Chociaż ikona nieodparcie kojarzy się z prawosławiem, to według Olgi Grabskiej w ikonie nie ma podziałów, najważniejsza jest duchowość, a to przecież jest tak samo ważne i dla prawosławnych, i dla katolików. To niejako fragment Pisma Świętego, stąd też ikony się pisze, a nie maluje, i to pisze się zgodnie z kanonem, co przypomina trochę kopiowanie średniowiecznych ksiąg. Niezwykle wiernie – z zachowaniem surowych reguł.
- Ikonę pisze się na czczo, w pierwszej połowie dnia, przy świetle dziennym, bez wspomagania się światłem sztucznym – mówi Olga Grabska. – Ikonę pisze się przy modlitwie. Tak długo, jak ikonografista pisze ikonę, tak długo się modli.
- Ikona wymaga pewnej predyspozycji duchowej – uzupełnia Maria Podleśna, która prowadzi pracownię pisania ikon przy Parafii Grekokatolickiej w Lublinie. – Nie mówię tu o pisaniu w stanie łaski uświęcającej – bo nie zawsze jest to możliwe – ale nie jest tak, że ikona wycisza. To my mamy ze spokojnym sercem do tej ikony usiąść. Jest to pewna przestrzeń spotkania z Bogiem.
Spotkanie z ikoną podczas otwarcia wystawy było niejako wejściem z przedświąteczną sferę sacrum. Pozostawały w niej także współczesne Ikony Cieni Małgorzaty Dawidiuk z przemyskiej pracowni koserwatorsko – artystycznej Ikos. Jej tajemnicze ikony łączą w sobie talent artysty malarza i konserwatora. Ich podstawą są skrawki starych ikon, które pozostają po konserwacji. Według artystki są one uświęcone wielowiekową modlitwą wiernych i musiały znaleźć należne im miejsce w nowym obrazach.
Ikony dobrotliwe u Grabskich będzie można podziwiać do 21 kwietnia.