Proponujemy Państwu trasę długości około 4 km, która zaczyna się i kończy wprawdzie w Miasteczku, ale swoją pętlą zahacza o tereny pozwalające popatrzeć na Rynek i jego sprawy z pewnej perspektywy…
Najpopularniejszą trasą spacerową w Kazimierzu jest wał nadwiślański, skąd otwiera się piękny widok na dolinę Wisły i przeciwległy Janowiec, a statki i gondole zachęcają do podróży rzeką na drugi brzeg. Stąd właśnie zaczniemy nasz spacer. Pójdźmy więc koroną wału w kierunku Lasu Miejskiego, czyli na południe. Gdy dojdziemy do miejsca, gdzie ulica Krakowska zbliża się do wału, zobaczymy przy niej Spichlerz kobiałki pełniący dziś funkcję Domu Turysty PTTK. To jeden z 60 dawnych spichlerzy zbożowych, które w XVII wieku nadawały Kazimierzowi, utrzymującemu się z handlu zbożem, charakter Małego Gdańska. Ruiny innego jeszcze spichlerza zobaczymy po drodze, zanim skręcimy tuż przed kamieniołomami w lewo w wąwóz zwany Granicznikiem. Teraz droga biegnie pod górę, a dno wąwozu jest kamieniste i wyboiste, ale trasa nie jest nie do przebycia – w końcu tedy prowadzi jedyna droga dojazdowa do kilku niżej położonych domów. Kiedy wyjdziemy na otwartą przestrzeń, nasz wzrok przyciąga z prawej strony wysoka żółta ściana wyrobiska skalnego. Jeśli odwrócimy się do tyłu, zobaczymy coś na kształt przełęczy – warto się przekonać, jaki piękny widok stąd się roztacza – jesteśmy właśnie na szczycie nieczynnych dziś kamieniołomów, z których jeszcze w latach 70 – tych wydobywano opokę do budowy typowych kazimierskich domów. Kiedy wrócimy na szlak, po drodze miniemy wysokie na dwa – trzy metry proste pędy dziwnego krzewu z dużymi szerokojajowatymi, krótko zaostrzonymi, liśćmi. To krzew rdestu ostrokończystego Reynoutria japonica Houtt. (Polygonum cuspidatum Siebold & Zucc.) – gatunku przywleczonego do Polski w XIX w. Nietrudno go i teraz rozpoznać wśród innych krzewów – wysokie zdrewniałe i puste w środku łodygi zakończone na górze resztkami kwiatostanów w kształcie wiechy wyróżniają się wyraźnie wśród krzewów rodzimych.
Idziemy dalej w górę trasą, nad którą pochylają się gałęzie teraz coraz bardziej bezlistne, ale wiosną i latem tworzące tutaj zielony tunel. Wąwóz coraz mniej zagłębiony w podłoże wychodzi w końcu na powierzchnię. Wśród pól dochodzimy do ulicy Słonecznej, gdzie kilkanaście metrów dalej przy znaku „Ulica Dębowe Góry” skręcamy w lewo i wkraczamy w kolejny kazimierski wąwóz. Teraz czas na odpoczynek – droga prowadzi cały czas po płaskim terenie wybrukowanym dla ułatwienia trylinką, co wcale nie odbiera jej uroku. Na Dębowych Górach dębów szukać nie trzeba, porastają płytki wąwóz. Rośnie tu – na najwyższym szczycie góry zwanej Plebanką – także najbardziej znany dąb kazimierski – potomek obrosłego legendami Dębu Króla Kazimierza. Mówiono, że zasadził go monarcha we własnej osobie, by potem w cieniu jego konarów sprawować sądy i spotykać się z ukochaną Esterką. Dlaczego tak daleko od Rynku? Widać spacery nie są wynalazkiem naszych czasów… Na pewno było to popularne miejsce spacerów w okresie XX-lecia międzywojennego – co widać na załączonej, pochodzącej z lat 30 – tych ubiegłego wieku, fotografii. Dąb już wtedy był do połowy uschły, gdyż – jak informuje przewodnik po Kazimierzu z 1933 roku „do uschnięcia jego przyczynił się jeden z mieszczan, który go podpalił w celu zabrania pszczół”. Stary dąb z ogromną dziuplą podparty