- Według przekazów ustnych mieszkańców Parchatki w czasie II wojny światowej w konarach dębu ukrył się człowiek, uciekający przed Gestapo – czytamy w oficjalnym wniosku złożonym w kazimierskim magistracie. - Korona drzewa skutecznie skryła uciekiniera. Jako wotum wdzięczności za ocalenie życia, ufundował kapliczkę, która wisi na nim do dzisiaj. Przy tym dębie znajdował się także punkt łącznikowy partyzantów, którzy odbierali baterie do radiostacji dostarczane i ukrywane pod nim. Obraz Matki Boskiej, który znajdował się na dębie (przed obecnym) - został przywieziony z samej Jasnej Góry. Po wojnie właściciel działki, na której rósł dąb, sprzedał drzewo i miało zostać wycięte. Jednak mężczyźni, którzy przyjechali wozami, zaopatrzeni w piły, zobaczyli obraz Matki Bożej i odstąpili od wycinki. Tylko dlatego dąb ocalał. Dąb był także dla mieszkańców Parchatki pewnym wyznacznikiem miejsca. Wraz z kapliczkami i wszechobecnymi przy drogach krzyżami spełniał rolę „przystanku”. To przy nim zatrzymywały się pochody mieszkańców i księdza, który święcił pola uprawne.
Dąb usytuowany jest przy żółtym szlaku turystycznym w obrębie Parchatki. Obecnie obwód pnia na wysokości 1,30 m wynosi 500 cm, pierśnica - 150 cm, wysokość - 27 m, przypuszczalny wiek drzewa to 370-400 lat. Zdecydowanie zasługuje więc na to, by stać się pomnikiem przyrody.
- Będziemy podejmować procedurę związaną z ewentualnym ustaleniem odpowiednich regulacji dotyczących ustanowienia takiego pomnika przyrody – mówi Dariusz Wróbel, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego.