- Mają one wiele atutów, są mobilne, można je w każdej chwili przestawić i nie jest to element obcy w architekturze Kazimierza. Projekt będzie zakładał dostosowanie tych wozów całkowicie do potrzeb handlu i handlujących. – przekonywała architekt Paulina Kielar. – To jest na razie pomysł. Jeżeli państwo uznacie, że ten festiwal wozów kazimierskich mógłby się w Kazimierzu odbyć, byłoby to wyjątkowe na skalę światową. Mógłby się stać marką Kazimierza.
Jak dokładnie miałyby wyglądać te wozy, zależałoby to od szeroko zakrojonych konsultacji ze sprzedającymi.
- Chcielibyśmy, by te stragany były dopasowane do asortymentu, który handlujący sprzedają: inny stragan będzie dla osób sprzedających warzywa, inny dla tych sprzedających odzież czy starocie – deklarował burmistrz Artur Pomianowski.
Handel w Kazimierzu nie ograniczałby się tylko i wyłącznie do przestrzeni Małego Rynku. Władze miasta wskazały kilka jeszcze innych miejsc, na które wkrótce odbędzie się przetarg ustny. To miejsca przy stacji benzynowej przy wejściu z parkingu na wał, za kuźnią na Senatorskiej, przy poczcie na skwerku czy na Krakowskiej przy PTTK.
- Zobaczymy, jak to się potoczy w przetargu, ale zdajemy sobie sprawę, że handel w mieście nie musi ograniczać się tylko do Małego Rynku. Chciałbym, żeby był rozrzucony w różnych miejscach miasta – mówił burmistrz.
Pomysł warszawskiego biura architektonicznego, które na razie pracuje nad nim społecznie, wywołał poruszenie zarówno wśród radnych, jak i mieszkańców obecnych na posiedzeniu komisji.
- Jest to moim zdaniem ciekawy pomysł wpisany w specyfikę Kazimierza, który kiedyś był osadą rolniczą: każdy mieszkaniec miał na Miejskich Polach czy na Górach kawałek ziemi. Wracamy do tradycji – mówił Leszek Dołęga przewodniczący komisji edukacji