cementowymi plombami, których pozostałości przypominają o nim do dzisiaj, stał jeszcze do 1944 roku, kiedy to zakończył swój żywot w czasie forsowania Wisły przez wojska polskie i radzieckie. Czy trafił weń pocisk artylerii niemieckiej ostrzeliwującej pozycje wojsk polskich, czy tez drzewo – jako doskonały punkt orientacyjny dal niemieckiego ostrzału – zostało wysadzone przez Polaków lub Rosjan – tego się już pewnie nie dowiemy. Na jego miejsce w 1948 roku posadzono nowe drzewo, którego sadzonka pochodząca z puławskich lasów uroczyście podlana została – jak opisuje to w „Spotkaniach z Kazimierzem” Konrad Bielski – przez dzieci – uczniów miejscowych szkół zawartością paruset flaszek wody. „Taki to wymyślono oryginalny chrzest. Wyszedł on na zdrowie, bo dąb się przyjął i wyrósł”. I dziś szumi ku pamięci starego 9 – metrowego kazimierzowego dębu, o którym pisał Kazimierz Gliński (1850 – 1920) w wierszu o Kazimierzu:
„Poza miastem dąb wiekowy
Współrówieśnik kaźmierzowy
Olbrzym stary
Wzniósł konary
Opalone od burz gromu –
Rdzeń mu wyssał czas szkaradny
W pień tam wejdziesz jak do domu
I postawisz stół biesiadny
Z cieniów liści w drzewo wcięty
Patrzy obraz Panny Świętej
Dalej możemy iść szlakiem, który wiele lat temu pokonał mieszkający w pobliskim Nałęczowie poeta, co uwiecznił w cytowanym już wierszu:
W szczerym polu cię powita
Granitowa grobu płyta.
Tam przechodzień
Rzuci co dzień
Kwiatów wiązkę na grobowiec
I odczyta napis skryty
Wzleci duszą za błękity
I zapyta Boga: „Powiedz –
Czemu mogił wciąż tak wiele,
Tak samotnych życie ściele”
Przed nami więc wędrówka przez cmentarz. Spacer wkracza w rewir wybitnie listopadowy. Możemy szukać – za radą poety – mogił zapomnianych – i tym tropem podążyli już niektórzy nasi czytelnicy, którzy wynaleźli tajemniczy grób z napisem: „Hoh. Cześć jej pamięci”, o czym pisaliśmy na naszym Portalu wiosną. Albo możemy szukać mogił znanych ludzi związanych z Kazimierzem. Tu przecież pochowani zostali: architekt Karol Siciński, pisarka Maria Kuncewiczowa, lekarz – okulista Tadeusz Jan Krwawicz, malarz Antoni Michalak i wiele innych sław.
Mijając bramę cmentarną, która w latach trzydziestych ubiegłego wieku otwierała wejście do położonego w miejscu galeriowca „Batory” ogrodu aptekarza Lichtsona, opuszczamy teren cmentarza parafialnego. Stąd rozpościera się fantastyczny widok na Miasteczko, gdzie na jednej linii układają się klasztor, fara, zamek i baszta.
„Słyszysz? Zabrzmiał głos kościoła –
Komu dzwoni? Kogo woła?
O lat trąca pół tysiąca…
Długim jękiem kona w ciszy –
I myśl twoja w niebo wzięta
Śpiew chóralny
Mnichów słyszy –
Przypomina i pamięta
Jaki gwar tu przed wiekami
Szedł polami i lasami…
Białą ścianą ruin błyska
Kaźmierzowy gmach zamczyska – nad ruiną
Ptaki płyną –
Kto wie, co śpiewają ptaki?
Może z każdą nową wiosną
Powietrznymi lecą szalki
Nucą dawną pieśń miłosną
O Kaźmierzu, o Esterce…
Wszędzie, zawsze miłość, serce!
Ulicą cmentarną schodzimy do serca Miasteczka na Rynek, by tu spełnić słowa poety.
Do Dębu Króla Kazimierza
Wprawdzie nasza Piękna Złota jest w tym roku raczej kapryśna – jak pogodna – to niezłota, jak złota – to tylko chwilami, a jak ciepła i złota – to już odchodzi powoli. Kazimierz jednak o każdej porze - zwłaszcza w długi weekend, gdy czasu więcej - jest do spacerów odpowiedni, więc zachęcamy: wyjdźmy poza Rynek. Tym razem do Dębu Historycznego.