Jak trzej królowie znosili locKDown w KD
Kazimierz poza sezonem zwykle śpi snem zimowym. Niezbyt głęboki to jednak sen: bo nie brakuje miłośników Miasteczka i o tych cichych porach roku. Pandemia i obostrzenia z nią związane sprawiły, że teraz jest tu ciszej niż kiedykolwiek. Tej ciszy nie zakłóciło nawet święto Trzech Króli – nie odbył się tradycyjny orszak, nie odbyły się coroczne jasełka. Trzej królowie jednak pojawili się w Miasteczku.
- Wczorajsze święto sprawiło, że słowo korona (corona) i górujące nad Kazimierzem krzyże uświadomiły mi, że dla mnie są pełne symboliki. Kazimierscy przewodnicy jeszcze przed chwilą snuli turystom opowieści o zarazach, które gnębiły miasto... W Internecie krążą wspomnienia z jasełek, zdjęcia z ubiegłorocznych orszaków Trzech Króli... Trudno uwierzyć, że tętniące życiem miasto tak zamilkło. Podczas rozmowy Weronika Romańska zwróciła moją uwagę, że w samym słowie locKDown, w jego środku są dwie litery KD – mówi malarka Mieczysława Izdebska – Łazorek jedna z inicjatorek happeningu na Górze Trzech Krzyży. – Pomysł powstał spontanicznie, ale postanowiłyśmy go zrealizować.
Napis „LocKDown” wykonany przez Mieczysławę Izdebską – Łazorek z literami „O” w kształcie dziurek od klucza spłonął na Górze Trzech Krzyży w asyście trzech króli, symbolicznie otwierając Miasteczko.
- Kiedy patrzyłam, jak płonie na tle mojego pustego miasta, myślałam, że był to jeden z najważniejszych obrazów, jakie Miecia dotąd namalowała – mówi poetka Weronika Romańska jedna z inicjatorek happeningu na Górze Trzech Krzyży.
A w dole w ogniu świateł Kazimierz płonął w ciszy...
To kolejna akcja artystyczna w Kazimierzu zorganizowana przez artystyczny duet: Romańska - Izdebska – Łazorek. Oprócz wspólnie przygotowywanych wystaw i wieczorów poezji mają na swoim koncie listopadowy protest przeciwko obostrzeniom związanym z pandemią: studnia w maseczce.