Co mogłoby sprawić, że postać ta błąka się na fasadzie kazimierskiej fary wiosną i jesienią? Czy może nieszczęśliwy związek małżeński z młodszą od niego o 15 lat Urszulą Katarzyną Bokum, która tak spodobała się Augustowi II Mocnemu, że po pięciu latach od zawarcia małżeństwa z Lubomirskim porzuciła męża dla króla i dwa lata później w 1702 r. została jego pierwszą oficjalną polską metresą? Dla otarcia łez król obdarzył Lubomirskiego licznymi urzędami. Jerzy Dominik rok później zakończył związek małżeński z Urszulą, chociaż formalnie związek został uznany za nieważny przez papieża dopiero w 1712 r.
Nie przeszkadzało to jednak Lubomirskiemu cieszyć się życiem i utrzymywać na janowieckim zamku kochankę. Zdecydował się ja odprawić dopiero, gdy we wrześniu 1711 r. ciężko zachorował po wizycie cara Rosji Piotra I, z którym uprzednio wspólnie biesiadował na podarowanym carowi wiślanym bacie na 6 wioseł ozdobionym Śreniawą – herbem Lubomirskich. Czy Lubomirskiemu zaszkodził nadmiar ulubionego tokaju? Czy też noc wśród żarłocznych komarów spędzona na wiślanej wyspie powyżej Kazimierza, gdzie car zostawił janowieckiego kompana? Czy też może też wywrócenie karety w Oblasach podczas drogi powrotnej na zamek? Nie wiadomo.
- Ledwo cośmy spóźnieni w zamku stanęli, tak zaraz rozchorował się nam ciężko i niedziel kilkanaście leżąc mało nie umarł – pisze w swoim pamiętniku towarzyszący wyprawie magnata i cara w Felicyan Junosza – Piaskowski podstoli podlaski major J.K. Mości.
Te kilkanaście niedziel - jak pisze w swoim artykule Tomasz Ciesielski "Wizyta cara Piotra I w Janowcu" - zaważyło na dalszym życiu Jerzego Dominika Lubomirskiego. W trakcie choroby zdecydował się odprawić kochankę i podjął decyzję o kolejnym ożenku. Ze związku z Magdaleną Szembekową wdową po stolniku koronnym, z którą ożenił się w wielu 47 lat, doczekał się dwóch synów i przedłużenia linii swojego rodu, o splendor którego troszczył się przede wszystkim.