Koguty kazimierskie - epilog (?)
Sąd Patentowy w Warszawie wydał decyzję o unieważnieniu prawa ochronnego na przestrzenny znak towarowy w kształcie koguta. W ubiegłym tygodniu obie strony sporu Cezary Sarzyński i Stanisław Pieklik otrzymały pisemne zawiadomienia w tej sprawie.
Przypomnijmy: walka o koguta i wpływy idące z jego produkcji i sprzedaży trwa już od 4 lat.
Cezary Sarzyński, mówiąc o historii koguta, nawiązuje do rodzinnej tradycji. Jego ojciec wypiekał takie pieczywo jeszcze w Motyczu, a potem w Jedlinie. Wzór koguta zaczerpnął z lubelskiej wieży trynitarskiej.
- Pamiętam, jak koguty nosiłem do szkoły jako drugie śniadanie – wspomina pan Sarzyński.
Kiedy w 1977 r. Sarzyńscy kupili piekarnię na Nadrzecznej, kontynuowali rodzinną tradycję. Wtedy nikt w Kazimierzu nie wypiekał kogutów.
- W latach 60-tych były koguty w Kazimierzu, ale żywe i Tomczykowej świnie biegały po rynku – żartuje Stanisław Włodek, jeden z byłych kazimierskich piekarzy. – „Zgoda” też do 89 r. nie piekła kogutów. Pamiętam tylko jeden taki wypiek, kiedy pan Siemiński pokazał nam, jak się robi koguta z ciasta. Upiekliśmy wtedy trochę i zanieśliśmy do domów pokazać. W okolicy też kogutów się nie piekło – ani u Stanisławskiego w Wilkowie, ani w Nałęczowie, ani w Opolu – dodaje.
Cezary Sarzyński zrezygnował z zawodu inżyniera i przyjął piekarnię ojca Rodzinnemu przedsiębiorstwu nadał nowoczesny kształt. Postawił na jakość i reklamę. W środowisku kazimierskim pokazał swoje wyroby z ciasta w 1985 r. na wystawie w Domu Kultury. Na zdjęciach z kroniki piekarni widać licznie zgromadzoną na otwarciu wystawy publiczność. Obaj bracia Krzysztof i Cezary Sarzyńscy uśmiechają się zadowoleni, zwłaszcza że zyskali uznanie i u miejscowej społeczności. Poprzedni właściciel piekarni na Nadrzecznej pan Klemens Hemperek gratulował im sukcesu. Dwa lata wcześniej o znanej piekarni braci Sarzyńskich mówiła Polska Kronika Filmowa, pokazując wypiek kazimierskich kogutów.
Cezary Sarzyński dość szybko zyskał przychylność mediów. Pisały o nim nie tylko lokalne dzienniki czy pisma branżowe, ale również czasopisma ogólnopolskie – „Tina”, „Kobieta i Styl” czy „Sukces”. Jego koguty trafiły też do telewizji. Zadomowiły się nawet w literaturze. Oprawa medialna towarzyszyła wystawom pieczywa artystycznego mistrza Cezarego w Stanach Zjednoczonych, Francji czy Holandii, gdzie zdobywał liczne nagrody i wyróżnienia.
W 1996 r. Cezary Sarzyński postanowił zgłosić koguta jako znak towarowy do Urzędu Patentowego, bo lokalni sprzedawcy korzystali z wypracowanych przez niego wzorów pieczywa czy opakowań. Teraz Komisja Patentowa odebrała mu prawo wyłączności produkcji koguta z ciasta.
- Jestem rozczarowany decyzją Komisji. Jej werdykt był bardzo populistyczny, bo w pismach strony przeciwnej mówiło niewiele o dobru społeczności kazimierskiej, a nie brano pod uwagę dokumentów. – komentuje Sarzyński. – Teraz koguty są bezpańskie. Ja nie zabrałem koguta Kazimierzowi. Wyrób, który wypromowaliśmy rodzinnie, zasłynął w całej Polsce jako symbol miasta. Gdzie są inni sławni piekarze z Kazimierza, o których nikt nigdy nie pisał przez ostatnie 20 lat?
Według drugiej strony sporu – Stanisława Pieklika koguty w Kazimierzu były wypiekane od dawna, bardzo prawdopodobne, że to jeszcze przedwojenna tradycja. Szalom Asz w opublikowanym niedawno „Miasteczku” z 1910 r. wspomina o takich wypiekach produkowanych zapewne dla letników. Po wojnie nastąpiła przerwa aż do ponownego pojawienia się turystów w Kazimierzu. Piekarnia „Zgoda” na pewno piekła koguty już latach 50 – tych. W latach 70 – tych wypiekał je Mieczysław Rokita w swojej piekarni na Lubelskiej.
- Udało się nam dotrzeć do materiałów potwierdzających ten fakt. – mówi Stanisław Pieklik – To album „Mój Kazimierz”, gdzie autor Edward Hartwig ukazuje na jednym ze zdjęć robionym w połowie lat 70-tych ulicę Lubelską z szyldem „”Pieczywo. Koguty. M. Rokita”
Inny dokument to artykuł w „Gospodyni” z 1977 r. „W Kazimierzu koguty pieją w samo południe”. Jego autor A. Wiernicki pisze: „Kogutki są nie tylko piękne, ale bardzo smaczne. Pani Irena ma sporo kłopotu układając długą listę chętnych do nabycia tych delicji. Niestety, pp. Rokitowie mogą ich upiec tylko 100 sztuk dziennie, a chętnych jest dużo więcej.”
Stanisław Pieklik zgromadził również jako dowody w sprawie oświadczenia kilku kazimierzaków, w tym i byłych piekarzy, że koguty pojawiły się w miasteczku na długo przed przybyciem tutaj pana Sarzyńskiego. Tak samo jak orły, raki czy bazyliszki.
- Fakt, że Cezary Sarzyński zastrzegł sobie wyłączność na wypiek kogutów, wydał nam się bardzo niesprawiedliwy – mówi Stanisław Pieklik – dlatego wystąpiłem na drogę prawną, zmierzając do unieważnienia patentu. To, co zrobił Sarzyński, śmiało można porównać z zamachem burmistrza Zakopanego na oscypka.
- Dlaczego nie możemy zgodnie żyć? Po co to było zastrzegać? Czy jest aż taka konkurencja? - pyta Stanisław Pieklik.
Spór o kogucią menażerię z ciasta został zakończony, o ile strony nie wniosą przysługującego im prawem odwołania. Na pewno stanowił niewątpliwą reklamę i dla Kazimierza, i dla kogutów, tak że można mieć nadzieję, że apetyt na tak pięknie wypieczony drób nie spadnie…