sanacji.
Uwierzmy, że w tym czarującym miejscu księżyce się kocą.
Tak zwyczajnie, z miłości się lęgną.
Każdy więc tu ma lub będzie miał swój solowy księżyc.
Pojedynczy, który oświetli drogę.
Pojedynczy, który uwiedzie, rozkocha, uwiąże i każe tu wracać.