Niewielki pasek papieru, jeszcze pamiętający fakt, że 81 lat temu owijał się wokół być może szklanego pojemnika z lekarstwem. Wzrok przede wszystkim przyciąga trójbarwny rysunek apteki. Sam budynek zarysowany czerwonymi liniami z niebieskimi cieniami drzwi i okien otacza wieniec stylizowanych brązowych liści. Podpis nie pozostawia wątpliwości – to apteka Lichtsona w Kazimierzu Dolnym.
Budynek powstał według projektu Karola Sicińskiego w 1925 r. na miejscu dawnego ratusza zniszczonego w czasie działań I wojny światowej. Okazały napis APTEKA – który dziś zniknął z fasady – zaprojektował warszawski artysta malarz, grafik prof. Edmund John, przyjaciel rodziny. Jeden z wielu, bo Maria i Stanisław Lichtsonowie prowadzili dom otwarty. Było to miejsce spotkań elity intelektualnej Miasteczka, Lubelszczyzny i Polski. U Lichtsonów gościli między innymi premier Ignacy Daszyński, prof. Tadeusz Pruszkowski, Maria i Jerzy Kuncewiczowie, Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Eugeniusz Bodo i wielu innych. Prof. John – jak pisze w swojej książce „Apteka Lichtsona w Kazimierzu Dolnym” Andrzej Wróbel – był też autorem projektów etykiet aptecznych dołączanych do lekarstw wydawanych w aptece Lichtsona. Takich, jak odnaleziona sygnatura.
Wydrukowano ją w lubelskich Zakładach Graficznych Józefata Pietrzykowskiego, które wyróżniały się wysokim kunsztem sztuki drukarskiej. Dzięki temu zachowując wysokie walory graficzno – artystyczne, miała duże walory reklamowe i marketingowe. Potencjalnych klientów informowała, że w aptece można było nabyć nie tylko lekarstwa krajowe i zagraniczne, ale także wody mineralne i artykuły kosmetyczne.
Na sygnaturce z Apteki Lichtsona widnieje data 14 października 1938 r. i skład leku, jaki zaordynował swojej pacjentce Konstancji Turskiej doktor Kapuściński.
- Był to lek w postaci proszków doustnych zamknięty w opłatkach skrobiowych, stosowany w zaburzeniu trawienia, lekko uspokajający – mówi Katarzyna Kuśmirek kierownik Apteki Mediki Pharma – kazimierskiej apteki, która dziś mieści się na ulicy Lubelskiej. – Leku współcześnie już się nie stosuje, składników też. Oczywiście w aptekach wykonuje się proszki dzielone dla pacjentów, czyli formuła pozostała, ale składniki już nie mają zastosowania.
Tak czy inaczej lek zadziałał, a 56 - letnia wówczas pacjentka wyzdrowiała i dożyła sędziwego wieku 90 lat.
Nie ma już apteki na rynku. Nie ma już nikogo z rodziny Lichtsonów w Kazimierzu. Nie żyje dr Kapuściński i jego pacjentka, której wnuk Stanisław Turski zachował ten kawałek papieru, pielęgnując rodzinną historię.